Miało być mniej samolotów na Bemowie, władze lotniska złożyły odwołanie

Lotnisko na Bemowie
Lotnisko na Bemowie
Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
Lotnisko na BemowieMateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl

Samoloty z bemowskiego lotniska dla jednych stanowią wizytówkę dzielnicy. Innych do szewskiej pasji doprowadza ich warkot, więc poszli na wojnę z lotnikami. Kilka lat domagali się cichego nieba nad Warszawą i ostatecznie przekonali urzędników: ratusz chce ograniczyć ruch samolotów. Lotnisko broni nie składa, właśnie odwołało się od tej decyzji.

Pierwszy samolot z portu Warszawa-Babice, zwanego potocznie lotniskiem na Bemowie, odleciał w połowie XX wieku. Lądowali tu m.in. Nikita Chruszczow i Richard Nixon, a występowali m.in. Michael Jackson i Madonna. Na Bemowie wyszkoliły się tysiące lotników.

W przeszłości lotnisko zajmowało niemal całą dzielnicę, ale na początku lat 80. XX w. zostało znacznie zmniejszone. Pozostał jeden pas startowy, drugi zmieniono w ulicę Powstańców Śląskich. Dlatego jest taka szeroka.

Mieszkańcy skarżą się na hałas

W 2011 roku Zbigniew Franczak, założyciel i prezes stowarzyszenia Ciche Niebo nad Warszawą, które reprezentuje pokrzywdzonych hałasem mieszkańców, kupił segment na Żoliborzu. Wraz z nadejściem wiosny nad dzielnicą pojawiły się samoloty, a Franczakowi zaczął przeszkadzać ich dźwięk.

- Było potwornie głośno. Jestem prawnikiem, więc zacząłem drążyć temat lotniska z prawnej perspektywy. Przy okazji okazało się, że takich osób jak ja, cierpiących z powodu hałasu, jest więcej. W 2012 roku założyliśmy stowarzyszenie. Wiedziałem, że sam nie dam rady z tym walczyć - opowiada Franczak.

Wylicza, że aktualnie w stowarzyszeniu działa kilkuset aktywistów, ale nie wszyscy formalnie do niego należą.

"Ludziki z dołu nic nie mogą"

Franczak tłumaczy, że stowarzyszeniu nie chodziło tylko o sam hałas, ale też między innymi o to, że lotnisko nieuczciwie - jego zdaniem - mierzy jego poziom. Jego zdaniem, pomiary są wykonywane w nieodpowiednich miejscach, przy Parku Kaskada i na terenie lotniska.

- Według przepisów przyrząd pomiarowy ma stać, na przykład na wysokości czterech metrów, ale nie wiadomo gdzie. To zależy od topografii terenu. Kiedyś obowiązywał zapis, że ma stać w linii startu nie dalej niż dwa kilometry od progu startowego i to było zasadne. Natomiast przyrząd w parku Kaskada wyłapuje niespełna kilkanaście procent przelatujących samolotów, bo wokół ma silne tło akustyczne zagłuszające pomiary: ruch uliczny z Trasy AK i z ulicy Słowackiego. Jest też otoczony przez krzaki i zarośla - mówi prezes stowarzyszenia.

Franczak twierdzi, że pomiary powinny obejmować dwie strefy: mieszkaniową (norma 60 decybeli) i tereny związane z pobytem dzieci i młodzieży (norma 55 decybeli): - Nie ma żadnego przyrządu na terenie szkoły czy przedszkola, a tych w strefie oddziaływania kręgu jest kilkadziesiąt. Samoloty z lotniska startują w dwóch kierunkach i zaraz po starcie już powinien być monitoring.

Dodaje, że najbardziej słychać wycie w okolicy ulicy Maczka, a na hałas skarżą się też mieszkańcy ościennych dzielnic jak Żoliborz czy Bielany, a nie tych bezpośrednio przy lotnisku.

Krąg nadlotniskowy i punkty pomiaru hałasu Mapa google

Ratusz wziął sprawy w swoje ręce

Przełom nastąpił 7 czerwca. Miejskie Biuro Ochrony Środowiska nałożyło na lotnisko ograniczenia i zmniejszyło liczbę dozwolonych operacji lotniczych między godzinami 8 a 22.

- Może ich być do 100 dziennie i 10 na godzinę - precyzuje Dominika Wiśniewska ze stołecznego ratusza.

