Polityczna awantura o dom kultury. "Byliśmy ofiarą próby wywarcia nacisku"

Wolskie Centrum Kultury
Wolskie Centrum Kultury
Źródło: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
Polityka weszła do Wolskiego Centrum Kultury. Dyrektor Krzysztof Mikołajewski twierdzi, że były zastępca próbował wpływać na jego decyzje personalne i groził wpływami u wolskiego radnego Koalicji Obywatelskiej. A gdy się postawił, instytucja stała się celem licznych kontroli, które miały doprowadzić do jego zwolnienia. W obronie dyrektora stanęli pracownicy. "Nie zgadzamy się na groźby, szantaże i wymuszenia nepotyzmu na Krzysztofie Mikołajewskim" - napisali.

W czerwcu ubiegłego roku dyrektor Wolskiego Centrum Kultury wypowiedział umowę o pracę swojemu zastępcy Tomaszowi Misztalowi. Jak wyjaśnił w piśmie skierowanym we wrześniu do przewodniczącego wolskiej Komisji Rewizyjnej, Misztal próbował wpływać na rozstrzygnięcie konkursu na stanowisko kierownika Działu Promocji i Komunikacji w WCK. "Tomasz Misztal groził mi, że jeżeli nie zatrudnię wskazanej osoby, to radny Wojciech Bartnik (Koalicja Obywatelska - red.) spowoduje, że zostanę odwołany ze stanowiska" - napisał Mikołajewski.

Konsekwencją odmowy miały być kolejne kontrole w WCK, które doprowadzą do dymisji dyrektora. Według Krzysztofa Mikołajewskiego w ostatnim czasie kontrolerzy pojawiali się w kierowanej przez niego instytucji 11 razy.

Dyrektor WCK twierdzi, że działaniom jego zastępcy towarzyszyły "telefony z urzędu, naciski na podwładnych, aby przekazywali mu dokumenty pani I. (ubiegającej się o zatrudnienie - red.) oraz maile samej zainteresowanej". Zaznaczył też, że kandydatka forsowana na stanowisko kierownika miała być bliską znajomą "prominentnych działaczy partyjnych".

"Nie zgadzamy się, żeby zatrudniać nominatów politycznych"

Sprawę nacisków dyrektor zgłosił do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, skąd trafiła ona do wolskiej prokuratury rejonowej. Jak dowiedzieliśmy się od rzeczniczki Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandry Skrzyniarz, postępowanie zostało zawieszone. - Śledztwo zostało powierzone w całości do przeprowadzenia właściwej komendzie rejonowej policji - poinformowała.

- To bardzo przykra sprawa, niebywała buta i arogancja. Cała sytuacja wydaje się bardzo transparentna. Tymczasem mamy do czynienia z niepokojącym zjawiskiem. Byliśmy ofiarą próby wywarcia nacisku, czyli czynu opisanego w Kodeksie karnym, a nikt tego nie wyjaśnia - powiedział tvnwarszawa.pl Krzysztof Mikołajewski, odnosząc się do działań władz miasta i dzielnicy. - W dodatku Wolskie Centrum Kultury staje się przedmiotem brutalnego ataku. Nie rozumiemy, dlaczego lokalna kultura jest w ten sposób traktowana - dodał.

WCK było w ostatnim czasie wielokrotnie nagradzane za realizowane projekty i wystawy, nawiązywało też współpracę z cenionymi artystami i instytucjami. Jest doceniane za otwarcie się na potrzeby lokalnej społeczności. Sam Mikołajewski cieszył się opinią fachowca, dobrego organizatora, który stworzył dynamiczną placówkę z ciekawym programem. Ale gdy na jaw wyszły możliwe nieprawidłowości, zaczął się obawiać o swoje stanowisko. - Choć jesteśmy małą, niedoinwestowaną instytucją, bardzo dużo udaje nam się zrobić. Teraz to wszystko jest niszczone. Jesteśmy atakowani, ponieważ nie zgadzamy się, żeby zatrudniać w naszej instytucji nominatów politycznych. I okazuje się, że nie mamy nawet prawa do obrony - nie krył żalu dyrektor.

Radni KO nie dopuścili dyrektora do głosu

Nawiązał w ten sposób do przebiegu nadzwyczajnej sesji rady dzielnicy, którą zwołano w ostatni poniedziałek września. Wolscy radni mieli przyjrzeć się zarzutom kierowanym wobec radnego Wojciecha Bartnika. Pojawił się też wniosek o odwołanie go z funkcji członka komisji rewizyjnej. Jak tłumaczyła radna Aneta Skubida ze stowarzyszenia Wola Mieszkańców, jedna z kontroli w WCK została zainicjowana właśnie przez niego.

- Widzimy bardzo bezpośredni konflikt interesów w tej sprawie. W dodatku, co wydaje się bardzo kuriozalne, w czasie sesji radny głosował w swojej sprawie, a opcja rządząca dzielnicą (KO - red.) dopuściła go do głosu, więc mógł przedstawić swoje wyjaśnienia. Nie zaprzeczył, by wywierał nacisk na dyrektora WCK - relacjonowała radna.

Podczas sesji radni KO odrzucili wniosek o wprowadzenie do porządku obrad wystąpienia dyrektora WCK. Później nie zgodzili się też na odwołanie Bartnika z komisji rewizyjnej. Przeciwnych było 13 osób. Radni Prawa i Sprawiedliwości proponowali, by jego miejsce zajął Kamil Kociszewski ze stowarzyszenia Wola Mieszkańców. - To, co niepokoi w tej sprawie, to z jednej strony bierność zarządu dzielnicy, z drugiej brak reakcji ze strony prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Z dokumentacji przedstawionej radnym przez dyrektora WCK wynika, że już dawno ta sprawa została mu zgłoszona - zaznaczyła radna Skubida.

Przewodniczący klubu radnych KO Kamil Giemza twierdzi, że za niedopuszczenie dyrektora WCK do głosu odpowiadają radni PiS, którzy przygotowali porządek obrad.

- Przede wszystkim należy pamiętać, że nadzwyczajna sesja rady dzielnicy Wola została zwołana przez klub radnych PiS, a zgodnie ze statutem dzielnicy wniosek o zwołanie sesji powinien zawierać porządek obrad wraz z projektami uchwał. Co więcej, do przedstawionego porządku, klub radnych Koalicji Obywatelskiej nie wniósł żadnych uwag. Pozostaje więc pytanie, dlaczego organizatorzy nie przewidzieli takiej możliwości - wyjaśnił Giemza. Przypomnijmy: radni PiS głosowali później za umożliwieniem Mikołajewskiemu wypowiedzi. - Inną sprawą jest, że w opinii naszego klubu warto było poczekać na wyniki kontroli przeprowadzanej w WCK przez miejskie Biuro Kontroli oraz na rozstrzygnięcie sprawy pracowniczej przez sąd pracy - dodał Giemza.

- Dyrektor WCK zgłosił sprawę domniemanych nacisków organom ścigania, jako rada dzielnicy nie mamy uprawnień, jakimi dysponują prokuratura i policja, które zajmują się sprawą od 2019 roku. Gdy znajdzie ona swój finał, na pewno wyciągniemy i wdrożymy wnioski z tych postępowań. Jednocześnie informuję, że radny Bartnik dla dobra funkcjonowania rady dzielnicy sam złożył rezygnację z pracy w komisji do czasu wyjaśnienia sprawy - poinformował Giemza.

Radny Wojciech Bartnik odpierał w rozmowie z tvnwarszawa.pl na stawiane mu zarzuty. - Nie wywierałem nacisków na dyrektora Mikołajewskiego, ani na wicedyrektora Misztala. Minął już rok od momentu zgłoszenia tej sprawy organom ścigania, a ani razu nie byłem wzywany na przesłuchanie. Nie mam też informacji, by moje nazwisko pojawiało się w zawiadomieniu - zaznaczył Bartnik.

Potwierdził też informację o swojej rezygnacji z pracy w komisji rewizyjnej. - Kontrola, która toczy się w WCK ma za zadanie sprawdzenie rozliczenia dotacji celowej na budowę amfiteatru oraz stanu realizacji inwestycji. Została zlecona, ponieważ wątpliwości radnych wzbudziły sygnały o wydaniu znacznej części środków na usługi prawne - wyjaśnił. Zdaniem radnego, dyrektor tej instytucji wprowadza opinię publiczną w błąd w sprawie liczby kontroli. - Obecnie jest mowa o 11 kontrolach w WCK, podczas gdy tak naprawdę tylko jedną kontrolę przeprowadziła komisja rewizyjna rady dzielnicy oraz dwie Biuro Kontroli stołecznego ratusza - stwierdził Bartnik.

Wicedyrektor zwolniony, ale wciąż pozostaje na stanowisku?

Zarzut bierności zarządu dzielnicy pojawia się w tej sprawie również w kontekście zwolnionego wicedyrektora WCK. Jego umowa o pracę wygasła 31 lipca 2019 roku. Ale, zdaniem Mikołajewskiego, do tej pory nie został on formalnie odwołany ze stanowiska. Żeby do tego doszło, konieczne jest uzyskanie opinii władz Woli w tej sprawie. Jej treść nie jest dla dyrektora WCK wiążąca, ale uzyskanie jest obligatoryjne. Dyrektor o nią wnioskował, ale dotychczas nie otrzymał.

O to, dlaczego tak się dzieje, zapytaliśmy rzecznika Woli Mateusza Witczyńskiego. Jak wyjaśnił, gdy 6 czerwca 2019 roku do biura podawczego urzędu dzielnicy dotarło pismo, w którym dyrektor WCK zawiadamiał zarząd o zamiarze wypowiedzenia umowy swojemu zastępcy, ten otrzymał już wypowiedzenie (tego samego dnia). - Ponadto dyrektor WCK, występując o uprzednią opinię zarządu dzielnicy we wspomnianym piśmie, bardzo ogólnie opisał przyczyny uzasadniające rozwiązanie umowy o pracę z wicedyrektorem. Z treścią samego wypowiedzenia zarząd dzielnicy zapoznał się dopiero po lekturze wystąpienia zwolnionego wicedyrektora do prezydenta Warszawy, do którego załączył ten dokument - zaznaczył rzecznik.

- W ocenie urzędu dzielnicy nie jest możliwe wydanie wnioskowanej opinii, bowiem brak jest podstawy prawnej do wydania takiej opinii w sytuacji, gdy do zwolnienia już doszło. Co więcej, wydanie takiej opinii wbrew przepisom statutu WCK, to jest po fakcie zwolnienia, byłoby nie tylko bezprzedmiotowe, ale mogłoby również narazić zarząd dzielnicy na poważny zarzut naruszenia prawa przed sądem pracy - zastrzegł Witczyński. Władze Woli twierdzą jednak, że zwolniony wicedyrektor przestał pełnić swoją funkcję w momencie wygaśnięcia umowy o pracę. - Potwierdził to sąd pracy, przyjmując do rozpoznania odwołanie wicedyrektora w tej sprawie - poinformował Witczyński.

Proces nie został jeszcze zakończony.

Rzecznik podkreśla, że informacje o nieprawidłowościach w WCK przekazywane były na bieżąco do miejskiego Biura Kontroli. Trafiały tam, bo wolscy urzędnicy nie mają kompetencji związanych z załatwianiem skarg i wniosków związanych z działalnością dyrektorów instytucji kultury. - Biuro Kontroli do dnia dzisiejszego formalnie nie zakończyło kontroli w tej sprawie. Jednak po otrzymaniu wystąpienia kontrolnego zarząd dzielnicy, który sprawę zgłoszeń traktuje bardzo poważnie, bezzwłocznie wdroży jego postanowienia - zapewnił nas w ubiegłym tygodniu Witczyński.

Kontrolerzy ratusza w Wolskim Centrum Kultury

Co w tej sprawie zrobił Rafał Trzaskowski? - Prezydent miasta reagował na pisma i sygnały dyrektora Krzysztofa Mikołajewskiego, w celu wyjaśnienia niejasności z dyrektorem spotykała się dyrektorka-koordynatorka Aldona Machnowska-Góra (podlega jej w ratuszu Biuro Kultury - red.). Na pisma kierowane do Biura Kontroli przez Wolskie Centrum Kultury w ramach zastrzeżeń do treści dokumentów kontrolnych i pokontrolnych, biuro udzielało odpowiedzi, zgodnie z zasadą kontradyktoryjności - odpowiedziała rzeczniczka ratusza Karolina Gałecka.

Dodała jednak, że z powodu trwających od czerwca 2019 roku kontroli w WCK prezydent nie zlecał dodatkowego audytu. - Byłoby to niezgodne z zasadami transparentności i skuteczności postępowania - podkreśliła.

Pracownicy Biura Kontroli mieli sprawdzić, jak w latach 2017-2019 WCK realizowało zamówienia publiczne, czy w sposób prawidłowy wprowadzane były dane do Centralnego Rejestru Umów oraz czy nie ma zastrzeżeń do czynności podjętych przy rozwiązaniu umowy o pracę z wicedyrektorem. Wyjaśnienie tej ostatniej kwestii jest dla Mikołajewskiego sprawą kluczową. Tymczasem wystąpienie pokontrolne nie zawiera oceny w tym zakresie.

- Ze względu na toczące się postępowanie przed sądem pracy w sprawie rozstrzygnięcia sporu w tej sprawie, prezydent wstrzymuje się z oceną podjętych przez dyrektora WCK działań - zastrzegła Gałecka.

"Nie zgadzamy się na groźby, szantaże i wymuszenia nepotyzmu"

W wyjaśnienie wątpliwości wokół WCK włączyli się też miejscy radni Prawa i Sprawiedliwości. Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Błażej Poboży, Maciej Binkowski oraz Wiktor Klimiuk zapowiedzieli, że na najbliższej sesji złożą wniosek do komisji rewizyjnej Rady Warszawy o przeprowadzenie kontroli w WCK. Jak tłumaczyli, w ich ocenie jest to jedyny sposób, by ominąć konflikt interesów zachodzący w wolskiej radzie dzielnicy w związku z postacią radnego Wojciecha Bartnika. Apelowali też do prezydenta Trzaskowskiego i szefa warszawskich struktur Platformy Obywatelskiej Marcina Kierwińskiego, by przyjrzeli się sytuacji na Woli.

Wsparcie dla dyrektora Mikołajewskiego okazują też pracownicy Wolskiego Centrum Kultury. "Z przerażeniem obserwujemy, jak władze miasta i dzielnicy nieustępliwie odmawiają nam i naszemu dyrektorowi podstawowych praw do transparentności i uczciwości. Nie zgadzamy się na groźby, szantaże i wymuszenia nepotyzmu na Krzysztofie Mikołajewskim, nie zgadzamy się na takie zasady w naszym domu kultury" - napisali w oświadczeniu na Facebooku. Załączono do niego pismo Związków Zawodowych przy WCK, skierowane do wolskiego ratusza. Ich przedstawiciele przeprowadzili akcję protestacyjną. Na WCK pojawiły się flagi i transparenty, a pracowników poproszono o założenie czarnych ubrań na znak solidarności.

- Jest to sytuacja bardzo trudna dla Wolskiego Centrum Kultury, dla wszystkich pracowników i osób z nami współpracujących. Nie ukrywam faktu, że to dezorganizuje naszą pracę. Z jednej strony ludzie są załamani, ale otrzymujemy też super dużo pozytywnych opinii, deklaracji wsparcia. Organizacje pozarządowe i mieszkańcy mobilizują się i zbierają podpisy w naszej sprawie - mówił Mikołajewski.

W czwartek dyrektor WCK poinformował na Facebooku, że otrzymał od przedstawiciela ratusza mailowe zapewnienie, że prezydent Rafał Trzaskowski nie zamierza pozbawiać go stanowiska.

Próbowaliśmy porozmawiać ze zwolnionym wicedyrektorem Tomaszem Misztalem. - Czekam na wyrok sądu w tej sprawie. Do momentu jej rozstrzygnięcia nie będę się wypowiadał - przekazał.

Czytaj także: