Palma jest dziś stałym elementem krajobrazu Warszawy, ale należy pamiętać, że jest także dziełem sztuki. "Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich", jak oficjalnie nazywa się sztuczne drzewo, to praca, która codziennie oddziałuje także na tych, którzy ze sztuką współczesną nie mają nic wspólnego. Początkowo miała być tymczasową instalacją budzącą zdziwienie i kontrowersje, ale z czasem stała się ikoną Warszawy.
Teraz praca trafia na salony, jako bohaterka wystawy "Co jest społeczne? Aktywność Zamku Ujazdowskiego w przestrzeni publicznej (1988-2014)". To ekspozycja poświęcona działaniom artystycznym CSW poza jego siedzibą. W Zamku Ujazdowskim prezentowane są realizacje Pawła Althamera, Christiana Boltanskiego, Maurizia Cattelana, Jenny Holzer, Krzysztofa Wodiczki i kilkunastu innych artystów. Można je oglądać do 23 września.
Piotr Bakalarski: Jaka przyszłość czeka palmę?
Joanna Rajkowska: Z tego co wiem, palma ma zostać usunięta w pewnym momencie, ale prawdopodobnie to bardzo daleka przyszłość, mam nadzieję, że tego nie dożyję. Liczę, że nie będę już musiała brać udziału w kolejnej nieprzyjemnej sytuacji, w której trzeba przewalczyć jakąś rację. Nie mam na to siły.
Sugeruje pani, że nie ma wpływu na los palmy, nie jest osobą decyzyjną?
Nigdy nie byłam. Wynajmuję 20 mkw. na rondzie de Gauelle’a i to całe moje prawo. Palma jest w tej chwili w depozycie Muzeum Sztuki Nowoczesnej, oni mają formalną, prawną i techniczną odpowiedzialność. Ale ich władza też jest żadna. Muzeum musi co roku odnawiać pozwolenie na zajęcia pasa drogi. Staramy się, żeby to pozwolenie trwało, ale w każdym momencie Zarząd Dróg Miejskich może powiedzieć "nie" i koniec. Jesteśmy całkowicie zależni od takich mechanizmów formalno-prawnych.
Nic nie zmieniło się na plus przez ponad dekadę? Przecież palma urosła do rangi symbolu miasta, pojawia się w jego materiałach promocyjnych...
Bezprawnie! Nie mają do niej praw autorskich.
Zamierza pani przedsięwziąć jakieś kroki w związku z tym?
Nie mam na to siły. Zresztą Muzeum Sztuki Nowoczesnej jest zależne od miasta. W związku z tym nie będziemy walczyć z miastem, które wydaje nam pozwolenie na istnienie palmy. To by było bez sensu. Pozbawilibyśmy się racji bytu - muzeum jako instytucja, a ja jako autorka. W MSN jest grupa światłych kuratorów, która wie na czym polega społeczna wartość tego projektu i wie, jak go wyeksponować. Ale w ratuszu pracuje grupa ludzi kurczowo trzymających się władzy o neoliberalnych poglądach, która po prostu nic z tego nie rozumie.
Z tego co pani mówi przebija wielki żal, a przecież palma to niemal pani pomnik, na pewno najbardziej znana praca.
Rzeczywiście moje nazwisko przyczepiło się do palmy, nie ma takiego artykułu, w którym byłaby bezpańska. Ludzie pamiętają, kto to zrobił, kto za tym stał przez te pierwsze lata heroicznej walki. Ciężko mi o tym mówić, bo nie lubię kombatanctwa, to zła energia, która wszystko niszczy. A palma była lekkim projektem, wybuchem sztubackiej radości i tak powinna pozostać. Nie chcę tego psuć gadaniem, jak było ciężko.
Czym się pani teraz zajmuje?
Będziemy budowali druga palmę z Michałem Rudnickim, tym samym architektem, który postawił ze mną tę warszawską. Nowa znajdzie się w niemieckim mieście Arnsberg w Zagłębiu Ruhry. Czekamy na umowę, przed nami jeszcze kupa pracy. Różnica w podejściu władz jest ogromna. Burmistrz to człowiek, który rozumie sztukę, współpracuje z plejadą artystów, spotyka się z nami i rozmawia. Sądzi pan, ze Michał Rudnicki czy ja kiedykolwiek spotkaliśmy się z panią prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz?
Pewnie byłoby ciężko….
Pan Tomasz Gamdzyk, który szczęśliwie zakończył już swoją karierę jak naczelnik wydziału estetyki i przestrzeni publicznej, ma prawdopodobnie podobny poziom świadomości, był zagorzałym przeciwnikiem palmy. Ostatnim jego dokumentem, który mam w archiwach jest nakaz rozbiórki palmy. To całkiem świeża historia, sprzed trzech lat.
W świetle tego co pani mówi kolejne pytanie może zabrzmieć nieco prowokacyjnie, ale proszę go tak nie traktować. Planuje pani coś jeszcze zrobić dla Warszawy?
W tej chwili nie planuje niczego, tylko kieruję się tam, gdzie jest instytucja, która jest w stanie przeprowadzić projekt. Projekty partyzanckie, czyli takie za którymi nie stoi instytucja artystyczna, są prawie niewykonalne. Z dotleniaczem mieliśmy problemy, palma się nie obroniła. Przez pierwsze lata, kiedy nie było MSN, ilość obowiązków, godzin, które spędziliśmy na rusztowaniu, absolutne manko finansowe, trauma wokół tego zniszczyła we mnie ten projekt. Nie dawałam rady, bo nie mogłam być jednocześnie biurem prasowym, biurem architektonicznym, prowadzić biurokrację, to jest po prostu niemożliwe, to zbyt duża rzecz. Póki co, żadnej instytucji nie przyszło do głowy, żeby zrobić ze mną jakiś projekt publiczny. Czasami, jak mnie ktoś zaprosi jak dziś na konferencję czy warsztaty to przyjeżdżam, ale generalnie jestem nieobecna w Warszawie. Nie jestem zwolenniczką krótkich akcji, nastawiam się na większe projekty, które trwają latami.
W 2012 roku, z okazji 10. urodzin, palma została oświetlona:
Palma oświetlona
Rozmawiał Piotr Bakalarski
Źródło zdjęcia głównego: mat. prasowe CSW