Rekordowe piruety policzyła aplikacja studentów WAT

- Nie ma sprawy. To będzie nasza cegiełka dla chorych dzieci - tak na propozycję stworzenia urządzenia do pomiaru prędkości łyżwiarskich piruetów odpowiedzieli studenci Wojskowej Akademii Technicznej. I zaprojektowali sprzęt, który pomógł 11-letniej Olivii w pobiciu rekordu Guinessa.

342 obroty na minutę - tyle wynosi rekord świata w kręceniu piruetów na lodzie, który od 19 stycznia należy do 11-letniej Olivii. Dziewczynka podjęła wyzwanie, by pomóc w zbieraniu pieniędzy dla podopiecznych Fundacji Dziecięca Fantazja.

W zmierzeniu prędkością z jaką Oliviia wiruje na lodzie pomogli z kolei studenci i pracownicy Wojskowej Akademii Technicznej. Wykorzystali do tego... smartfona.

Jak wyjaśnia mjr Mariusz Chmielewski, wykładowca WAT-u, zasada działania urządzenia jest banalnie prosta - oblicza ono prędkość obrotową na podstawie prędkości kątowej.

- Wystarczy jeden nieskomplikowany wzór. Dane z sensorów umieszczonych na obracającym się przedmiocie przesyłane są do mobilnej aplikacji. Ta nie tylko je zapisuje w pliku, lecz także wybiera największą wartość. Taka dokumentacja jest szczególnie ważna przy próbie bicia rekordu Guinnessa, kiedy potrzebne jest potwierdzenie wyniku - tłumaczy Chmielewski.

Nie było na rynku

Młodym inżynierom zależało na stworzeniu urządzenia, które będzie potrafiło zmierzyć dużą prędkość przy zachowaniu dobrej dokładności. Jak tłumaczy Chmielewski, na rynku można znaleźć urządzenia, które działają na podobnej zasadzie i mierzą np. prędkość obrotów płyt gramofonowych. - Są one bardzo dokładne, ale mierzą tylko małe prędkości, a nam zależało na dużej rozpiętości pomiaru- mówi Chmielewski.

Sprzęt stworzony przez inżynierów z WAT-u pozwala na pomiar znacznie większych prędkości, a błąd to około 1-1,5 obrotu na minutę. - Przy prędkości 342 obrotów na minutę nie ma to większego znaczenia. Szczególnie, że w ostatnim tygodniu testów Olivia za każdym razem osiągała prędkość powyżej 320 obrotów na minutę. Poprzedni rekord wynosił zaś 308 obrotów - wyjaśnia Chmielewski.

5 do indeksu

Prace nad urządzeniem trwały od czerwca. - Samo zbudowanie sensora zajęło nam tydzień. Najwięcej czasu trwało stworzenia koncepcji urządzenia i zaprojektowanie aplikacji. W grudniu przesłaliśmy urządzenie Olivii, aby mogła je przetestować - opowiada mjr Mariusz Chmielewski.

W projekcie wzięło udział 3 studentów WAT-u z Wydziałów Cybernetyki i Elektroniki. - Dwaj z nich zaliczyli dzięki temu projekt na ćwiczenia. Dostali oczywiście 5 - śmieje się Chmielewski.

Nikomu się nie opłacało

Twórcy urządzenia pomiarowego za swoją pracę nie wzięli ani złotówki. - Cieszymy się, że mogliśmy pomóc Olivii i nieuleczalnie chorym dzieciom. Włożyliśmy w to dużo pracy, ale było warto - podkreśla Chmielewski.

Jak się okazało, o pomoc w stworzeniu urządzenia Olivia i Fundacja Dziecięca Fantazja prosili już od dawna, jednak żadna z firm, z którą rozmawiali, nie wykazała chęci współpracy. - Dużym firmom tworzenie takich pojedynczych egzemplarzy zwyczajnie się nie opłaca - wyjaśnia wykładowca WAT-u.

Co teraz stanie się z urządzeniem? - To dość specyficzne urządzenie, przeznaczone tylko do określonego typu pomiarów. Na rynku nie ma zapotrzebowania na taki sprzęt. Myślę, że zaprezentujemy je studentom jako ciekawostkę. Chcę także pokazać je na wystawie Polskiego Związku Stowarzyszeń Wynalazców i Racjonalizatorów - odpowiada Chmielewski.

Tak wyglądało bicie rekordu Guinnessa przez Olivię:

Najszybszy piruet na łyżwach

jk/r

Czytaj także: