"Zrobiło się huzia na Józia". Blogerka na pomoc szewcowi

Po 40 latach pan Adam Janasz miał zamknąć swój warsztat w Śródmieściu. Do gry wkroczyła jednak blogerka. Wystarczył jeden wpis w Internecie, by klienci wrócili. Materiał Katarzyny Górniak z "Faktów" TVN.

- Takiego dowcipu tom ja się nie spodziewał. Zrobiło się huzia na Józia pełna parą - mówi Adam Janasz, właściciel zakładu szewskiego przy ulicy Śniadeckich 1/15.

Kilkanaście tysięcy udostępnień

Inaczej mówiąc, w ostatnim czasie dużego ruchu w interesie nie było, więc po 40 latach w tym miejscu dyplomowany czeladnik myślał o zamknięciu zakładu.

Wystarczył jednak jeden wpis autorki bloga Agata4life i kilkanaście tysięcy udostępnień, by warszawiacy odkryli na nowo to miejsce.

I tak Maciej, kierowca autobusu miejskiego, przyniósł do naprawy dwie pary. - W tych pierwszych jeżdżę, a drugie mam do tańczenia - wyjawia reporterce TVN.

O takie buty jednak coraz trudniej w śródmiejskim warsztacie. Rzemieślników też coraz mniej. - Mam poczucie, że trzeba takie miejsca wspierać, ponieważ one giną. Dodatkowo mam kontakt z człowiekiem - mówi Anika, która również zawitała do lokalu przy Śniadeckich.

"Wycałowała, co miałem zrobić"

Pan Adam wspomina, że w najlepszych czasach klientki szybszy termin załatwiały fortelem. - Skoczyła tyłkiem na ladę, złapała dziada za łeb, wycałowała i co miałem zrobić? - wspomina Janasz.

Od kilku dni drzwi zakładu się nie zamykają, a szewc zapowiada, że będzie pracował dalej. - Proszę mi powiedzieć, co ja będę w domu robił. Jak się zażartuje, pogada, to się całkiem inaczej człowiek czuje - przekonuje szewc.

ZOBACZ MATERIAŁ NA STRONIE "FAKTÓW" TVN.

Katarzyna Górniak, "Fakty" TVN

ran/pm

Czytaj także: