W ostatnią Noc Muzeów w ogonku do zwiedzania fabryki Wedla na Kamionku stanął tłum warszawiaków. Przed Bożym Narodzeniem jej pracownicy postanowili znów zaprosić do siebie amatorów słodyczy. "Załapało się" ponad dwa tysiące osób.
Już na wejściu przywitał ich słodki zapach czekolady. Pracownicy twierdzą, że już go nie czują, przywykli.
Pokój do zjedzenia
Linię produkcyjną i pracę dekoratorów czekolady można było oglądać, ku rozczarowaniu niektórych, jedynie przez szybę. Produkcja musi odbywać się w sterylnych warunkach - tłumaczyli przewodnicy.
Zwiedzający w czasie krótkiej wycieczki zobaczyli też czekoladowe rzeźby, a na koniec wyjątkowy pokój, do urządzenia którego wykorzystano już 800 kg czekolady.
- Nie rozpuści się? - dopytywali.
- Spokojnie, odpowiednią temperaturę zapewnia klimatyzacja, miejsce nie jest nasłonecznione - tłumaczyli pracownicy fabryki.
Do pokoju można będzie zaglądać do stycznia, przez witrynę od strony ulicy Zamoyskiego. Pracownicy fabryki obiecują, że będą się w nim pojawiać nowe elementy, a także noworoczne dekoracje. Co stanie się z nim później, na razie nie wiadomo.
Dla tych, którym nie udało się zapisać na wycieczkę 7 lub 8 grudnia nie mamy dobrych wiadomości. Następne zwiedzanie planowane jest dopiero w Noc Muzeów.
Przetrwała wojnę
Fabryka na Pradze Południe (jedyna tej firmy w Polsce) pracuje codziennie, przez 24 godziny na dobę. W tej lokalizacji działa od lat 30. XX wieku. Tu powstały receptury słodyczy, które znamy do dziś. W czasie wojny uniknęła zrównania z ziemią, pracowała na potrzeby Niemców. Niedawno wyremontowano jej zabytkową elewację.
Okres przedświąteczny to najgorętszy czas dla zakładu. Produkcja okazjonalnych wyrobów ruszyła już we wrześniu.
//mz/b