Tematem sesji zaplanowanej na czwartek miała być tak zwana afera bemowska. Były wiceburmistrz tej dzielnicy oskarżył lokalne władze i urzędników, a także wiceprezydenta stolicy. Napisał o nepotyzmie, mobbingu, nadużywaniu władzy i niejasnościach przy inwestycjach.
Koryto jako "metafora"
Wyjaśnienia tej sprawy na sesji chcieli radni PiS, jednak nie odbyła się ona ze względu na brak kworum: listę obecności podpisało jedynie 18 z 60 radnych. Nie pojawiła się większość radnych PO.
Przyszli za to przedstawiciele stowarzyszenia Miasto Jest Nasze.
- Przynieśliśmy koryto, bo to metafora rządów Jarosława Dąbrowskiego w dzielnicy Bemowo. Rewelacje, które do nas docierają, świadczą, że zamienił dzielnicę w prywatny folwark - przekonuje Jan Śpiewak z MJN.Oburzenia nieobecnością radnych PO nie kryje Warszawska Wspólnota Samorządowa.
"Wstyd mi za to, że nie potrafią przyjść na sesję rady miasta i stawić czoła zarzutom, które padły pod adresem ich i ich kolegów partyjnych. Wstyd mi za to, że patologicznie pojmowana lojalność partyjna, spolegliwość i służalczość wobec partyjnych dysponentów ich karier, nie pozwalają im na wzięcie odpowiedzialności za losy miasta i wypełnianie ustawowych obowiązków" – ocenia w komunikacie wysłanym do redakcji Piotr Guział, burmistrz Ursynowa, który stał za referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz.
"Jak gimnazjaliści"
Przekonuje, że nieobecni radni oszukali mieszkańców, a poważne zarzuty zamiata się pod dywan, zaś próby wyjaśnienia sprawy są ucinane.
"Wasze zachowanie przypomina mi grupkę gimnazjalistów, którzy wagarują, bo boją się klasówki. Jeśli nie potraficie stawić czoła problemom, zrezygnujcie ze swoich funkcji" – stwierdza Guział. Wtóruje mu Jarosław Krajewski, radny Prawa i Sprawiedliwości.
- To jest zupełne niezrozumienie oczekiwań mieszkańców, którzy oczekują walki z nepotyzmem i korupcją. Platforma Obywatelska wykazała się pychą i arogancją, uciekając od tematu. To jest zła droga, nie potrafią wyciągnąć wniosków, żeby jednoznacznie powiedzieć, że w Warszawie nie ka korupcji i nepotyzmu - przekonuje Krajewski.
I dodaje, że sprawa trafiła już do prokuratury.
PiS: to już 8. taka sesja
Z kolei Maciej Wąsik (PiS) wyliczą, że kilka sesji nadzwyczajnych radni PO już ominęli – między innymi dotyczącą rewolucji śmieciowej czy prywatyzacji SPEC-u.
- W tej kadencji to już ósma nadzwyczajna sesja, na którą nie przyszli radni PO. W moim ocenie jest to niewykonanie obowiązku radnego. W tej chwili nie ma ważniejszej sprawy, niż wyjaśnienie "folwarku bemowskiego" - uważa Maciej Wąsik.
Odniósł się także do kontroli w bemowskim urzędzie, którą zleciła prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. - W mojej ocenie kontrola będzie się toczyła aż do rozmycia sprawy. Na pewne pytania można odpowiedzieć już - dodaje.
Przewodniczący klubu PO Jarosław Szostakowski wyjaśnił na zwołanym przed sesją briefingu, że radni Platformy zdecydowali się nie brać w niej udziału właśnie ze względu na trwającą w bemowskim urzędzie kontrolę.
Sporo zarzutów
Lista zarzutów byłego już wiceburmistrza jest długa: maltretowanie psychiczne pracowników urzędu; zatrudnienie w centrum promocji zdrowia i edukacji ekologicznej znajomej wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego; pracownik jednego z wydziałów miał zawierać dodatkowe umowy zlecenia z Bemowskim Centrum Kultury i dzielnicowym Biurem Finansów Oświaty; jeden z radnych dzielnicy korzysta z telefonu komórkowego opłacanego przez urząd, a jego żona podpisywała umowy zlecenia z centrum kultury; sprzęt elektroniczny zakupiony przez wydział informatyki miał być wypożyczany radnym, pracownikom urzędu i ich rodzinom; na Bemowie ma powstać przedszkole w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Udziałowcami inwestora mają być: pracownik centrum kultury i urzędu dzielnicy.
Wiceprezydent Jarosław Dąbrowski zarzuty ocenia jako brednie i zapowiada złożenie przeciw Bujskiemu pozwu o zniesławienie.
PAP/ran/mz
Źródło zdjęcia głównego: Miasto Jest Nasze