Widmo likwidacji coraz głębiej zagląda w oczy Muzeum Techniki. Placówka tonie w długach i nie widać chętnych do podania pomocnej dłoni. Jeśli któreś z ministerstw nie rzuci koła ratunkowego, placówka pójdzie na dno.
O problemach finansowych Muzeum Techniki mówi się od 2012 r., ale teraz sytuacja robi się dramatyczna. Dwa tygodnie temu Pałac Kultury i Nauki wypowiedział umowę najmu. 30 września zasłużona placówka stanie się bezdomna. Władze Pałacu twierdzą, że nie miały wyjścia.
Biznes przed kulturą?
- Muzeum Techniki jest dla nas bardzo ważnym lokatorem, bo jest tutaj od początku. Przestrzenie były projektowane pod kątem tego użytkownika, dlatego jesteśmy silnie związani historycznie. Działalność placówki jest związana z charakterem Pałacu i chcielibyśmy, żeby tak zostało. Niestety, nie możemy akceptować sytuacji, w której muzeum nie płaci i nie przedstawia realnej propozycji uregulowania zadłużenia. Pałac Kultury jest miejską spółką i musi dbać o interesy miasta, także finansowe – mówi nam Ewelina Dudziak, rzeczniczka Pałacu Kultury.
Zaprzecza jednocześnie, że spółka przedkłada biznes nad kulturę. - Proszę pamiętać, że muzeum płaciło preferencyjnie 13,63 zł za m kw. powierzchni. To minimalna stawka przewidziana dla instytucji kultury mieszczących się w Pałacu. Kwota ta nawet w połowie nie pokrywa kosztów utrzymania powierzchni - wylicza Dudziak. Dla porównania komercyjne instytucje działające w tej części budynków (np. Cafe Kulturalna czy barStudio) płacą ok. 40 zł za metr. Firmy wynajmujące biura w części wysokościowej muszą tę kwotę pomnożyć jeszcze przez dwa.
Ewelina Dudziak podkreśla, że wypowiedzenie umowy nie jest ostateczne. Jeśli dług zostanie uregulowany, muzeum nie będzie musiało szykować kartonów.
W placówce nastroje są jednak pesymistyczne. - Rozważamy najgorszy scenariusz, szczególnie że krążą już sępy i oglądają kubaturę. To zastanawiające, bo póki żyjemy, sępy nie powinny latać - zauważa z wisielczym humorem Piotr Mady, dyrektor Muzeum Techniki.
Koniec kroplówki
Niewątpliwie 8 tys. m kw. w ścisłym centrum miasta to łakomy kąsek nie tylko dla sępów, ale też dla prawdziwych rekinów biznesu. Jednak w Pałacu zapewniają nas solennie, że na razie nowego najemcy nie szukają.
W ostatnich latach placówka prowadzona przez Naczelną Organizację Techniczną była uzależniona od kroplówki z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W tym roku został ona odcięta i budżet się zawalił. Wpływy z biletów to niespełna 2 mln zł, do skromnego funkcjonowania placówki potrzeba ok. 8 mln zł.
Jak słyszymy w ministerstwie, wniosek o 5 mln zł został negatywnie oceniony przez zespół interdyscyplinarny ds. działalności upowszechniającej naukę. Eksperci uznali wniosek za zbyt ogólnikowy. Drobiazgowo wytknęli m.in. "brak programów planowanych konferencji i seminariów, nazwisk zaproszonych prelegentów, liczby planowanych wystąpień; brak informacji o tematyce warsztatów i form ich przeprowadzenia; brak danych dot. liczby i rodzajów obiektów prezentowanych w trakcie wystaw; brak informacji liczby planowanych publikacji, ich objętości i tematyki; brak informacji na temat standardów digitalizacji i określenia, które obiekty zostaną nim objęte".
Zastrzeżenia wzbudziło także wpisanie we wniosku planów inwestycyjnych, których nie można podciągnąć pod upowszechnianie nauki. Tymczasem, jak przekonuje nas Katarzyna Zawada z ministerstwa nauki, resort może wspierać tylko konkretne zadania popularyzatorskie, a nie finansować bieżącą działalność placówki, która nie jest państwowa (prowadzi ją organizacja pozarządowa - Naczelna Organizacja Techniczna). - Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie może być jedynym podmiotem, na którym ciąży odpowiedzialność za funkcjonowanie muzeum. Minister nauki nie ma podstaw prawnych do stałego finansowania muzeum - tłumaczy Zawada.
Dyrektor Mady ripostuje, że w ostatnich latach zasady były takie same i muzeum pieniądze dostawało. - Udzielane w latach 2011-15 dotacje dotyczyły wsparcia określonych zadań realizowanych i nie zapewniały pokrycia całości kosztów funkcjonowania muzeum - odpowiada lakonicznie rzeczniczka resortu.
Minister rozważa
W maju w kancelarii prezydenta odbyło się spotkanie, na którym przedstawiciele ministerstw nauki, rozwoju, kultury, a także urzędu miasta, NOT i muzeum radzili nad jego przyszłością.
- W konkluzji stwierdzono, że w celu znalezienia rozwiązania niezbędne jest zaangażowanie ze strony NOT-u, który musi wystąpić z inicjatywą o formalne przekształcenie Muzeum Techniki i Przemysłu w muzeum państwowe. Tylko przekształcenia prawne umożliwią stałą pomoc finansową rządu - przekazuje nam Katarzyna Zawada.
Tyle że placówka zabiega o upaństwowienie już od 2014 r. Wtedy to uznano, że najlepszym do przejęcia instytucji będzie Muzeum Gospodarki.
- Mamy kilka segregatorów pism, w których deklarujemy chęć oddania muzeum państwu, a jednocześnie jesteśmy gotowi je współprowadzić. To model sprawdzony choćby w przypadku Muzeum Piłsudskiego w Sulejówku - dowodzi Ewa Mańkiewicz-Cudny, prezes NOT.
W 2015 r., po zmianie władzy, NOT potwierdził wolę przekazania placówki państwu, ale Ministerstwo Rozwoju (jest prawnym następcą zlikwidowanego Ministerstwa Gospodarki) nie podchodzi do pomysłu ze specjalnym entuzjazmem. Odpowiedź podsekretarza stanu w resorcie na interpelację posła Marcina Święcickiego w sprawie przyszłości muzeum była tak ogólnikowa, jak sobie to tylko można wyobrazić: "Uprzejmie informuję, iż Minister Rozwoju rozważa zaangażowanie się w rozwiązanie przedmiotowej sprawy".
Sprawdzamy u źródła. - W tej chwili pomysł się tworzy, trwają nieoficjalne rozmowy. Na razie nie mogę zdradzić żadnych szczegółów - słyszymy od Marty Lau, rzeczniczki ministerstwa kierowanego przez Mateusz Morawieckiego.
Miasto nie ingeruje
Pewne jest, że przejęciem muzeum nie jest zainteresowany warszawski urząd miasta. - Miasto prowadzi tylko muzeum tożsamościowe, związane z historią Warszawy. Muzeum Techniki raczej nie mieści się w tym modelu - wyjaśnia Agnieszka Kłąb. Odnosi się też do wypowiedzenia umowy przez Pałac Kultury. - Niezależnie od tego, o jakiego najemcę chodzi, gdy dochodzi do zaległości finansowych, instytucja samorządowa musi zareagować. Od dawna nie podnosiliśmy czynszu, który jest bardzo niski, to jest w pewnym sensie forma dofinansowania muzeum - dodaje.
Częścią zbiorów zainteresowany były inne samorządy, ale NOT chciałby uniknąć rozpraszania muzealnej kolekcji.
Kopernik milczy
Może jednak rozwiązania należy szukać nie w ministerstwach, nie w ratuszu, ale w Centrum Nauki Kopernik? To instytucja, która odniosła ogromny sukces, ewidentnie jest jej za ciasno i nie chodzi tylko o budynek, lecz także o pierwotnie nakreślone ramy programowe. Czy dynamiczne i zamożne centrum nie mogłoby wchłonąć zasłużonego muzeum, które znalazło się w poważnych tarapatach?
- Jesteśmy gotowi podjąć takie rozmowy, ale Kopernik musiałby wyrazić wolę takiego rozszerzenie działalności, a przede wszystkim musiałbym dostać dodatkowe pieniądze - zauważa Mańkiewicz-Cudny.
Piotr Mady takiego scenariusza też nie wyklucza. - Jeśli muzeum miałoby przestać istnieć, to lepiej połączyć je z inną instytucją. Każde rozwiązanie jest lepsze niż śmierć, a optymalne byłoby takie, które pozwoli nam nie tylko trwać, ale też rozwijać się - opowiada dyrektor. Przyznaje jednak, że modele funkcjonowania obu instytucji są skrajnie różne: Kopernik jest nastawiony na eksperyment, Muzeum - na eksponat. - Nigdy nie będziemy placem zabaw, ale możemy się logicznie uzupełniać. Należałoby określić precyzyjnie granice funkcjonowania. Jestem w stanie wyobrazić sobie taki mariaż - dodaje.
Druga strona sprawy na razie komentować nie chce. - Jeśli będzie oficjalna, to się odniesiemy. Dziś byłoby to bardzo niezręczne - słyszymy w Koperniku.
Czarny scenariusz
Działać trzeba szybko. Choć prezes NOT nie chce nawet używać słowa "likwidacja", to czarnego scenariusza wykluczyć można. - Jeśli w lipcu nie uda się rozwiązać problemu, to będziemy musieli zamrozić muzeum, tzn. zdeponować eksponaty w bezpiecznym miejscu - podsumowuje Ewa Mańkiewicz-Cudny.
Historia placówki sięga 1875 r., kiedy to powstało Muzeum Przemysłu i Rolnictwa. Wiele zbiorów zniszczono podczas II wojny światowej. W 1952 r. z inicjatywy grona inżynierów muzeum reaktywowano. Trzy lata później otrzymało siedzibę w nowym Pałacu Kultury i Nauki. W ciągu ponad 60 lat zgromadziło cenne zbiory, m.in. kolekcję motocykli i odbiorników radiowych. Może się pochwalić także machiną rachunkową warszawskiego zegarmistrza Izraela Abrahama Staffela z połowy XIX wieku i pierwszą na świecie ręczną kamerą Kazimierza Prószyńskiego (z 1911 r.).
Piotr Bakalarski