Musieli iść na piechotę, bo autobusy stały w korkach, w tramwajach był taki tłok, że ludzie nie mieścili się do środka. Opóźnione pociągi jeździły w otwartymi drzwiami. W środę mróz od rana mocno dawał się we znaki warszawiakom, którzy postanowili skorzystać z komunikacji miejskiej.
Przy 20-stopniowym mrozie odmawiały posłuszeństwa autobusy komunikacji miejskiej. Okazuje się, że tylko w środę usterkom uległo kilkadziesiąt autobusów MZA. Najczęściej zamarzały drzwi.
- Mróz jest duży. Ogrzewanie też wysiadło w autobusie i jestem skazany na to, że będę czekać na mrozie, nie wiadomo, jaki okres czasu – opowiada Paweł Gagaszka, kierowca MZA.
Korki, jakich dawno nie było
Awarii było tak dużo, że kierowcy na pomoc czekali nawet kilka godzin. Mieszkańcy Tarchomina nie musieli czekać na sprawne autobusy. Te kursowały i to często, ale co z tego, skoro utknęły w korku na Modlińskiej, jakiego Białołęka dawno nie widziała.
Ruch sparaliżował samochód, który zepsuł się na moście Grota, jak na złość na pasie w kierunku centrum. Korek miał kilka kilometrów, o czym błyskawicznie widzowie TVN Warszawa poinformowali "Miejskiego Reportera". Pasażerowie nie mieli wyjścia. Musieli wyjść z autobusów i dalej iść pieszo, żeby nie spóźnić się do pracy czy szkoły.
Opóźnienia na kolei
Zima tradycyjnie nie odpuściła też kolejarzom. Większość pociągów jadących do Warszawy i ze stolicy była opóźniona. Między Dworcem Wschodnim a Centralnym pękła szyna i to w środku porannego szczytu. Kolejarze na prawie godzinę musieli zamknąć jeden tor.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Podróżni utknęli w pociągach między stacjami. Niektórzy nie mieli siły czekać, aż składy dojadą do peronów i wyskakiwali z wagonów.
Setki podróżnych utknęły też na dworcach: Zachodnim, Centralnym i Wschodnim. W kilkunastostopniowym mrozie czekali na pociągi. Podmiejskie opóźnione były kilkadziesiąt minut, dalekobieżne nawet godzinę.
- To jest straszne, że kolej nie potrafi sobie poradzić w zimę – skarży się jeden z pasażerów. - Co pół godziny musimy wychodzić, sprawdzać, o której są pociągi. Przecież to jest gorzej niż za komuny – dodaje inny.
Więcej pasażerów tramwajów
Lekko nie było też w tramwajach. Wielu podróżnych zrezygnowało na czas mrozów z jazdy samochodem i przesiadło się właśnie do tramwajów. Ci, którzy jechali z Bródna, przekonali się, że podróż do pracy tramwajem to czasem tor przeszkód.
- Na siłę się pchają. No masakra – żali pasażer tramwaju. - Fatalne. Ci, którzy to wymyślili, niech przyjdą i jadą jedynką – mówi inny.
Chętnych na podróż było dużo za dużo. Część zostawała na przystankach.
Metro bije rekordy popularności
Odkąd zima przyszła do Warszawy, komunikacja miejska bije prawdziwe rekordy popularności. Metrem podróżowało w poniedziałek o 80 tysięcy pasażerów więcej niż normalnie, we wtorek o 50 tysięcy osób.
Jakby tego było mało, synoptycy zapowiadają, że do stolicy nadchodzi kolejna śnieżyca. Już w nocy ma spaść kilkanaście cm śniegu.
Łukasz Wieczorek myk/par