Do Sądu Rejonowego dla Warszawy - Mokotowa trafił akt oskarżenia przeciwko 64-letniej, byłej już przedszkolance. Krystyna W. miała znęcać się fizycznie oraz psychicznie nad podopiecznymi. Pokrzywdzonych jest 12 dzieci.
Sprawę znęcania w przedszkolu na Ursynowie nagłośnili rodzice. Jesienią 2016 interweniowali u dyrekcji. Wyjaśnianiem sprawy zajęła się wtedy policja.
- W toku dochodzenia przesłuchano kilkudziesięciu świadków, w tym dzieci, które przesłuchiwano przed sądem, na posiedzeniu z udziałem psychologów, rodziców, pracowników przedszkola, a także uzyskano dokumentację z organów, które podejmowały w tej sprawie działania - powiedział Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Oskarżona o znęcanie
Po kilku miesiącach od ujawnienia sprawy Krystyna W. usłyszała zarzuty. Pod koniec czerwca przeciwko 64-letniej, byłej już przedszkolance, skierowano akt oskarżenia. W. jest oskarżana o znęcanie się nad dziesięciorgiem małoletnich podopiecznych - sześcioma dziewczynkami i czterema chłopcami - do którego miało dochodzić we wrześniu i październiku 2016 roku. - Chodzi o takie zachowania jak szarpanie za ręce i ubranie, ściskanie za ręce, popychanie, nie wypuszczenie ich do toalety oraz krzyczenie na dzieci i wymuszanie w ten sposób bezwzględnego posłuszeństwa – opisał Łapczyński. Zarzut dotyczy też znęcania się fizycznego i psychicznego nad jedną wychowanką w roku szkolnym 2014-15. Opiekunka miała szarpać dziewczynkę i na nią krzyczeć. Pokrzywdzonym jest także chłopczyk, którym Krystyna W. opiekowała się w roku szkolnym 2010-11. Według ustaleń śledczych, on również miał być szarpany, szczypany. Przedszkolanka miała na niego także podnosić głos.
Nie przyznała się do winy
Zarzuty, które przedstawiono 64-latce, dotyczą czynów opisanych w art. 207 kodeksu karnego i zagrożone są karą do pięciu lat więzienia. Krystyna W. nie przyznała się do winy i skorzystała z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień. Nie była wcześniej karana. Informację o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia podała jako pierwsza "Gazeta Wyborcza".
"Bały się leżakowania"
O tej kontrowersyjnej sprawie informowaliśmy już na naszych łamach. Pierwszy sygnał dotarł do naszej redakcji w styczniu ubiegłego roku. Rozmawialiśmy wtedy z dyrektor przedszkola. Tymczasem rodzice zaczęli się poważnie zastanawiać nad zachowaniem maluchów. - Nie chciały chodzić do przedszkola, panicznie bały się leżakowania, miały nadwrażliwość na dźwięki - wylicza w rozmowie z nami jedna z matek, która chce zachować anonimowość.
PAP/ran
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock