Chłopiec miał zaledwie 11 lat. Był łącznikiem powstańczego oddziału. Biegł z meldunkiem do dowódcy, gdy trafiła go kula niemieckiego snajpera. Dziś nie ma nawet swojego grobu. 75 lat po śmierci Wojtka Zalewskiego "Orła Białego", odsłonięto tablicę upamiętniającą jego poświęcenie.
Za sprawą operatorów Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej "Orzeł Biały" stał się symbolem młodzieży, która oddała życie, walcząc w Powstaniu Warszawskim. To oni uwiecznili moment śmierci chłopca na powstańczej rolce filmowej. Kadr, na którym starszy żołnierz wynosi ciało chłopca z linii ognia, nazywany jest "powstańczą pietą". Wielu uznaje go za jeden z najbardziej poruszających obrazów z Powstania Warszawskiego.
Wyprowadził pluton z pułapki
Gdy wybuchło powstanie, 11-latek jako ochotnik dołączył do Zgrupowania "Chrobry II". Przydzielono mu funkcję łącznika w grupie szturmowej starszego sierżanta "Grzesia". Był jej najmłodszym żołnierzem. Służył już od pierwszych chwil walk. Kolegom z oddziału zapadły w pamięć jego odwaga i spryt. Drugiego dnia powstania wprawił ich w zdumienie, gdy udało mu się przedrzeć przez niemieckie linie na teren Dworca Głównego. Obiekt był licznie obsadzony przez żołnierzy wroga. "Po trzech godzinach obserwacji powrócił z meldunkiem o siłach, rodzaju uzbrojenia i ugrupowaniu wrogich oddziałów" - czytamy w jego powstańczym biogramie. Po raz kolejny wykazał się bohaterstwem, gdy 15 sierpnia uratował swój pluton przed kapitulacją. Powstańcy zostali otoczeni, a jemu udało się wyprowadzić ich na bezpieczną pozycję. "Za tę akcję miał zostać podany przez dowódcę batalionu kapitana 'Lecha Grzybowskiego' do odznaczenia Krzyżem Walecznych, którym prawdopodobnie nie został wyróżniony" - napisano w jego biogramie.
Kula niemieckiego "gołębiarza"
Niecały tydzień później, 21 sierpnia, jego pluton brał udział w ciężkich walkach w rejonie koszar policji przy skrzyżowaniu Ciepłej z Grzybowską. Wojtek biegł z meldunkiem do dowódcy, gdy znalazł się na muszce niemieckiego snajpera. Strzał okazał się śmiertelny. Postrzelonego chłopca z linii ognia ściągnęli koledzy z oddziału. Jego ciało wyniósł na własnych rękach Mieczysław Mirecki "Błyskawica". Zdarzenie zarejestrowała kamera powstańczego operatora. Sfilmował on też pogrzeb zorganizowany na podwórku domu przy ulicy Ceglanej 3. Chłopiec zginął zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej. Pochowano go z honorami wojskowymi. W uroczystości wzięli udział żołnierze, rodzina i ludność cywilna. Poprowadził ją ksiądz major Władysław Zabłowski "Struś".
Upamiętnili miejsce śmierci Wojtka
Po wojnie nigdy nie udało się odnaleźć i ekshumować ciała chłopca. Dziś nie ma też śladu po domu i podwórku przy Ceglanej. Ulica zmieniła nazwę, jej patronem jest Icchok Lejb Perec, a w miejscu dawnego domu wyrósł biurowiec. - W ubiegłym roku jedna z mieszkanek wysłała do urzędu dzielnicy pismo z prośbą o upamiętnienie chłopca. Pozytywnie podeszliśmy do tego pomysłu - mówi Mariusz Gruza, rzecznik Woli. I dodaje, że urzędnicy zwrócili się z prośbą o rekomendacje do Instytutu Pamięci Narodowej i Muzeum Powstania Warszawskiego. - Na temat umiejscowienia tablicy rozmawialiśmy także z konserwatorem zabytków - zaznacza. W poniedziałek tablica zawisła na ścianie budynku pod numerem 9. To w tym miejscu zdaniem historyków poległ "Orzeł Biały".
Jej odsłonięcie odbyło się w środę po południu. Nieoficjalną uroczystość zorganizowali wolontariusze ze stowarzyszenia Odra-Niemen. Jak czytamy na stronie wydarzenia, to z ich inicjatywy upamiętniono miejsce śmierci "Orła Białego". - W przyszłym roku chcielibyśmy włączyć to miejsce jako stały punkt oficjalnych obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego - zapowiada Gruza.
kk/b