Kamery? Zniszczą. Szlabany? Rozjeżdżą. Tablice z zakazami? Zdemolują - mówi leśniczy Dariusz Palczewski. Po każdym weekendzie odkrywa w lasach na terenie Wesołej i Sulejówka nowe wysypiska. I tak od 27 lat. - Tak śmiecić potrafią tylko "miastowi" - rozkłada ręce Palczewski.
Ze śmieciarzami walczył najpierw wspólnie ojcem, także leśniczym.
- Na każdym kroku mówi się o ochronie środowiska, być eko - to jest miejska moda, więc kto śmieci? - pytam. Zamiast odpowiedzi dostaję anegdotę.
- Kiedyś z ojcem namierzyliśmy człowieka, który do lasu wywoził gruz - wspomina Dariusz Palczewski. - Najpierw tłumaczył, że to nie są śmieci. Potem zaczął straszyć, okazało się, że jest policjantem. Ojciec go zawstydził: "jak to, policjant i śmieci?". Facet się przestraszył, że ktoś się dowie... - Może i w mieście są wykształceni, ale.. to prości ludzie nie śmiecą - uważa Palczewski. - U mojej mamy na wsi tego problemu nie ma. Tam ludzie nie są tak delikatni na punkcie zwierząt, wiadomo, hoduje się je, a potem zabija, ale żyją w zgodzie z przyrodą.
Kto rano wstaje...
Pracę zaczyna około 5.00-6.00 rano.
- W te upały nawet od 4.00, żeby zdążyć przed południowym skwarem - tłumaczy Palczewski. - Mówią, że leśniczy wakacje ma cały rok. Nikt nas tu nie pilnuje. Ale jeśli ktoś nie jest obowiązkowy, nie umie zadbać o las, szybko pracę straci - przekonuje.
Bo leśniczy musi czuwać nad wszystkim. Patrolowanie lasu, dbanie o jego czystość, interwencje przeciwpożarowe to codzienność. Lasy same na siebie zarabiają, sprzedając drewno, więc leśniczy musi być po trosze managerem.
Papierkowej roboty też jest sporo, ale teraz z pomocą przyszły komputery, które każdy strażnik lasu może zabrać ze sobą w teren, wystawić z nich fakturę, a nawet dzwonić. Kiedyś miał do pomocy co najmniej paru ludzi, teraz robotników leśnych musi wynajmować.
PRACA LEŚNIKA
Czas na obchód
- Kiedyś obchód trzeba było robić pieszo, nadleśnictwo dzieliło się na tzw. "obchody" - tłumaczy. - Samochody weszły późno. Ojciec korzystał z nich dopiero pod koniec. Dariusz Palczewski 40 hektarów lasu patroluje niewielką terenówką. - Ma swoje lata ale jest niezawodna - mówi. Skaczemy po wybojach, które pozostawiły w lesie wojskowe pojazdy i prywatne quady.
Jest godzina 7.00 rano. Ruszamy szukać nielegalnych wysypisk.
Remoncik w domu, śmieci do lasu
Po każdym weekendzie Palczewski sprawdza wytypowane przez siebie "strefy zero". Gruz, resztki komputerów, telewizorów, opony, domowe śmieci - to najpopularniejsze śmieci na nielegalnych składowiskach. -Wywożą je zarówno osoby prywatne, jak i firmy - mówi leśniczy.
Takich miejsc na terenie, który ma pod swoją opieką, jest kilkadziesiąt. Śmieciarze rzadko zapuszczają się w głąb lasu. Wybierają miejsca łatwo dostępne.
- Takich miejsc są dziesiątki. Tak jak tutaj, ten łącznik między osiedlami Wesoła i Zielona. Droga dostępna, przez las. Podjedzie, wyrzuci i jedzie dalej - mówi leśniczy. - Mało tego: jakby pani spotkała, że ktoś jedzie tutaj ze śmieciami, to mówi, że jedzie na wysypisko.
Kiedy kończą się pieniądze
Chociaż po każdym weekendzie odkrywa nowe śmieci, do problemu po blisko 30 latach pracy podchodzi z dystansem.
- Sam tego nie sprzątnę - rozkłada ręce. - Chociaż zdarza się, bo śmieci wyrzucają nawet pod leśniczówką. Na likwidację nielegalnych wysypisk dostaje 1,8 tys. zł rocznie.
- Już mi nic nie zostało - mówi, a to dopiero początek sierpnia. Dlaczego? - Na jedną, porządną akcję sprzątania nielegalnych wysypisk, potrzeba 1,5 tys. zł, bo potrzebny kontener, pracownicy, transport - tłumaczy. I pokazuje mi kontener, wypełniony po niedawnej akcji sprzątania. - Upychaliśmy ile się da, a i tak nie wszystko się zmieściło - wzdycha.
Jak sobie radzi z pojawiającymi się nagle śmieciowiskami?
- Bardzo pomagają samorządy, wojsko, które ma tu swoją jednostkę, podłączamy się pod ogólne akcje sprzątania (np. Sprzątanie Świata), a jeśli coś trzeba pilnie wywieźć, to zawsze dyrekcja lasów pomoże - tłumaczy. Nie chce narzekać, ale przyznaje, że czasem załamuje ręce. Głównie wtedy, kiedy spotyka się z aktami bezmyślnego wandalizmu. Żeby utrudnić śmieciarzom wjazd do lasu, montuje szlabany i tablice z apelem o nieśmiecenie.
- Ten szlaban sam spawałem, pocięli go na części - pokazuje. - Kilka razy już ktoś go niszczył.
- Tablica wyrwana, a przecież tu są gwoździe, trzeba było się posiłować - pokazuje w innym miejscu leśniczy. - Druga tablica zdewastowana. Jeszcze daszek był.
Edukacja i ostrzeżenia swoją drogą, ale zdaniem Dariusza Palczewskiego warszawiaków trudno wychować. - Jedynie podatek śmieciowy byłby skutecznym narzędziem w walce z zaśmiecającymi lasy - podpowiada ze swojego doświadczenia. - Teraz czy ktoś ma podpisaną umowę na wywóz czy nie, nikt tego nie wie. Podatek musiałby płacić każdy, miasto byłoby właścicielem odpadów i organizowałby wywóz śmieci - wyjaśnia.
Ministerstwo środowiska przygotowuję taką zmianę przepisów, ale nie wszystkim się ona podoba. Póki co "śmieciarze" mogą czuć się niemal bezkarni, bo kary są śmiesznie niskie, a ryzyko wpadki niewielkie.
Milena Zawiślińska
Źródło zdjęcia głównego: | Kontakt 24/usgs.gov,earthquake-report.com