Jak ustaliła "Uwaga!" TVN, 35-letni Krzysztof Sz., zanim przyszedł na komendę przy Żytniej, odwiedził swoją matkę. Reporter programu dotarł do kobiety.
- Syn przyszedł rano, gdzieś koło szóstej, otworzyłam mu drzwi, był cały blady, roztrzęsiony, i mówi: "Obudziłem się i stał nade mną taki okropny pan. I ja musiałem ją zabić. I wiesz co? I ja jej głowę uciąłem". Mówię: "Leć szybko na komisariat, bo musisz zgłosić się, może ona żyje, może ty ją uderzyłeś?". Wyszedł, ale ja za chwilę do niego dzwonię, mówi, że "jest ze mną kolega", i ja poprosiłam słuchawkę, żeby dał jemu, powiedziałam: "Słuchaj, idź z nim na komendę, bo on mówi, że on ją zabił. Ja w to nie wierzę" - opowiada matka podejrzanego o brutalne morderstwo.
Przyjaciel, o którym wspomniała matka, zaprowadził Krzysztofa Sz. na komendę. - Bez oporu poszedł, choć w pewnym momencie miał zawahanie, powiedział nagle, że mu się wszystko przyśniło i że "dobra, chodź idziemy na piwo". Ja powiedziałem "nie". Za rękę go wziąłem, zaprowadziłem na komendę - relacjonuje mężczyzna i dodaje, że Krzysztof. Sz. wyznał mu, że obciął kobiecie głowę nożem. - On mi powiedział, że się obudził, stał nad nim człowiek, szatan, że kazał mu ją zabić i odciąć głowę - cytuje.
Matka zastanawia się, co pchnęło syna do zabójstwa. - On musiał coś mieć z głową w tym czasie. No nie wierzę, żeby zrobił to ktoś, kto jest normalnym człowiekiem - twierdzi.
"Ten związek był chory"
O związku Krzysztofa z Anną nie ma dobrego zdania. - To była toksyczna miłość. To nie byli odpowiedzialni ludzie. Odkąd zaczął się z nią spotykać, to widziała jak on się stacza strasznie. I on się po prostu stoczył. Pewnie łóżko ich łączyło, a codzienne życie dzieliło - spekuluje kobieta.
Podobnie uważa jego przyjaciel, ten sam, który odprowadził go na komendę. - On chciał się z nią za dwa tygodnie ożenić. Tak mi mówił. Ale ja go mu odradzałem ten pomysł. Dla mnie ten związek był chory. Oni tłukli się nawzajem, patologia - opisuje mężczyzna. - On to był dobry człowiek, każdy powie, że do rany przyłóż. Jeszcze w dniu morderstwa kupił jej kwiaty i bombonierkę - dodaje.
"Trafiła na boksera i to wszystko"
Oboje mieszkali od lat na tym samym osiedlu na Woli. Kobieta nie miała dobrej opinii wśród sąsiadów z powodu nadużywania alkoholu. Podejrzany o morderstwo mężczyzna zajmował się drobnymi pracami remontowymi.
- Ona takie miała życie. Matka piła i ojciec też. Ale to dobra dziewczyna była. Grzeczna i bardzo sympatyczna. Kiedyś pracowała w firmie sprzątającej. Od zeszłego roku już nie miała pracy. On do niej przychodził z pół roku. On też nadużywał alkoholu. I bił ją. Trafiła na boksera i to wszystko - opowiada Jadwiga Domaracka, dozorczyni z bloku, w którym mieszkała ofiara.
Na ciele i głowie liczne rany
Co w sprawie zabójstwa ustalili śledczy? - Z relacji podejrzanego wiemy, że najpierw uczestniczył w przyjęciu urodzinowym swojej matki. Następnie udał się do mieszkania konkubiny. Doszło tam do jakiejś awantury, której tło nie jest nam bliżej znane. Sam podejrzane też nie był w stanie określić z jakiego powodu doszło do scysji między nimi. Z relacji innych osób wiemy, że być może mógł mieć miejsce jakiś epizod zazdrości wobec tej kobiety - mówi Ewa Wrzosek z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Wola. - Przedstawiliśmy mu zarzut zabójstwa z zamiarem bezpośrednim. Na głowie i ciele ofiary były liczne rany cięto-kłute. Przyznał się do zarzuconego mu czynu - dodaje.
W mieszkaniu zabezpieczono noże kuchenne. - Mamy przypuszczenia, że jednym z nich sprawca posłużył się, aby oddzielić głowę od tułowia - podaje Wrzosek.
Gdy w niedzielę rano Krzysztof Sz. pojawił się na komendzie był kompletnie pijany - "wydmuchał" 2,5 promila alkoholu. Powiedział śledczym, że zabił swoją partnerkę. Policjanci pojechali do wskazanego przez niego mieszkania przy ul. Długosza. W przedpokoju znaleźli głowę kobiety, a w drugim pokoju resztę jej ciała.
Mężczyźnie grozi dożywotnie więzienie. Wcześniej jednak trafi na obserwację psychiatryczną, by biegli mogli ocenić, czy był poczytalny w momencie popełniania zbrodni.
Krzysztof Sz. we wtorek został aresztowany na trzy miesiące.
Śledczy już w niedzielę wykluczyli powiązanie tej zbrodni z głośną sprawą Kajetana P., który również na Woli miał zabić nauczycielkę języka włoskiego i odciąć jej głowę.
Grzegorz Kuczek/jb/b