Zapytaliśmy lotnisko, ile lotów obecnie odbywa się każdego dnia. Do momentu publikacji artykułu, nie dostaliśmy odpowiedzi. Według Franczaka, to nawet 500 startów i lądowań dziennie.

Wiśniewska dodaje, że decyzją urzędników każdy samolot będzie musiał być wyposażony w urządzenie, które pozwoli zidentyfikować tor lotu. - Stawiamy na procedury rejestracji oraz lokalizacji samolotów i śmigłowców, dokonywanie bieżącej rejestracji wszystkich typów operacji lotniczych i comiesięczne przekazywanie do urzędu danych zawartych w tym rejestrze - wylicza Wiśniewska.

Urzędnicy wzięli się też za wspomniane wcześniej punkty pomiaru hałasu. - Biegły wziął pod uwagę obszar, na jaki oddziałuje hałas związany z przelotami, w tym lotami po kręgu. Na tej podstawie określił liczbę minimum dziewięciu punktów pomiarowych. Stwierdził też, że obecne punkty są niewystarczające, ustawione w niewłaściwej merytorycznie lokalizacji. Przez to pomiary nie odzwierciedlają skali faktycznego oddziaływania - wyjaśnia Wiśniewska.

Zdaniem urzędników, lokalizacja punktów pomiarowych powinna obejmować nie tylko tereny w bezpośrednim sąsiedztwie lotniska, ale również obszar wzdłuż całego 22-kilometrowego kręgu nadlotniskowego: Bemowo-Osmańczyka, Piaski, Zatrasie, Słodowiec, Sady Żoliborskie, Marymont, Rudę, Młociny, Klaudyn i Wólkę Węglową.

Lotnisko ma czas do końca marca 2020 roku na wprowadzenie zmian.

"Wyimaginowane problemy"

Jeśli faktycznie lotnisko będzie zmuszone tak drastycznie ograniczyć liczbę lotów, jego dni mogą być policzone.

Andrzej Kropiwiec, dyrektor Centrum Usług Logistycznych, które zarządza lotniskiem na Bemowie, nie wybiega myślami tak daleko w przyszłość. - Takie gdybanie nie ma sensu, jeszcze nic nie jest przesądzone. Mamy nadzieję, że do tych ograniczeń nigdy nie dojdzie - mówi.

W czwartek lotnisko złożyło odwołanie od decyzji ratusza. - Teraz czekamy na to, co będzie dalej. Naszym zdaniem ta decyzja jest chybiona i zarzutów wobec niej mamy bardzo dużo - uważa Kropiwiec.

Jednocześnie przyznaje, że problemy z hałasem były od zawsze. - Nigdy jednak nie sądziliśmy, że to pójdzie aż w taką stronę. Te problemy może były nawet bardziej wyimaginowane, bo pomiary, które robiliśmy, przekraczały normy tylko na poziomie granicy błędu. Takich przekroczeń było kilka w ciągu roku i generowały je głównie służby, takie jak pogotowie czy policja - twierdzi Kropiwiec.

Nie zgadza się też z tym, co napisał biegły. - W roku 2017, kiedy decyzją urzędników musieliśmy zainstalować dodatkowe przyrządy pomiarowe, nie było większych uchybień - twierdzi.

"Nie jest tak, że teraz jakiś ludek wymyśli sobie, że coś tam postawi"

Decyzja ratusza wywołała też emocje wśród mieszkańców innych części Warszawy. Jedni nie kryli radości, inni przypominali, że samoloty to część tożsamości dzielnicy, o którą też powinno się dbać. Byli też tacy, którzy poszli jeszcze dalej i zwrócili uwagę, że "teren [lotniska - red.] jest łakomym kąskiem dla dewelopera".

Wyobraźnię porusza też fakt, że Franczak jest jednocześnie prezesem spółki Vela Investment, która zajmuje się... nieruchomościami. Niektórzy podejrzewają, że działa na rzecz likwidacji lotniska po to, by budować tam osiedle.

- Mam 70 lat i w tej chwili nie prowadzę aktywności deweloperskiej, a moje spółki tylko zarządzają nieruchomościami. Jestem rentierem - odpiera zarzuty Franczak. I dodaje: - To szczucie ludzi na nas, tym bardziej że o deweloperach zazwyczaj nie mówi się dobrze.

