Zapadł wyrok w sprawie kierowcy furgonetki pro-life. Mężczyzna został skazany za naruszenie zakazu używania urządzeń nagłaśniających. Sąd uznał jednocześnie, że postawiony mu zarzut zakłócania porządku publicznego poprzez prezentowanie treści budzących zgorszenie jest bezzasadny.
Sprawą zajmował się Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów. Dotyczyła ona dwóch sytuacji, do których doszło na terenie tej dzielnicy w listopadzie i grudniu 2020 roku. O pierwszej z nich prokuraturę zawiadomili bezpośredni świadek zdarzenia oraz prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych Konrad Dulkowski. Ich zdaniem przejeżdżająca ulicami furgonetka zakłócała spokój i porządek, co stanowi naruszenie artykułu 51 Kodeksu wykroczeń.
"Furgonetka była oklejona zdjęciami, które wywołały we mnie lęk, odrazę i zgorszenie. Były to zdjęcia przedstawiające rozerwane martwe ludzkie płody w kałużach krwi. Jednocześnie z głośników umieszczonych na furgonetce był emitowany komunikat głosowy o wysokim natężeniu dźwięku. Był o wiele głośniejszy od jakiegokolwiek odgłosu silnika samochodu uczestniczącego w ruchu drogowym. Z głośnika nadawano treści mówiące o aborcji" - wskazano w zawiadomieniu o podejrzeniu popełnieniu wykroczenia.
Grudniowa sytuacja wydarzyła się natomiast nieopodal skrzyżowania ulicy Narbutta z Puławską. Pewna kobieta zablokowała furgonetkę własnym pojazdem. Następnie zadzwoniła na numer alarmowy 112 i zgłosiła "obywatelskie ujęcie", prosząc o interwencję.
Zarzuty w obu tych sprawach postawiono kierowcy furgonetki Janowi B. W piątek sąd rejonowy uniewinnił mężczyznę od zarzutu zakłócania spokoju poprzez odtwarzanie głośnych komunikatów z pojazdu ciężarowego oraz prezentowania na skrzyni ładunkowej samochodu treści, które spowodowały zgorszenie. Sąd uznał jednak, że mężczyzna naruszył Prawo ochrony środowiska poprzez złamanie określonego w nim zakazu używania instalacji lub urządzeń nagłaśniających. Za zdarzenia z listopada i grudnia 2020 roku sąd wymierzył B. łączną karę 1000 złotych grzywny.
Wyrok nie jest prawomocny.
Spór o treści prezentowane na furgonetkach pro-life
Na rozprawie, która odbyła się wcześniej w tym tygodniu, obrona mężczyzny argumentowała, że z głośników furgonetki nie padały żadne obraźliwe sformułowania. - Nie sposób się zgodzić, że te treści mogły kogokolwiek oburzać - poza tą sferą, że ktoś może nie zgadzać się z takim, a nie innym poglądem - przekonywano. Pełnomocniczka Jana B. wskazywała również na to, że Fundacja Pro-Prawo do Życia, z ramienia której występował obwiniony, cieszy się poparciem "dużej grupy społecznej", więc nie sposób też mówić o "powszechnym braku akceptacji dla tego typu inicjatyw".
- Obrona stara się bagatelizować tę winę poprzez wskazywanie na ideologiczne zabarwienie i słuszność - w ich mniemaniu - haseł, które były emitowane przez głośniki, jak i tych prezentowanych na zdjęciach na furgonetce. Tymczasem w tym postępowaniu nie ma to najmniejszego znaczenia. Nie jest ważne, czy to byłyby hasła antyaborcyjne czy proaborcyjne, tak czy inaczej, wykorzystywanie treści, które wzbudzają niepokój, lek, odrazę i zwyczajnie zakłócają spokój publiczny jest po prostu niedopuszczalne - mówił natomiast prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
To nie pierwsza sprawa tego typu. Przed śródmiejskim sądem rejonowym B. jest stroną ponad 20 toczących się postępowań. Spraw zakończonych jest jeszcze więcej.
Radni chcieli zakazu dla furgonetek pro-life
Na początku lipca ubiegłego roku stołeczni radni przyjęli uchwałę w sprawie zakazu poruszania się furgonetek pro-life i anty-LGBT po Warszawie. Wprowadzenie takiego rozwiązania było możliwe za sprawą większości głosów radnych Koalicji Obywatelskiej. Zgodnie z nowymi przepisami po Warszawie nie mogłyby jeździć pojazdy spełniające określone warunki, czyli będące na przykład oklejone banerami lub plakatami prezentującymi drastyczne treści bądź hasła dotyczące aborcji oraz dyskryminacji mniejszości seksualnych.
Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł postanowił jednak na początku sierpnia stwierdzić w całości nieważność uchwały Rady Warszawy. O takie posunięcie wnioskowali między innymi wiceszef resortu sprawiedliwości Marcin Romanowski i Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl