"To pokolenie nie wytrzymałoby bez tego aktu zbrojnego"

"Młodzi ludzie mają inne podejście"
Źródło: TVN24

To było tak bardzo wymarzone, wyczekiwane, tak narosła fala gniewu na Niemców, którzy pozwalali sobie już na wszystko - podkreślała w "Faktach po Faktach" w TVN24 Eleonora Galica-Zaremba, pseudonim Maja, wspominając 1 sierpnia 1944 roku i początek Powstania Warszawskiego. - To pokolenie nie wytrzymałoby bez tego aktu zbrojnego, bez tego wybuchu - zaznaczyła.

W 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego gościem "Faktów po Faktach" w TVN24 była Eleonora Galica-Zaremba, pseudonim Maja, sanitariuszka i łączniczka w Powstaniu Warszawskim.

"Bardzo byliśmy wzruszeni, radośni. Była ogromna solidarność"

Pytana, czy pamięta, co robiła te 75 lat temu, odparła: - Byłam na tym terenie, dostawaliśmy opaski, ludzie budowali, znosili rzeczy na barykadę na Czerniakowskiej. To było tak radosne wszystko. Pierwszy raz od pięciu lat znaleźliśmy się jak gdyby w wolnym kraju. Bardzo byliśmy wzruszeni, radośni. Była ogromna solidarność, wielka radość łącząca nas, powstańców, ale również ludność cywilną - zaznaczyła.

Podkreśliła, że ludność cywilna pomagała powstańcom, przynosiła krzesła i inne rzeczy do budowy barykady, gotowała dla żołnierzy.

- Biało-czerwone flagi pojawiły się pierwszy raz od pięciu lat - zwróciła uwagę.

Jak przyznała, godzinę wybuchu Powstania Warszawskiego trzymano w tajemnicy do samego końca.

"Tylko ludzie bardzo zaufani mogli dostać się do tego kręgu"

Eleonora Galica-Zaremba w 1944 roku miała 16 lat. Jak jednak podkreśliła, żołnierzem zaprzysiężonym Armii Krajowej była już wówczas od 1,5 roku.

- Wtedy wszyscy przekłamywaliśmy, że mamy więcej, bo od 16 lat dopiero można było składać przysięgę [wojskową - przyp. red.]. Kto nie miał, to przekłamywał - i tak nikt nie sprawdzał naszych dokumentów - podkreśliła. - Dostawaliśmy się przecież wszyscy drogami znajomych, przyjaciół, bo tylko ludzie bardzo zaufani mogli dostać się do tego kręgu, gdzie nas uczono, wprowadzono - mówiła.

- My marzyliśmy o tym, żeby się nauczyć, żeby skończyć na przykład kurs sanitarny - dodała.

"Było wiadomo, że będzie to droga do walki zbrojnej"

Eleonora Galica-Zaremba jest również bohaterką książki reporterki "Faktów" TVN Magdy Łucyan "Powstańcy". W rozmowie w książce powiedziała, że Powstanie to było "zadanie przypisane pokoleniu".

Pytana w "Faktach po Faktach" o to stwierdzenie, odparła, że "nie było innego wyjścia". - Myśmy wszyscy tak bardzo odczuli okupację, to trafiło na taki podatny grunt. To była młodzież, która przez pięć lat nie miała prawa do niczego, do nauki - podkreślała.

- Polska Podziemna była niesłychanym organizmem jak na całą Europę. Było wiadomo, do czego to prowadzi. Było wiadomo, że będzie to droga do walki zbrojnej, natomiast nikt nie przewidywał, jak to będzie wyglądało, kiedy to nastąpi - zaznaczyła.

"To pokolenie nie wytrzymałoby bez tego aktu zbrojnego"

Zapytana, czy powstańcy bali się podejmować walkę zbrojną, odparła, że nie. - Młodzi ludzie generalnie mają zupełnie inne podejście, bo im się wydaje, że są nietykalni, że nic im się nie stanie. Każdy wierzył w swoje przeznaczenie. Ale cały czas trzeba było zachować ogromną ostrożność. Ktoś, kto nie zachował ostrożności, ginął - zaznaczyła Galica-Zaremba.

- Myślę, że to pokolenie nie wytrzymałoby bez tego aktu zbrojnego, bez tego wybuchu - podsumowała. - To było tak bardzo wymarzone, wyczekiwane, tak narosła fala gniewu na Niemców, którzy pozwalali sobie już na wszystko - stwierdziła.

kb/now

Czytaj także: