Chodzi o budynek przy ul. Brackiej 23. Miasto zwróciło kamienicę Warszawskiemu Towarzystwu Handlu Herbatą, przedwojennej spółce reaktywowanej przed ponad dekadą. Prezesem spółki została spadkobierczyni przedwojennych właścicieli, Zofia Bimali Horska-Zborowska. Sprawę zwrotową prowadził mec. Robert Nowaczyk, o którym głośno było ostatnio w związku z ujawnioną przez "Gazetę Wyborczą" aferą reprywatyzacyjną. Marzena K., była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości, to jego siostra.
To było korzystne dla spółki
Skąd w tej sprawie Marzena K.? Siostra mec. Nowaczyka nigdy nie była właścicielką nieruchomości przy Brackiej. Ale za 30 tys. zł odkupiła od WTHH roszczenia do nieopłaconego czynszu. Chodzi utracone korzyści za tzw. bezumowne korzystanie z budynku. Od miasta żąda ponad 9 mln zł odszkodowania za utracony zarobek. "Taką ścieżką idą dawni właściciele – gdyby nie pozbawiono ich własności mogliby zarabiać na kamienicach" – opisywała mechanizm "Wyborcza".
Umowa między Marzeną K. a WTHH zakłada, że w przypadku wygranej przed sądem, K. dostanie milion złotych, a cała reszta przypadnie spółce.
Proces w tej sprawie zakończył się w czwartek przed stołecznym sądem. Ale zanim się to stało, sąd przesłuchał w charakterze świadka mec. Roberta Nowaczyka. Bo to Nowaczyk zawarł w imieniu WTHH, jako jej pełnomocnik, umowę z Marzeną K., czyli własną siostrą.
Nowaczyk tłumaczył, że sprzedaż roszczeń było jedynym sposobem, by wystąpić do sądu z pozwem przeciwko miastu za bezumowne korzystanie z kamienicy. Spółka (czyli WTHH) nie miała żadnego majątku, nie było jej stać na wpis sądowy. Jednocześnie, jak podkreślał świadek, nie miała szans na zwolnienie z wpisu, bo - jak to ujął - posiadała kamienicę tylko "księgowo". Tymczasem wszelkie koszty z tytułu umowy wzięła na siebie Marzena K. – To było najbardziej korzystne rozwiązanie dla spółki – stwierdził Nowaczyk.
Umowa sprzeczna z zasadami
- To nie jest kwestia naprawienia kwestii dziejowych – mówił w swojej mowie końcowej mec. Adam Starczewski, pełnomocnik Marzeny K. - To jest po prostu normalne rozliczenie pomiędzy właścicielem, który nie posiada danej nieruchomości, a posiadaczem, który tę nieruchomość posiada. Warto zwrócić uwagę, że nie ma tutaj wyzyskania. Spółka nie została wyzyskana przez powódkę, panią K. Gdyby nawet dojść do przekonania, że kwota 30 tys. zł [za odkupienie roszczenia – red.] była zbyt niska, to mamy swobodę umów. Poza tym chodzi o roszczenia przyszłe i niepewne – dodał.
Wniósł o uwzględnienie powództwa, choć ubolewał, że sąd odrzucił wniosek o powołanie biegłego rewidenta, który mógłby zweryfikować zasadność żądanej przez Marzenę K. kwoty.
- Umowę [o sprzedaży roszczeń – red.] należy zważyć pod kątem celu jej zawarcia – mówiła mec. Aneta Kalisz, pełnomocniczka stołecznego ratusza. - W ocenie pozwanego [czyli ratusza – red.] umowa była sprzeczna z zasadami etycznego i uczciwego postępowania, a więc z zasadami powszechnie akceptowanych w społeczeństwie wartości i zasad moralnych. Cel tej umowy był zatem sprzeczny z zasadami współżycia społecznego – podkreśliła. Wniosła o oddalenie pozwu i obciążenie Marzenę K. kosztami procesu.
Wyrok w tej sprawie sąd ogłosi za niespełna dwa tygodnie, 7 lutego.
Marzena K. domaga się 34 mln odszkodowań
Piotr Machajski