Przekonuje też, że zdobycie 200-hektarowej działki, na której leży lotnisko, nie jest takie proste. - Ten teren należy do państwa i zarządza nim Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jeśli jakikolwiek podmiot chciałby go kupić, wymagałoby to zmiany planu zagospodarowania. Nie jest tak, że teraz jakiś ludek wymyśli sobie, że coś tam postawi. Mały, średni czy nawet duży deweloper nie jest w stanie zdobyć takiego terenu - argumentuje.

Wiceburmistrz z branży

Oliwy do ognia dolał zastępca burmistrza Bemowa Maciej Lasek, były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, którą kierował tą instytucją w czasie, gdy ta zajmowała się katastrofą w Smoleńsku.

Lasek na Twitterze napisał: "Z jednej strony władze Warszawy twierdzą, że nie jest ich celem zamknięcie lotniska. Z drugiej, teren jest własnością Skarbu Państwa i zarządzany przez CUL (MSWiA). Jeżeli odejdzie większość podmiotów, to nie będzie opłacalne utrzymanie tak dużego terenu".

Trudno powiedzieć. Z jednej strony władze Warszawy twierdzą, że nie jest ich celem zamknięcie lotniska. Z drugiej, teren jest własnością skarbu państwa i zarządzany przez CUL (MSWiA). Jeżeli odejdzie większość podmiotów, to nie będzie opłacalne utrzymanie tak dużego terenu.— Maciej Lasek (@LasekMaciej) June 24, 2019

W rozmowie z tvnwarszawa.pl Maciej Lasek precyzuje, że ograniczenie do 10 operacji na godzinę spowoduje, że po kręgu jednocześnie będą mogły latać co najwyżej dwa samoloty. - A jeśli dojdzie do tego start policji czy pogotowia, to jeszcze mniej. Wprowadzenie tych ograniczeń doprowadzi do likwidacji lotnictwa sportowego i cywilnego, to po prostu będzie nieopłacalne - przewiduje.

- Lotnisko oznacza większe wpływy do kasy miasta. Tu przebiega także ostatni klin napowietrzający Warszawę. Inne zostały zabudowane, a to ma wpływ na jakość powietrza. Lotnisko może być wykorzystywane do ewakuacji w czasie kryzysów. Chodzi o bezpieczeństwo, tym bardziej że bazę mają tu też śmigłowce pogotowia czy policji - przekonuje.

Jak dodaje, nie byłoby konfliktu, gdyby polityka zagospodarowania terenu była spójna. - Nieskrępowany rozwój urbanistyczny będzie skutkował takimi właśnie protestami czy poczuciem krzywdy. Jest tu jednak pole do rozmów, do kompromisu i lotnisko jest gotowe do merytorycznej dyskusji - podkreśla.

Stowarzyszenie zapowiada pozwy

Ale jednocześnie na Twitterze Lasek też podał informacje o związku Franczaka z branżą deweloperską.

Franczak odpowiada: - To jest urzędnik lotnik, który działa jako poplecznik lobby lotniczego. Przecież jest oczywiste, że weźmie stronę lotniska. Będziemy się bronić, to godzi w dobre imię. W tej sprawie są szykowane pozwy, kilka osób jest wytypowanych do powództwa cywilnego, a pan Lasek jako pierwszy.

Maciej Lasek kontruje, że podał dalej wpis z informacjami z KRS: - To są fakty i każdy z tego kontekstu może odczytać, to co chce. Za podawanie prawdziwych informacji nie ma kar.

Urząd dzielnicy w oficjalnym stanowisku przekonuje, że przed zabudową chronią ten teren zapisy prawne. "Obecnie obowiązujące Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Warszawy dla tego terenu przewiduje zachowanie funkcji lotniska cywilnego. Urząd Dzielnicy Bemowo nie posiada jakichkolwiek dokumentów, z których wynikałaby możliwość przyszłego przeznaczenia tych terenów pod zabudowę inną niż związana z funkcją lotniska" - czytamy w komunikacie.

"Nie" dla zabudowy lotniska

Z kolei burmistrz Bielan Grzegorz Pietruczuk przyznaje, że mieszkańcy skarżą się czasem na hałas, a najbardziej ci ze Słodowca, Rudy czy Piasków. - Szczególnie jeśli mieszkają na najwyższych piętrach i samoloty latają co kilkadziesiąt sekund. Dlatego w czasie ubiegłej kadencji w 2018 roku rada dzielnicy w oficjalnym stanowisku sugerowała ograniczenie ruchu na lotnisku - przypomina burmistrz.

Pietruczuk podkreśla jednak, że rada była za ograniczeniem, a nie likwidacją.

- Jesteśmy przeciwko zabudowie lotniska. Tam musi pozostać klin powietrzny i jako burmistrz Bielan będę o to walczył. To jest szczególnie ważne teraz, kiedy powietrze jest bardzo zanieczyszczone - argumentuje. I dodaje: - Trochę szkoda, że aeroklub w porę nie zareagował na ten konflikt i nie poszedł na jakiś kompromis.

Wszystko w rękach SKO

Lotnisko odwołało się od decyzji ratusza ograniczającej loty, teraz sprawa trafi do Samorządowego Kolegium Odwoławcze. To ono zdecyduje, czy utrzymać w mocy zaskarżoną decyzję, uchylić ją, czy może umorzyć postępowanie odwoławcze. A to może potrwać, bo - jak tłumaczy Dominika Wiśniewska z ratusza - termin rozpatrzenia takiego odwołania należy już do samego SKO.

Marcela Pęciak

Pozostałe wiadomości

O ponad 50 milionów złotych przekroczyła zakładany budżet najtańsza oferta na budowę nowego gmachu Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego. Uczelnia musi znaleźć dodatkowe środki albo powtórzyć przetarg.

Uniwersytet Warszawski chce budować w pobliżu kładki. Ale oferty przekroczyły budżet

Uniwersytet Warszawski chce budować w pobliżu kładki. Ale oferty przekroczyły budżet

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Od piątku w Świątyni Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie będzie można oglądać "Wiejskie chaty pośród drzew". Pod tą nazwa kryje się jedyny obraz Vincenta van Gogha znajdujący się w polskich zasobach. Jego autentyczność potwierdzili m.in. eksperci Muzeum van Gogha w Amsterdamie.

Latami leżał na strychu. To jedyny obraz van Gogha w polskich zbiorach. Trafił na wystawę

Latami leżał na strychu. To jedyny obraz van Gogha w polskich zbiorach. Trafił na wystawę

Źródło:
PAP

Na budowie bemowskiego odcinka drugiej linii metra dokonano archeologicznego odkrycia. Odnaleziono fragmenty wiejskiej chałupy z czasów Jagiellonów, ceramikę kuchenną i ekskluzwną czy kości zwierzęce. Znaleziska to ślady podwarszawskich osad, które funkcjonowały tu w XV wieku.

Na budowie metra odnaleźli pozostałości średniowiecznej chałupy

Na budowie metra odnaleźli pozostałości średniowiecznej chałupy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prawie dwa promile alkoholu miał kierowca samochodu, który dachował na trasie S17 w miejscowości Żabianka koło Garwolina (Mazowieckie). W wyniku wypadku ranny został pasażer auta. Kierującemu grożą trzy lata więzienia.

Wjechał w barierki, potem dachował. Policja: kierowca miał 1,8 promila

Wjechał w barierki, potem dachował. Policja: kierowca miał 1,8 promila

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Uczelniana Komisja Wyborcza Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oświadczyła, że anulowanie kandydatury profesor Agnieszki Cudnoch-Jędrzejewskiej na rektora "jest przedwczesne". W piątek, kilka dni przed wyborami, rektor WUM prof. Zbigniew Gaciong nałożył na swoją kontrkandydatkę karę dyscyplinarną, która - w jego ocenie - uniemożliwiała jej start w wyborach. W sprawę zaangażowało się Ministerstwo Zdrowia.

Zaostrza się spór na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Komisja broni kontrkandydatki rektora

Zaostrza się spór na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Komisja broni kontrkandydatki rektora

Źródło:
PAP

Nowe zapisy w regulaminie parkingów Parkuj i Jedź zaczną obowiązywać w niedzielę, 28 kwietnia. Kierowcy będą mogli pozostawić samochody przez cały weekend, również w nocy. Zmienią się stawki za parkowanie bez biletu komunikacji miejskiej. Wiele zmian dotyczy także posiadaczy samochodów elektrycznych i hybrydowych.

Ważne zmiany w regulaminie parkingów P+R wchodzą w życie w niedzielę

Ważne zmiany w regulaminie parkingów P+R wchodzą w życie w niedzielę

Źródło:
PAP

Bulwary od Wybrzeża Kościuszkowskiego po Gdańskie są zabytkiem. Nie przejęło się tym trzech młodych mężczyzn, którzy postanowili pokryć sprayem aż dziewięć metrów muru. Na widok strażników miejskich zaczęli uciekać.

Graffiti na zabytkowych bulwarach. Trzy osoby zatrzymane

Graffiti na zabytkowych bulwarach. Trzy osoby zatrzymane

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Akademia Pedagogiki Specjalnej, która dzierżawi domki na Osiedlu Przyjaźń, nakazała studentom opuścić akademiki do 9 maja, czyli jeszcze w trakcje trwania semestru letniego. W sprawie interweniowali stołeczna radna i ratusz. Urzędnicy zapewnili, że studenci mogą podpisać trzymiesięczną umowę z miastem. To uratuje ich przed wyprowadzką tuż przed sesją egzaminacyjną.

Kazali się wyprowadzić studentom z osiedla, reaguje stołeczny ratusz. "Dziwi nas postępowanie uczelni"

Kazali się wyprowadzić studentom z osiedla, reaguje stołeczny ratusz. "Dziwi nas postępowanie uczelni"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Do 87-letniej kobiety zadzwonił mężczyzna podający się za pracownika banku. Przekonywał, że jej pieniądze są zagrożone, a on ma je ochronić. Zmanipulowana podczas rozmowy 87-latka z Bielan, przekazała oszustom oszczędności swojego życia. Straciła 160 tysięcy złotych.

Ostrzegał przed włamaniem do domu i kradzieżą pieniędzy. Sam był oszustem

Ostrzegał przed włamaniem do domu i kradzieżą pieniędzy. Sam był oszustem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Nietrzeźwy kierowca wybrał się w niedzielę nad ranem na zakupy. Jazdę po Ciechanowie szybko zakończył na hydrancie, z którego po uderzeniu auta "woda lała się strumieniami". 21-latek zdarzenie zgłosił jednak uczciwie policji. Badanie wykazało, że miał 1,5 promila.

Pijany wjechał w hydrant, "woda lała się strumieniami"

Pijany wjechał w hydrant, "woda lała się strumieniami"

Źródło:
tvnwarszwa.pl

Na trasie S2, za węzłem Lotnisko, w porannym szczycie zderzyły się trzy samochody osobowe. Reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz ustalił, że w kolizji nikt nie ucierpiał. Były jednak spore utrudnienia.

Zderzenie trzech aut na trasie S2, kierowcy utknęli w korku

Zderzenie trzech aut na trasie S2, kierowcy utknęli w korku

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

Miejscy ogrodnicy razem z mieszkańcami posadzili w Warszawie pierwszy mikrolas, wykorzystując metodę japońskiego botanika. Zieleniec powstał u podnóża Kopca Powstania Warszawskiego.

Pierwszy w Warszawie mikrolas według metody japońskiego botanika

Pierwszy w Warszawie mikrolas według metody japońskiego botanika

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna zatrzymali 23-latka, który uszkodził przypadkowe auto. Podczas przesłuchania mężczyzna tłumaczył, że "ze złości". Grozi mu pięć lat więzienia.

"Była to zwyczajnie głupota ze złości". Odpowie za uszkodzenie samochodu

"Była to zwyczajnie głupota ze złości". Odpowie za uszkodzenie samochodu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Warszawscy strażnicy miejscy z patrolu rzecznego pomogli 60-latkowi, który próbował postawić żagiel na kajaku. Niestety wpadł do wody i miał problem, by wrócić do kajaku.

Chciał postawić żagiel na kajaku, wpadł do wody

Chciał postawić żagiel na kajaku, wpadł do wody

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kilka minut utrudnień dla pasażerów i strachu o życie małego psa, który wyswobodził się z obroży i wpadł na tory metra na stacji Kondratowicza. Zdarzenie skończyło się szczęśliwie, ale Metro Warszawskie apeluje do opiekunów czworonogów o prawidłowe i odpowiedzialne przewożenie pupili.

Pies "uwolnił się z obroży" i wpadł na tory metra

Pies "uwolnił się z obroży" i wpadł na tory metra

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Straż miejska wezwała policję do handlarza truskawkami, który wystawił nielegalnie swoje stoisko na placu Defilad. Mężczyzna zagroził strażnikom, że "obetnie im nogi i utopi w Wiśle". Został zatrzymany.

Groził strażnikom, że "obetnie im nogi i utopi w Wiśle"

Groził strażnikom, że "obetnie im nogi i utopi w Wiśle"

Źródło:
tvnwarszawa.pl