Idea klubu narodziła się w praskich klubokawiarniach. Głównym pomysłem jest zmiana w polskiej piłce, nowy sposób kibicowania i zarządzania. Za miesiąc AKS Zły zadebiutuje w B klasie męskiej i w IV lidze kobiet.
Piątkowy wieczór na boisku przy Kawęczyńskiej 44. Niebawem zacznie się mecz AKS Zły kontra Wilczur Gołotczyzna. Na trybunach fani. Około 20 osób ubranych w czarne klubowe t-shirty, bluzy, szaliki.
– Jest nas dziś tak malutko, bo ponad 20 pojechało na festiwal muzyki etnicznej pod Białystok – mówi Marta. Stoi oparta łokciami o barierkę i na bieżąco relacjonuje przebieg meczu. Jest wysoka, szczupła, jej blond włosy ułożone są w postpunkowym stylu, na ramionach ma duże niebieskie tatuaże. Wszyscy tu wyglądają tak, jakby przyszli na koncert albo imprezę. Tylko te barwy i szaliki... Historia Alternatywnego Klubu Sportowego Zły zaczęła się od rozmów przy piwie w praskich klubokawiarniach. W oparach nocnego życia urodziła się idea pierwszego w Polsce demokratycznego klubu piłkarskiego. Takiego, który będzie rządzony nie przez żyjących na koszt klubu działaczy, a przez członków stowarzyszenia wybierającego swoje władze w demokratycznym głosowaniu. Członków stowarzyszenia – czyli kibiców i sportowców. Bo Zły to prawdziwy klub kibica.
"Kultura to podstawa "
– Podstawą jest kultura. Jesteśmy kulturalnymi ludźmi. Szanujemy sędziego, przeciwnika, kolegów. Nieważne skąd przychodzisz, jaki masz kolor skóry, jaka jest twoja religia. Mamy serca otwarte dla wszystkich – tłumaczy Antonio Shehadi. Urodził się w Galilei. W Polsce mieszka i pracuje od ośmiu lat. Zły to pierwszy zespół, w którym trenuje seniorów. Jego brat Elias dziś zagra, póki co jednak trwa rozgrzewka. Drużyna ćwiczy podania, piłkarze rozciągają się, ruszają na komendę trenera sprintem, żeby po kilkunastu metrach gwałtownie zahamować. Dzisiejszy przeciwnik jest wymagający, Wilczur Gołotczyzna to drużyna złożona z aktualnych i byłych instruktorów Polonii. W styczniu pomysłodawcy Złego przeszli od rozmów w knajpie do kopania piłki. Całkiem na serio, na profesjonalnym boisku przy Kawęczyńskiej 44. Za treningi zabrało się ok. 50 osób. Sformowały się drużyna żeńska i męska. – Obie traktujemy równorzędnie – podkreśla Karolina Szumska, prezeska stowarzyszenia AKS Zły. Zabrali się nie tylko za treningi, ale także za hartujące formę mecze sparingowe. Pierwszy gol w piątkowym sparingu pada o 20. Bramkę zdobywa Wilczur Gołotczyzna. Kibice Złego nie przyjmują tego jękiem zawodu. Niedługo potem Zły traci następnego gola. Do przerwy 0:2. Potem obraz gry się zmienia. Brat trenera Elias, niczym Robert Lewandowski, zdobywa pięć bramek z rzędu. Ostatnią wbija w 90. minucie Ukrainiec Grisza. Jest zwycięstwo.
Ponad podziałami
Wieść o pierwszym alternatywnym klubie piłkarskim rozniosła się po mieście. Nie dość, że pierwszym, to do tego "złym". Ten przymiotnik nie opisuje jednak charakteru i braku ambicji zawodników, a jest bezpośrednim odwołaniem do powieści Leopolda Tyrmanda "Zły".
Akcja tej kryminalnej książki rozgrywa się w powojennej Warszawie. Bohaterami są przedstawiciele praktycznie wszystkich środowisk. Sportowy Zły jest także wielokolorowy – poza mieszkańcami różnych części stolicy, w drużynach grają Izraelczyk, Macedończyk, Gruzin, Czeczen, Wietnamczyk oraz Szwajcarka. Nie brakuje ludzi związanych z muzycznymi subkulturami.
W sumie razem ze sportowcami i kibicami stowarzyszenie tworzy 70 osób. Składka członkowska jest symboliczna – 20 złotych miesięcznie, ewentualnie 220 – za cały rok.
Zadziornego ducha warszawskiej ulicy symbolizuje logo klubu. Mocnym wizualnym akcentem jest to, że grają w czarnych koszulkach i białych spodenkach, przez co wyglądają jak piłkarze ze starej czarno-białej fotografii.
