Podpalił się. "To decyzja polityczna. Uznał, że ten krok jest konieczny"

Desperacki krok mężczyzny, który podpalił się na placu Defilad
Źródło: "Fakty" TVN
- To na pewno była świadoma decyzja i świadomy polityczny protest - mówi "Faktom" TVN brat mężczyzny, który podpalił się w piątek w centrum Warszawy. Rodzina przyznaje, że leczył się na depresję. 54-latek ma poparzone 80 procent ciała. Lekarze walczą o jego życie.

Chce zrozumieć, ale nie może się pogodzić. "Faktom" udało się porozmawiać z Arturem - bratem Piotra, czyli mężczyzny, który podpalił się w ubiegłym tygodniu na placu Defilad. Dla bliskich jest to rodzinna tragedia połączona z politycznym kontekstem, który trudno udźwignąć. - Znam go jako człowieka absolutnie zrównoważonego, który desperackich czynów nie robi. Żadna depresja, żadne wariactwo. To decyzja polityczna. Uznał, że ten krok jest konieczny. Chwała mu za odwagę i tylko za odwagę - podkreślił w rozmowie z "Faktami" pan Artur. Piotr to wykształcenia chemik, z zamiłowania poeta. W młodości działał w "Solidarności", a w wolnej Polsce został przedsiębiorcą. Demokrację poznaje od dołu, między innymi przez szkolenie samorządowców na temat funduszy unijnych. Bliscy mówią o nim: inteligentny człowiek, spokojny mąż, dobry ojciec.

Podpalił się, bo "sytuacja jest dramatyczna"

- Można go nie znać, ale się go lubi po prostu - ocenił pan Jacek, znajomy Piotra. W ubiegłym tygodniu spakował głośnik, zostawił listy i przyjechał do Warszawy. Tam, w pobliżu Pałacu Kultury i Nauki rozrzucił ulotki i podpalił się. "A dlaczego tak radykalna forma protestu? Bo sytuacja jest dramatyczna. Nie chodzi o to, że rząd popełnia mniej czy więcej błędów (każdy rząd to robi) ale, że ten rząd wstrząsa podstawami naszej państwowości i funkcjonowania społeczeństwa" - tłumaczył Piotr w swoim manifeście. - Jest odpowiedzialnym obywatelem, kocha wolność i demokrację - dodał Artur, brat protestującego mężczyzny. Piotr chodzi na każde wybory, ale nie angażuje się w działalność polityczną. Z dziećmi, które się doktoryzują, od zawsze rozmawiał o wolności i demokracji. Ostatnio częściej. Od ośmiu lat leczy się na depresję, ale funkcjonuje normalnie. Specjaliści przyczynę tak desperackiego kroku dostrzegają w chorobie. - Te osoby bardziej wrażliwe, mniej odporne psychicznie, łatwiej mogą ulegać zmianom nastroju - wskazuje doktor Jerzy Pobocha z Polskiego Towarzystwo Psychiatrii Sądowej w Szczecinie.

"Apeluję do polityków, żeby spróbowali się porozumieć"

Jednak bliscy w liście, który zostawił, nie widzą objawów choroby. - To jest logiczne, napisane dobrym językiem polskim. Widzę w tym po prostu Piotra - zapewnia pan Jacek. Mężczyzna, który dokonał aktu samospalenia w centrum stolicy, napisał w swoim manifeście, że sprzeciwił się "ograniczaniu wolności obywatelskich, łamaniu prawa i Konstytucji, marginalizowaniu i ośmieszaniu Polski na arenie międzynarodowej, zmianach w Trybunale Konstytucyjnym, sądach i prokuraturze, niszczeniu autorytetów i dzieleniu społeczeństwa". - Państwo może dobrze funkcjonować tylko wtedy, kiedy w podstawowych sprawach porozumienie między władzą a opozycją jest. Apeluję do polityków, żeby spróbowali się porozumieć, chociaż w podstawowych sprawach, najważniejszych dla kraju. O to Piotrowi chodziło, tak sądzę - tłumaczy pan Artur. Jego brat ma poparzone 80 procent ciała. Nadal jest w ciężkim stanie.

Mężczyzna podpalił się na placu Defilad

Katarzyna Górniak, Fakty TVN

Czytaj także: