"Mówimy dzisiaj: śmieciówki do śmieci, bo tam jest ich miejsce, tam jest miejsce umów śmieciowych!"- skandowali manifestanci zebrani przed Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej przy ul. Nowogrodzkiej. Jak podkreślali, zgromadzili się, by zawalczyć o likwidację umów śmieciowych, godną pracę i godziwe wynagrodzenie.
Jak szacował reporter tvnwarszawa.pl, na protest przyszło około 20 osób. Wcześniej, na popularnym portalu społecznościowym, wzięcie udziału w akcji zadeklarowało ponad 400.
Nie blokowali ruchu
Kilkanaście minut po godz. 13 zebrani ruszyli sprzed Ministerstwa Gospodarki w kierunku Sejmu ul. Nowogrodzką i Wiejską. Marsz zakończyli przed Kancelarią Premiera, gdzie złożyli swoje postulaty.
- Zgromadziła się niewielka grupa, więc kierowcy nie muszą się obawiać dużych utrudnień - mówił o godz. 13.30 nasz reporter Tomasz Zieliński.
- Marsz odbył się bez incydentów, przez cały czas jego trwania było spokojnie - informował Robert Opas z komendy stołecznej.
Marsz Prekariatu zorganizowany został przez Stowarzyszenie Polska Społeczna. Do akcji przyłączyli się także związkowcy z OPZZ "Konfederacja Pracy" i Komisja Młodych Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
"Wyzysk zamiast technologii"
- Polska gospodarka równa się rezerwuar "taniej siły roboczej" dla zachodnich korporacji. Nie nowoczesnymi technologiami, ale wyzyskiem – tym nasz kraj konkuruje na europejskich rynkach – nie godzimy się na to! Mamy dwie alternatywy: albo zaczniemy działać, albo będziemy musieli opuścić Polskę, a tego drugiego robić nie zamierzamy, bo to nasz kraj i nasze miejsce – tłumaczył przed marszem jeden z jego liderów Maciej Łapski.
Prekariusze, czyli osoby zatrudnione na umowach czasowych, jak i niskopłatnych umowach o pracę lub szukające pracy, pierwszy raz spotkali się 28 marca na Kongresie Prekariatu, gdzie omówili swoje postulaty i strategię działania. Podobne spotkania i działania odbyły się później w Krakowie, Łodzi, Nowym Tomyślu i Radomiu.
Marsz Prekariatu
jk/b