– Gramy dla ludzi, którzy przychodzą na nasze mecze. Jest spora grupa fanów – mówi Kuba Gaicki, kapitan drużyny. Funpage drużyny polubiło już ponad 2,6 tysiąca osób. Na sparingowych meczach przy Kawęczyńskiej 44 pojawiają się przeróżni ludzie. Obok siebie stoją kibice Legii i Polonii, których połączyła idea czystego futbolu i to, że mogą złapać z zespołem autentyczną więź. Stać się jego częścią.
Obok Marty relacjonującej mecz na Twitterze stoi Rafał Lipski, autor wydanej niedawno powieści "Pressing", która w konwencji "political fiction" opowiada o... piłce nożnej. W pogawędkę chętnie włącza się Gosia. Kolejna dziewczyna. Widać, że jest niesamowicie zaangażowana. Pojawił się też Macedończyk Ilja z wybranką. W ostatniej chwili przykuśtykał Janek, tłumacz literatury i redaktor, który wcześniejszy sparing przypłacił kontuzją. Wszyscy oni coś robią dla Złego.
Oddolnie, ale fachowo
Społecznościowe zarządzanie klubem to nowość na polskim rynku, ale idea jest dobrze znana na całym świecie, głównie w Europie. O co chodzi w demokratycznym modelu zarządzania opowiada Karolina Szumska.
– Polega to na tym, że założyliśmy stowarzyszenie. Każdy z jego członków działa zgodnie ze statutem, opłaca regularnie składki oraz bierze czynny udział w działalności stowarzyszenia. Jest współodpowiedzialny za losy klubu i może o nim współdecydować - tłumaczy. Roboty w klubie wystarczy dla wszystkich. Obok sekcji sportowych działa komórka marketingowa i PR-owa. A jakby co, to można włączyć się w organizację imprez, bo co miesiąc klub organizuje koncert. Grają kapele alternatywne i te bardziej tradycyjne. Tradycją jest też zbiórka kasy do puszki.
Wspólnota Złego zbudowana jest wokół wyraźnych zasad. – Najważniejsze dla nas jest to, żeby krzewić ideę fair play, wyeliminować nienawiść i przemoc z trybun. Tak, aby wszyscy mogli na nich się pojawić i wspólnie kibicować. Zarówno rodzice z dziećmi, jak i ludzie starsi, jesteśmy otwarci na wszystkich – tłumaczy Karolina Szumska. Za miesiąc Zły rozegra pierwszy ligowy mecz: 20 sierpnia męska drużyna zmierzy się z innym zespołem z B klasy (VIII liga). Panie zadebiutują 3 września w IV lidze kobiecej.
Wzorem Manchesteru
Z chwilą, z którą drużyny Złego zaczną rywalizację o punkty, koszty utrzymania klubu wzrosną. – Dwoimy się i troimy, żeby utrzymać płynność finansową klubu. Piłka nożna to droga zabawa. Miesięczny koszt utrzymania naszego klubu teraz wynosi cztery tysiące złotych. Jeden trwający półtorej godziny trening to wydatek 440 złotych. Na półgodzinną rozgrzewkę wynajmujemy połowę boiska, a potem robimy trening na całym. Sezon to 50 tys. złotych – wylicza Karolina Szumska. – Na razie, bo już za chwilę czeka nas 10 tys. miesięcznie i 100 tys. rocznie - dodaje.
Klub poszukuje sponsorów, a jednocześnie apeluje o wsparcie swojej działalności na portalu crowdfundingowym. – Prosimy o wspieranie naszej inicjatywy, aby zebrać co najmniej 21 tys. złotych. Jeżeli zbierzemy znacznie więcej, to część pieniędzy zostanie przeznaczona na działania na rzecz lokalnej praskiej społeczności – mówi Karolina Szumska.Z roku na rok podobnych klubów w Europie powstaje coraz więcej. Inspiracją do ich zakładania jest historia FC United of Manchester. Klub powstał w 2005 r., gdy grupa kibiców nie chciała pogodzić się z faktem, że ich ukochana drużyna została sprzedana amerykańskim miliarderom. Ich zespół wspiął się z najniższego, dziesiątego na szósty poziom angielskich rozgrywek. Ma już także własny stadion, zbudowany ze składek i crowdfundingu, a przede wszystkim duże ambicje.
W Złym znają tę historię. Zwłaszcza, że opisano ją w książce "Futbolowa rewolucja", której patronem jest AKS Zły.
Alex Kłoś