Po tragicznym wypadku kazali mu uciekać. Żaden nie zadzwonił na 112. Koledzy Łukasza Ż. oskarżeni

Wypadek na Trasie Łazienkowskiej
Łukasz Ż. przekazany polskim służbom. Jest podejrzany o spowodowanie wypadku na Trasie Łazienkowskiej
Źródło: Marzanna Zielińska/Fakty TVN

Do sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko sześciu mężczyznom podejrzanym między innymi o pomoc w ucieczce Łukaszowi Ż., podejrzanemu o spowodowanie wypadku na Trasie Łazienkowskiej. We wrześniu ubiegłego roku zginął tam 37-letni mężczyzna, ojciec dwójki małych dzieci. Prokuratura ustaliła szczegółowo, jak zachowywali się koledzy głównego podejrzanego bezpośrednio po zdarzeniu.

Jak poinformował w piątek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prokurator Piotr Antoni Skiba, przeciwko Mikołajowi N., Damianowi J. Maciejowi O. i Adamowi K. został skierowany w dniu 28 lutego 2025 roku akt oskarżenia, którego podstawą były dokonane w trakcie intensywnego śledztwa ustalenia procesowe odnośnie przestępczych zachowań podejrzanych.

"Jak ustalono w trakcie śledztwa, tragicznego dnia koło godz. 01.30 na ul. Aleja Armii Ludowej na wysokości przystanku autobusowego Torwar doszło do wypadku ze skutkiem śmiertelnym z udziałem samochodu Volkswagen Arteon kierowanego przez Łukasza Ż. i pojazdu Ford Focus, którym poruszała się czteroosobowa rodzina. W pojeździe Volkswagen oprócz Łukasza Ż. znajdowali się Paulina K., Sara S., Adam K. oraz Maciej O." - przypomniał prokurator Skiba.

Krzyczeli: sp..., uciekaj

"Bezpośrednio po wypadku na miejsce zdarzenia dojechał kierowany przez Kacpra K. pojazd marki Cupra Formentor. Pasażerowie - Damian J. i Mikołaj N. wysiedli z pojazdu i pieszo skierowali się w stronę Volkswagena Arteona. Kacper K. nie wysiadł z samochodu i pomimo posiadania przy sobie telefonu komórkowego nie wezwał służb ratunkowych na miejsce wypadku, a następnie oddalił się z miejsca zdarzenia" - przekazał rzecznik warszawskiej prokuratury.

Jak wskazał dalej Skiba, na nagraniu zarejestrowanym przez jednego ze świadków widać Macieja O., Mikołaja N. i Damiana J., którzy popychają Łukasza Ż. w kierunku zjazdu z alei Armii Ludowej po prawej stronie jezdni. Mężczyźni popychali go, krzycząc "sp….., uciekaj". Wówczas Łukasz Ż. zniknął z pola widzenia kamery, uciekając z miejsca zdarzenia.

Żaden nie zadzwonił na 112

- Maciej O. oparł się o barierkę przy prawej stronie jezdni, zaś Mikołaj N. i Damian J. zawrócili w kierunku volkswagena arteona. Po kilku sekundach zbliżyli się do siebie, poklepując się nawzajem po ramionach. Następnie Mikołaj N. cały czas przebywał w bezpośrednim pobliżu volkswagena arteona. Zachowywał się w sposób agresywny werbalnie wobec postronnych świadków zdarzenia, używał wulgaryzmów i kierował wobec nich pogróżki. Ponadto próbował przekonywać świadków, że przed zdarzeniem jechał taksówką oraz oświadczał, że nie zna pasażerki volkswagena arteona, Pauliny K.- wskazał Skiba.

Prokurator wyjaśnił, że obecnym na miejscu policjantom Mikołaj N. początkowo oświadczył, że nie podróżował volkswagenem arteonem, następnie zaś zmienił wersję twierdząc, że był pasażerem pojazdu, jednak nie wie, kto prowadził samochód.

- Damian J. również bezpośrednio po ucieczce Łukasza Ż. z miejsca zdarzenia przebywał w pobliżu samochodów biorących udział w wypadku. Próbował przekonywać świadków, że na miejsce zdarzenia przyjechał taksówką oraz że nie zna żadnego z obecnych na miejscu uczestników wypadku; negował w szczególności znajomość z Mikołajem N. - podał prok. Skiba.

Żaden z nich nie wykonał połączenia na numer alarmowy 112.

Odganiali świadków

"Ponadto z relacji świadków wynika, że Mikołaj N. i Damian J. zabraniali obecnym na miejscu zdarzenia postronnym osobom udzielania pomocy pokrzywdzonej Paulinie K., leżącej już wówczas poza samochodem na asfalcie, mówiąc, że nie chcą, aby ktokolwiek do niej podchodził oraz oznajmiając, że 'jak leży to niech leży'" - przekazał Skiba.

Jak zrelacjonował dalej prokurator, w tym czasie Maciej O. do przyjazdu służb ratunkowych pozostawał przy barierach ochronnych z prawej strony jezdni. Usiłował przekonywać świadków, że na miejsce zdarzenia przyjechał taksówką, jednocześnie jednak prosząc, aby podali mu jego telefon komórkowy znajdujący się, jak sam wskazywał, we wnętrzu volkswagena arteona. Po otrzymaniu telefonu Maciej O. zaczął robić zdjęcia miejsca wypadku oświadczając, że "to na pamiątkę".

