- W 2002 roku zdobył złoty medal, ale szczerze powiedziawszy już nie pamiętam który to. Z chwilą kiedy to się stało z Piotrkiem ja wszystkie te pamiątki pochowałam - mówi mama Piotra.
Sprawców nie złapano
Piotrek Bielawski był młodym dobrze zapowiadającym się lekkoatletą. Życie chłopca i jego rodziny zmienił jeden tragiczny wieczór w 2005 roku. Podczas imprezy na warszawskiej Pradze, 19-letni wówczas Piotrek został napadnięty i skatowany. Nieprzytomnego chłopaka znaleźli na ulicy przechodnie.
- Znaleziony przez przypadkowych ludzi, zawieziony do szpitala. Miał krwiaka, był strasznie pobity. Krwiak tak bardzo narastał, że trzeba było otwierać czaszkę - wspomina Krzysztof Bielawski, taka Piotrka.
Przez ponad miesiąc lekarze walczyli o jego życie. Okazało się jednak, że chłopak doznał bardzo ciężkiego urazu czaszkowo mózgowego.
Sprawców napadu nigdy nie złapano. Nikt nie poniósł kary.
Rehabilitacja kosztuje
Piotrek przeżył, choć już nigdy nie będzie mógł żyć tak jak kiedyś. - W tej chwili to się ponoć nazywa stan wegetatywny. Ale czy on jest taki wegetatywny, jeśli my się potrafimy z nim dogadać? - mówi Krzysztof Bielawski.
- Staramy się jak możemy go stymulować takie głaskanie, rozmowa z nim zmuszanie do uśmiechu co też rzadko mu się udaje i non stop mówienie do niego non stop rozmawiamy z nim - mówi Ewa Bielawska.
Profesjonalna rehabilitacja kosztuje i rodziców nie stać na jej opłacanie. Pomóc chłopakowi i jego rodzinie postanowił kolega Piotrka z podstawówki.
Charytatywny mecz
- Dla niego i jego rodziców bardzo ważna jest sama obecność kolegów, same wizyty u Piotrka dużo dla nich znaczą - mówi Tomasz Jedynak, kolega Piotrka.
Tomasz chce zebrać 15 tysięcy złotych. Zorganizował w hali przy Siennickiej na Pradze Południe specjalny mecz i zbiórkę pieniędzy na rehabilitację Piotrka. Ale pomóc można także w inny sposób.
- Można poprzez portal domore.pl wpłacać w bardzo prosty sposób pieniądze i śledzić konto, z którego zostaną przeznaczone na rehabilitację Piotrka - tłumaczy Tomasz.
Konto powoli zaczyna rosnąć, a wraz z nim rośnie nadzieja rodziców, że ich syn jeszcze kiedyś będzie mógł z nimi porozmawiać.
Małgorzata Walczakmjc/par