"Trzymam w ręku obcięty łeb HGW". Ratusz zawiadamia policję

Mówi Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza
Źródło: Dawid Krysztofiński, tvnwarszawa.pl
Za opis krwawego snu z Hanną Gronkiewicz-Waltz w roli głównej Warszawski działacz społeczny może mieć poważne kłopoty. Po doniesieniu ratusza, prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie gróźb karalnych i pozbawienia życia.

O sprawie poinformowało radio TOK FM. 1 lutego Jakub Żaczek, działacz społeczny protestujący przeciwko wycince drzew w Ogrodzie Krasińskich zamieścił na popularnym portalu społecznościowym następujący wpis: "Zawody drwali w Ratuszu - to by było coś! Mam taki powracający sen: trzymam w ręku obcięty łeb HGW i pokazuje go wiwatującemu tłumowi z okien pałacu".

Zgłoszenie z urzędu

Po miesiącu zadzwoniła do niego policja. - Zgłosił się do nas urzędnik w sprawie gróźb karalnych kierowanych pod adresem prezydent Warszawy. Po przesłuchaniu podejrzanego i Hanny Gronkiewicz-Waltz przesłaliśmy materiał dowodowy do prokuratury – mówi portalowi tvnwarszawa.pl Mariusz Mrozek, rzecznik komendy stołecznej.

- Jest prowadzone postępowanie przygotowawcze nadzorowane przez Prokuraturę Rejonową Warszawa - Śródmieście Północ w sprawie gróźb karalnych i pozbawienia życia umieszczonych na portalu społecznościowym. Jest to przestępstwo ścigane na wniosek pokrzywdzonego zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do dwóch lat – informuje prokurator Dariusz Ślepokura. Jak dodaje, na razie nikomu nie postawiono zarzutów.

"Granice zostały przekroczone"

Dlaczego ratusz uznał senną fantazję internauty za realne zagrożenie dla prezydent stolicy? - Są pewne grancie dyskursu publicznego. Doceniamy konstruktywną krytykę, jest ona istotnym elementem funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego, ale nie można przymykać oka kiedy granice są przekraczane. Naszym zdaniem, tu zostały przekroczone, dlatego zainterweniowaliśmy, złożyliśmy stosowne zawiadomienie - tłumaczy w rozmowie z tvnwarszawa.pl Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.

Autor wpisu broni się przed mocnymi zarzutami. - To był tylko sen, a moje sny nijak się mają do rzeczywistości. Za treść własnych snów nie mogę odpowiadać, bo ich nie kontroluję. A nie znam też przepisu, który zakazywałby ich publikowana. Na pewno nie była to żadna forma zachęcania do przemocy czy czegoś podobnego. Od tego jestem jak najbardziej daleki – tłumaczy TOK FM.

b//ec

Czytaj także: