Są zarzuty za zabójstwo zakonnika w Siedlcach. Podejrzany miał w podobny sposób zabić jeszcze jedną osobę

Nie żyje ksiądz z Siedlec
Siedlce: Śmiertelne pobicie zakonnika. "Widziałem kałużę krwi"
Źródło: TVN 24
Prokuratura poinformowała w środę o przedstawieniu Rafałowi J. zarzutu zabójstwa 35-letniego zakonnika z Siedlec. Franciszkanin został śmiertelnie pobity w parku, w listopadzie ubiegłego roku. J. został doprowadzony do prokuratury z aresztu śledczego, gdzie przebywał w związku z zarzutem zabójstwa 49-letniej kobiety.

O zarzutach poinformowała Prokuratura Okręgowa w Siedlcach. Do zabójstwa doszło 11 listopada 2021 roku, około godz. 19.30. Zakonnik, posługujący w jednej z parafii na terenie Siedlec, spacerując po parku miejskim został brutalnie pobity. Sprawca zadał ofierze trzy uderzenia w tył głowy. Okazały się śmiertelne.

Inną ofiarę zaatakował młotkiem

Jak przekazała prokuratura, z uwagi na podobieństwo modus operandi wnikliwej analizie poddano okoliczności zabójstwa popełnionego 18 stycznia 2022 roku - a więc już po zabójstwie franciszkanina - w pobliskim Sokołowie Podlaskim. Ofiarą była wtedy 49-letnia kobieta, której zadano 10 ciosów młotkiem.

Na podstawie zapisów monitoringu Rafała J. wytypowano jako podejrzewanego o zabójstwo kobiety. Na zabezpieczonych butach i odzieży oraz młotku ujawniono ślady krwi pokrzywdzonej. Prokuratura przekazała, że zebrane dowody, między innymi ekspertyzy kryminalistyczne, dostarczyły wystarczających podstaw do przyjęcia, że zabójcą zakonnika i kobiety jest ta sama osoba. - Ustalenia te możliwe były dzięki wielomiesięcznej, żmudnej pracy procesowej i analitycznej prokuratury i policji - przekazała Prokuratura Okręgowa w Siedlcach.

Grozi mu dożywocie

Rafał J. usłyszał zarzut zabójstwa zakonnika. Podejrzany pozostaje w tymczasowym areszcie. Za popełnione czyny grozi mu nawet dożywotnia kara pozbawienia wolności.

Jak informowaliśmy na tvn24.pl, kapłan w zakonie franciszkanów przebywał od 16 lat. Portal niedziela.pl podawał wówczas, że zakonnik miał pójść do parku na spacer, z którego nie wrócił już do klasztoru. Jego nieobecność współbracia zauważyć mieli dopiero dzień później. Pobitego 35-latka, według lokalnych mediów, dostrzegł w parku przechodzień, który wezwał służby ratunkowe.

"Ojciec Maksymilian był gorliwym i lubianym kapłanem. Na cześć Świętego Założyciela Niepokalanowa przyjął zakonne imię Maksymilian. Chciał go naśladować" - podawała Katolicka Agencja Informacyjna.

Czytaj także: