Zabił swoją partnerkę i jej dziecko. Prokuratura chce, by Artur K. spędził w więzieniu resztę życia, a o warunkowe przedterminowe zwolnienie mógł się ubiegać najwcześniej po odbyciu 40 lat kary. Obrona nie neguje, że jej klient zabił, ale ma wątpliwości, czy wiedział, co robi. Wyrok w przyszłym tygodniu.
W tej sprawie nie ma wątpliwości, co się stało. - Zarówno oskarżony, jak i obrona nie kwestionuje sprawstwa - zaznaczyła aplikant adwokacki Justyna Łusiak, obrońca Artura K. Nie jest jednak jasne, dlaczego zabił. On sam twierdzi, że 8 września 2018 do uduszenia swojej partnerki Moniki i jej 3-letniego syna Oskara w mieszkaniu w samym centrum Warszawy popchnęły go podszepty szatana.
Biegli orzekli jednak, że żadnych głosów nie mógł słyszeć. Dlatego jeszcze podczas czwartkowej rozprawy obrona wniosła o powołanie nowego zespołu biegłych, złożonego z dwóch psychiatrów i psychologa. Sąd się jednak nie zgodził. - Sąd postanowił nie uwzględnić wniosku obrony. W sposób oczywisty zmierza on do przedłużenia postępowania. Wskazana opinia, w ocenie sądu, jest opinią zupełną i przekonującą - podkreślał sędzia Michał Piotrowski.
I oddał głos stronom procesu, by wygłosiły mowy końcowe.
Zaostrzone dożywocie
- Każdemu należy się druga szansa. Oskarżony Artur K. tę drugą szansę dostał. I tej szansy nie wykorzystał - mówił w swoim wystąpieniu prokurator Przemysław Nowak. - Zabił dwie osoby. Co więcej, dokonał tych zabójstw, odbywając karę pozbawienia wolności za poprzednie zabójstwo - podkreślił Nowak. Bo Artur K. jest recydywistą. 15 lat temu również zabił, również swoją ówczesną partnerkę. Został za to skazany na 15 lat więzienia.
Gdy zabijał Monikę i Oskara, był na kolejnej z kilkudziesięciu udzielonych mu przepustek. - Być może doszło do jakiejś awantury, ale możemy z całą stanowczością wykluczyć głosy szatana - mówił prokurator. Dodał, że biegli stanowczo wykluczyli, że oskarżony doznawał omamów wzrokowych i słuchowych. Prokurator wniósł o karę dożywotniego pozbawienia wolności i dodatkowo o zaostrzenie jej w taki sposób, by Artur K. mógł starać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie najwcześniej po 40 latach odsiadki (normalnie takie prawo przysługuje skazanym na dożywocie już po 25 latach).
Na koniec jeszcze raz podkreślił: - Każdy zasługuje na drugą szansę, oskarżony drugą szansę dostał, ale trzeciej szansy nie powinien.
Zginęła młoda kobieta i 3-letnie dziecko
Reprezentująca bliskich zamordowanej Moniki i Oskara adwokat Anna Marciniak-Jewdokin przyłączyła się do wniosku prokuratora. Poprosiła też o przyznanie łącznie 300 tysięcy złotych nawiązki dla czworga swoich klientów, wśród których są matka Moniki oraz jej były mąż - ojciec Oskara. - Te kwoty nie wynikają z chęci wzbogacenia się. Te kwoty wynikają z cierpienia oskarżonych i z wyrządzonej im krzywdy. Zginęła młoda kobieta, ale też 3-letnie dziecko. Niczemu kompletnie niewinne - podkreślała adwokat.
- Nie jestem w stanie zrozumieć, jak ktoś może skrzywdzić małe dziecko. To zasługuje na maksymalny wymiar kary - stwierdziła.
Zwróciła uwagę, że biegli w sposób kategoryczny wykluczyli, że oskarżony jest chory psychicznie. Dostrzegli za to nieprawidłową, dyssocjalną osobowość. - To, że ktoś posiada taką osobowość, nie pozbawia go zdolności podejmowania decyzji. On podjął decyzję o pozbawieniu życia dwojga osób. Ale te osoby nie miały możliwości podjęcia decyzji, czy chcą żyć. Zachował się jak pan życia i śmierci – zaznaczyła. - Działał z premedytacją, zacierał ślady. Nie ma mowy o jakimkolwiek afekcie – argumentowała mec. Marciniak-Jewdokin.
"To nie jest bajka"
Mec. Justyna Łusiak, obrońca Artura K., w swoim wystąpieniu jeszcze raz podkreśliła, że przebieg zdarzenia ani sprawstwo oskarżonego nie budzą wątpliwości. Wskazała, że Artur K. sam zgłosił się na policję. Przyznał się do zabójstwa Moniki, a podczas kolejnego przesłuchania przyznał również do zabójstwa Oskara.
Ale to wcale nie znaczy, zdaniem obrony, że w tej sprawie nie ma wątpliwości. Nie ma bowiem pewności, że oskarżony był poczytalny. - Oskarżony podkreślał, że to nie był on [w chwili zabójstwa – red.]. Zdaniem obrony to świadczy o postępującej chorobie. Zatem obrona wciąż ma wątpliwości co do opinii biegłych.
Sam oskarżony mówił niemal tak długo, jak jego obrończyni. - Nie jestem chory psychicznie, bo to, co mówię, jest prawdą. To jest kwestia poczytalności w chwili czynu. Nie zgadzam się z opinią, że byłem poczytalny. Byłbym skończonym idiotą, zabijając dwie osoby, mając do wyjścia kilka dni. Też miałem swoje plany - stwierdził. - Zasługuję na karę. Ale jeszcze raz podkreślam, nie byłem świadom tego, co robiłem w danej chwili. A psychiatrzy też są ludźmi i mogą się mylić. Głosy szatana słyszę, słyszałem i będę słyszał. To nie jest bajka - oznajmił.
Wyrok w przyszłym tygodniu
Sędzia Michał Piotrowski zdecydował, że kierowany przez niego skład potrzebuje kilkudniowej narady, by wydać wyrok w tej sprawie. Zostanie on ogłoszony w najbliższą środę.
Artur K. poprosił, by nie przywozić go na ogłoszenie wyroku z aresztu.
Druga rozprawa w procesie Artura K.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24