Po godzinie 21 manifestanci zaczęli się rozchodzić. Wcześniej teatr opuścili widzowie spektaklu.
Około godziny 20 część z osób pikietujących przeciw przedstawieniu zaczęła się modlić i śpiewać religijne pieśni. Jednocześnie, obok członkowie tej samej demonstracji wnosili agresywne hasła.
Żrąca substancja?
Jak informowała reporter tvwarszawa.pl Tomasz Zieliński, do jednej z osób przebywających już w teatrze wezwano pogotowie ratunkowe. - Prawdopodobnie kobieta została potraktowana jakąś żrącą substancją - relacjonował Tomasz Zieliński.
Policja potwierdza, że doszło do incydentu wewnątrz budynku. - Wrzucono substancję o charakterystycznym i intensywnym zapachu. Została posprzątana. Nie mam informacji, aby ktokolwiek ucierpiała w związku z tym zdarzeniem, żeby został zabrany do szpitala - przekazała Iwona Jurkiewicz z sekcji prasowej stołecznej komendy.
Jak dodała, podsumowanie działań policji będzie znane już po całkowitym zakończeniu zabezpieczania manifestacji. - Na razie nie ma informacji, aby w ich czasie ktoś został poszkodowany - dodała Jurkiewicz.
Po kilkaset osób
Obie manifestacje zgromadzone przed Teatrem Powszechnym liczyły po kilkaset osób. Narodowcy, wspierani przez środowiska katolickie, protestowali przeciwko spektaklowi, bo - jak twierdzą - sztuka obraża uczucia religijne. Powiewały flagi Obozu Radykalno-Narodowego oraz Młodzieży Wszechpolskiej.
Drugie zgromadzenie to kontrmanifestacja osób opowiadających się za wolnością w sztuce, otwartym teatrem, brakiem cenzury. - Dochodzi tutaj do słownych utarczek, wzajemnego przekrzykiwania się, prowokowania. Ktoś rzucił odpaloną racę. Grupka z obozu narodowego próbowała wejść do teatru, ale uniemożliwiła im to policja - relacjonował po godz. 18 reporter tvnwarszawa.pl.
Obie grupy oddzielał podwójny policyjny kordon. Dodatkowo przed samym teatrem ustawiono barierki, na plac bezpośrednio przed budynkiem nikt nie miał wstępu.
Zablokowane ulice
Niektóre osoby zmierzające na przedstawienie miały problemy z dotarciem do środka. - Narodowcy stanęli kordonem przed wejściem i nie przepuszczają widzów. Doszło także do pierwszej szarpaniny. Obie strony wyrywały sobie transparenty. Cały czas wzajemnie się prowokują. Nie widać energicznych działań policji, są one raczej opieszałe - opisywał ok. godz.19 Tomasz Zieliński.
Na ulicy pojawiły się chmury dymu z ponownie odpalonych rac. Nieprzejezdna była aleja Zieleniecka oraz fragment ulicy Zamoyskiego w kierunku ronda Wiatraczna.
Początkowo było spokojnie, ale policja była gotowa na dużą awanturę. - Są dosyć duże siły policyjne, które maja zapobiec starciom przeciwnych sobie zgromadzeń. Przed godziną 18 zamknięta została Zieleniecka. Cały ruch od strony Targowej kierowany jest Grochowską - podawał nasz reporter.
Sztuki nie zdejmą z afisza
Pierwsi swoją obecność zapowiedzieli przed teatrem narodowcy oburzeni. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz próbowała zapobiec wydarzeniu i wydała oficjalny zakaz jego organizatorom. Zakaz ten uchylił jednak sąd. Środowiska prawicowo-katolickie zamierzają manifestować do czwartku.
W piątek po południu dyrektor teatru Paweł Łysak powiedział, że nie planuje zdjęcia z afisza kontrowersyjnej sztuki. Podczas konferencji prasowej przekonywał, że szanuje prawo obywateli do zgromadzeń, ale pod warunkiem zachowania bezpieczeństwa i porządku publicznego.
- Stanowczo sprzeciwiamy się stosowaniu przemocy wobec widzów i pracowników teatru. Stanowczo sprzeciwiamy się wyrażanym wprost groźbom urządzania niepokojowych manifestacji, a także zapowiedziom blokady budynku - oświadczył.
Pikiety przed Teatrem Powszechnym
skw/b
Zdjęcie na stronie głównej: Tomasz Gzell/PAP