Po przyjeździe służb na miejsce zdarzenia oskarżony próbował z kolei przekonywać funkcjonariuszy, że "przechodził przez barierki i wówczas potrącił go samochód". Maciej O. obecnym na miejscu zdarzenia świadkom i funkcjonariuszom podał kilka sprzecznych ze sobą wersji dotyczących swojego udziału w zdarzeniu i tożsamości osób podróżujących volkswagenem arteonem. Następnie oświadczał, że nie zna pasażerki volkswagena arteona Pauliny K. i pozostałych uczestników zdarzenia. Dopytywał również funkcjonariuszy o to, czy będzie mógł uzyskać odszkodowanie za traumę doznaną na skutek wypadku.

Poszukiwanie alibi

Po tym jak z samochodu cupra formentor wysiedli Mikołaj N. i Damian J., do pojazdu z kolei wsiedli pasażerowie volkswagena arteona - Adam K. i Sara S. Kacper K. zabrał te osoby do ich mieszkania, po drodze wstępując na stację benzynową z zamiarem zapewnienia sobie w ten sposób alibi na czas wypadku. Następnie w mieszkaniu Sary S. i Adama K. zjawił się Łukasz Ż. twierdząc, że przyszedł tam pieszo z miejsca wypadku, po czym rozpoczął aktywne korzystanie z telefonu, m. in. odbył rozmowy z Aleksandrem G. i matką Pauliny K.

W tym czasie Kacper K. przekazał cuprę formentora wraz z kluczykami Aleksandrowi G., który przejechał z powrotem do mieszkania Adama K. i Sary S. Pozostając w tym mieszkaniu Łukasz Ż. kontynuował wykonywanie połączeń z telefonu stacjonarnego oraz z telefonu komórkowego udostępnionego mu przez Aleksandra G., m. in. wyszukiwał dostępne w internecie informacje na temat spowodowanego przez siebie wypadku i kontaktował się z różnymi osobami za pośrednictwem aplikacji Instagram, ustalając plan swojej ucieczki.

Z nagrań, na których zarejestrowano pobyt oskarżonych w restauracji na godzinę przed wypadkiem oraz z opinii biegłego z zakresu toksykologii wynika, że kierowca samochodu cupra formentor - Kacper K. spożył 200 ml wódki 40-procentowej, na skutek czego kierując pojazdem w godzinach 1.00 – 3.00 znajdował się w stanie nietrzeźwości z zawartością alkoholu we krwi wahającą się od 0,6 promila do 1,1 promila.

Pięciu oskarżonych nie przyznało się do winy

Mikołaj N., Damian J., Maciej O., Kacper K., Aleksander G. nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im przestępstw. Adam. K. przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw oraz złożył wniosek o skazanie go bez przeprowadzania rozprawy. Wszyscy oskarżeni, poza Maciejem O., złożyli obszerne wyjaśnienia.

Kacper K., Maciej O. i Aleksander G. nie byli karani. Natomiast Damian J. był karany za udział w bójce i groźby karalne, Mikołaj N. za prowadzenie auta w stanie nietrzeźwości, zaś Adam K. był wielokrotnie karany, m.in. za przestępstwa związane z narkotykami, a także udział w bójce i groźby karalne.

Również Kacper K. był w przeszłości wielokrotnie notowany za wykroczenia w ruchu drogowym (jedynie w pierwszej połowie września 2024 roku trzykrotnie za niezastosowanie się do znaków zakazu parkowania oraz za spowodowanie dwóch kolizji).

Prokurator Skiba przekazał, że materiał dowodowy przeciwko Sarze S. został wyłączony do odrębnego postępowania.

W sprawie podejrzanego o spowodowanie śmiertelnego wypadku Łukasza Ż. trwają czynności końcowe. Prokuratura planuje zakończyć śledztwo w marcu 2025 roku. Jak wyjaśnił Piotr Antoni Skiba jest to spowodowane długotrwałym oczekiwaniem na istotne opinie kryminalistyczne i lekarskie w sprawie.

Śledczy cały czas gromadzą materiał w sprawie pomocy w organizacji ucieczki Łukasza Ż. do Niemiec.

Przestępstwo nieudzielenia pomocy zagrożone jest karą do trzech lat więzienia, poplecznictwo od trzech miesięcy do pięciu lat, prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości zagrożone jest karą do trzech lat więzienia, orzeczeniem świadczenia pieniężnego i zakazu prowadzenia pojazdów na czas nie krótszy niż trzy lata.

Wypadek na Trasie Łazienkowskiej

Do wypadku doszło w nocy z 14 na 15 września ubiegłego roku na Trasie Łazienkowskiej w kierunku Pragi. Volkswagen, za którego kierownicą siedział - według śledczych - Łukasz Ż., najechał na tył forda, który następnie uderzył w barierki energochłonne.

Fordem podróżowała czteroosobowa rodzina. W zderzeniu zginął 37-letni pasażer tego auta. Do szpitala trafiły trzy osoby z niego: kierująca 37-letnia kobieta i dzieci w wieku czterech i ośmiu lat. Do szpitala przewieziono także kobietę, która podróżowała volkswagenem.

Ż. zbiegł z miejsca zdarzenia. Został zatrzymany w Lubece. Trafił do Polski na podstawie zgody niemieckiego sądu w ramach procedury ENA. Jest podejrzany o spowodowanie wypadku w ruchu lądowym, prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości i niestosowanie się do orzeczonych środków karnych. 

Kolejni mężczyźni: Mikołaj N., Damian J. i Maciej O. zostali zatrzymani na miejscu wypadku. Usłyszeli zarzuty nieudzielenia pomocy i poplecznictwa.

Ile wart jest zakaz prowadzenia pojazdów? Łukasz Ż. poszedł siedzieć po trzecim wyroku

Czytaj także: