W poniedziałek zapadnie wyrok w jednym z najbardziej intrygujących procesów poszlakowych - Mariusza B. oskarżonego o zabójstwo czterech osób, w tym 18-latki i księdza. Choć nie odnaleziono żadnego ciała, B. początkowo skazano na dożywocie. Wyrok ten został uchylony w 2016 r.Wyrok ma wydać Sąd Okręgowy w Warszawie jako sąd I instancji. Prokuratura żąda dożywocia za każde z zabójstw, obrona wnosi o uniewinnienie.W pierwszym procesie w 2014 r. sąd skazał 39-letniego dziś Mariusza B. na dożywocie. Uznano go za winnego zabójstwa czterech osób: męża i córki swej kochanki (w 2006 r.), uczestnika kursu tańca, który z nią tańczył (w 2007 r.) oraz księdza (w 2008 r.), który miał molestować B. Sąd orzekł, że B. może ubiegać się o przedterminowe zwolnienie po 40 latach kary.Drugi oskarżony Krzysztof R. otrzymał karę 9 lat więzienia za pomoc B. w zacieraniu śladów zbrodni. Dodatkowo zasądzono od oskarżonych po 50 tysięcy złotych dla wdowy i córek jednej z ofiar.
Cztery zabójstwa, żadnego ciała. Wkrótce wyrok w niezwykłej sprawie
Poszlakowy proces
- Sprawa jest też nietypowa między innymi dlatego, bo fałszywego alibi oskarżonemu dostarcza matka i żona ofiar, która od początku z oskarżonymi się solidaryzuje - mówił wtedy prokurator Przemysław Nowak. Zeznania Małgorzaty D. - która była formalnie pokrzywdzoną w sprawie - sąd uznał za fałszywe i zawiadomił o tym prokuraturę; śledztwo w tej sprawie zawieszono do prawomocnego wyroku wobec B.Ówczesny obrońca B. mec. Jan Woźniak mówił, że jeśli w poszlakowym procesie istnieje choć cień wątpliwości, to nie może być wyroku skazującego, bo na to sąd musi mieć "101 procent pewności".Sąd Okręgowy uznał, że choć nie odnaleziono ciała żadnej z ofiar, to wina B. "nie budzi żadnych wątpliwości", bo świadczą o tym powiązane ze sobą dowody pośrednie. W uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Celej wymieniał m.in. początkowe przyznanie się B. do winy, billingi połączeń B., zeznania przyjaciół i rodzin ofiar oraz opinię psychologiczną, a także osmologiczną. Według sędziego nie była to typowa sprawa poszlakowa, bo początkowo podejrzani przyznali się do winy, z czego się potem wycofali.
- Oskarżony w sposób wyrafinowany i bezwzględny pozbawił życia czworga ludzi - mówił sędzia Celej. Część materiału dowodowego była niejawna dla ochrony dobrych obyczajów; z tego powodu niektóre wątki sprawy sędzia pominął w ustnym uzasadnieniu.
"Patologiczny układ"
Mariusz B. w latach 90. poznał księdza jednej z warszawskich parafii. Duchowny zaopiekował się nastoletnim chłopcem pochodzącym z rozbitej rodziny. W kościele B. poznał małżeństwo Małgorzatę i Zbigniewa D. i u nich zamieszkał.
Dożywocie za cztery morderstwa, ciał nie odnaleziono. Będzie ponowny proces?
Zdaniem sądu "doszło do swoistego trójkąta". Potem kobieta odeszła od męża i zamieszkała z B., który został ojcem jej drugiej córki. Według prokuratury, w kwietniu 2006 r. B. uprowadził Zbigniewa D. i zmusił go do podpisania wartej 2 miliony złotych polisy ubezpieczeniowej na rzecz żony. Kilka dni później miał ponownie uprowadzić D. i jego 18-letnią córkę Aleksandrę oraz udusić ich w okolicach Pułtuska.
Sędzia mówił, że motywem zbrodni było "skumulowanie się negatywnych emocji B. wobec patologicznego układu" między nim a małżeństwem D. Aleksandra mogła paść ofiarą mordu, bo weszła w konflikt z matką - uznał.
Tancerz i ksiądz
Kolejną osobą którą miał zabić B. był 55-letni Henryk S. Według sądu, B. odczuwał zazdrość wobec tego "szarmanckiego dżentelmena", a ponadto liczył na zdobycie jego pieniędzy. 55-letni tancerz Henryk S. miał zginąć, bo adorował Małgorzatę D. na kursach tańca. B. zmusił S. przed śmiercią do podania numerów PIN kart bankomatowych oraz próbował wyłudzić od jego rodziny 50 tysięcy złotych.
Ostatnią ofiarą B. miał być ksiądz zamordowany w 2008 r. w okolicach Pułtuska. Po duchownym znaleziono tylko pusty samochód, ciała nie. Według sądu zabójstwo ks. Piotra Sz. nastąpiło z motywacji "odwetu za wykorzystanie seksualne".
"Ponadprzeciętna inteligencja"
Biegli psychologowie stwierdzili u B. osobowość psychopatyczną, tendencję do kłamania (wskazywał np. policji rzekome miejsca ukrycia zwłok, gdzie ich nie odnajdywano), niskie poczucie winy i skłonność do narzucania innym swej woli. Celej dodał, że B. cechuje "ponadprzeciętna inteligencja".
- Nie istnieje zbrodnia doskonała, nikt nie uniknie odpowiedzialności, nawet gdy brak ciał i śladów i jest rzekomo mocne alibi - mówił sędzia. "Błędy to droga do prawdy" - tym cytatem z Dostojewskiego sędzia podkreślił, że także B. je popełniał.Sędzia odpierał twierdzenia oskarżonych, by ich pierwsze wyjaśnienia ze śledztwa, w których przyznawali się do winy, zostały na nich wymuszone biciem przez policję.
"Nie było takiej sprawy w historii". Jest oskarżony, nie ma ciał
Ponowne rozpoznanie sprawy
W styczniu 2016 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok Sądu Okręgowego i zwrócił mu sprawę do ponownego rozpoznania. Zdaniem Sądu Apelacyjnego, doszło do naruszenia prawa do obrony, bo obaj oskarżeni korzystali z jednego obrońcy w sytuacji konfliktu między nimi: R. w śledztwie obciążał B. (po wyroku ustanowili nowych obrońców).
Także prokuratura wskazywała, że jeden obrońca musiał działać na niekorzyść jednego ze skonfliktowanych oskarżonych; zarazem podkreślała, że ciąg poszlak w całej sprawie jest logiczny.Ponowny proces ruszył wiosną 2016 r. Sąd w pięcioosobowym składzie, pod przewodnictwem sędziego Igora Tulei, musiał powtarzać czynności z pierwszego procesu.
Czytaj też: "Zabiła koleżankę i jej dzieci. Wyrok w głośnej sprawie"
Wyrok w sprawie zabójstwa przy Stalowej
Wyrok w sprawie zabójstwa przy Stalowej
PAP/md/mś
Źródło zdjęcia głównego: TVN24