Arogancja, lekceważenie woli mieszkańców, wyraz lęku – radni opozycji nie mają najmniejszych wątpliwości, jak oceniać pomysł powołania Hanny Gronkiewicz-Waltz na komisarza Warszawy, po ewentualnie przegranym referendum. – Jeszcze nic nie jest przesądzone – próbuje studzić emocje Platforma Obywatelska.
Ostre słowa opozycji to reakcja na czwartkowe informacje ze szczytów władzy. Jak dowiedziała się TVN24, Donald Tusk przedstawił pomysł, że w razie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta stolicy, on – jako premier – może wskazać ją na komisarza. Ma być to jeden z rozważanych wariantów.
PiS: Niech premier uszanuje wolę warszawiaków
- Ta informacja dowodzi, że Donald Tusk i Platforma Obywatelska rozważają już scenariusz po fakcie dokonanym, czyli po odwołaniu Hanny Gronkiewicz-Waltz. Pojawia się nowy wariant - co zrobić kiedy już Hanna Gronkiewicz-Waltz zostanie odwołana, kto zastąpi ją na tym stanowisku? Do tej pory mówiło się, że największe szanse na Małgorzata Kidawa-Błońska – mówi radny Jarosław Krajewski z PiS. - Jak się okazuje, Donald Tusk jest w stanie zrobić bardzo dużo, może wszystko, w celu obrony w władzy w Warszawie. To oznacza, że możemy spodziewać się zlekceważenia setek tysięcy mieszkańców, którzy pójdą do referendum i będą głosować za odwołaniem prezydent – dodaje. Krajewski dodaje, że premier Tusk powinien uszanować wolę warszawiaków wyrażoną w referendum, a komisarza wyznaczyć tylko na krótki czas poprzedzający przedterminowe wybory.
– Hanna Gronkiewicz-Waltz na stanowisku komisarza będzie wielką arogancją. Mam nadzieję, że Donald Tusk nie będzie chował się za sztuczkami prawnymi – podsumowuje radny z PiS.
SLD: To arogancja władzy
W podobnych słowach wypowiada się na ten temat szef warszawskich struktur SLD.
- Jest to niewątpliwie arogancja władzy. Nie może być tak, że premier będzie lekceważył głos ludu. Oczywiście premier ma takie uprawnienia, ale w mojej opinii będzie to szkodliwe do Platformy Obywatelskiej, jak i samej Hanny Gronkiewicz-Waltz – twierdzi Sebastian Wierzbicki.
Radny SLD zwraca uwagę, że osoby, które dotychczas planowały zostać w domu, mogą na przekór władzy i wziąć udział w referendum. – Choć jest pewnie grupa, która uzna, że skoro Hanna Gronkiewicz-Waltz i tak będzie dalej rządziła Warszawą, to po co w niedzielne popołudnie ruszać się z domu – przyznaje.
Wierzbicki przekonuje, że propozycja premiera to także dowód na słuszność argumentów SLD o niewłączaniu się w zbieranie głosów pod inicjatywą referendalną. - Od początku zwracaliśmy uwagę, że nawet jeśli Gronkiewicz-Waltz zostanie odwołana, to jej w miejsce komisarzem będzie polityk PO, czyli w Warszawie nic się nie zmieni – przypomina.
SLD nadal nie określił swojego stanowiska wobec referendum. Decyzja o tym, jak zagłosują politycy SLD i do jakiej decyzji będą namawiać swoich wyborców, ma zapaść dopiero 13 września na Radzie Warszawskiej SLD.
Mówi radny Sebastian Wierzbicki, SLD
Ruch Palikota: Tonący brzydko się chwyta
Krytyczny jest także przedstawiciel Ruchu Palikota w Radzie Warszawy.
- Przyjęliśmy tę informację ze zdziwieniem, bo jest to oznaką lekceważenia prawdopodobnej woli mieszkańców o odwołanie pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Traktujemy to także jako wyraz lęku, bo powodów do odwołania jest wystarczająco dużo, ze to referendum może się mieć szansę powodzenia. Niestety, tonący brzydko się chwyta – ocenia Marcin Rzońca z Ruchu Palikota. – Po słowach premiera i prezydenta, żeby nie brać udziału w referendum, ogłaszanie, że niezależnie od wyniku nic się nie zmieni, może skutecznie wpłynąć na wynik – przyznaje, ale liczy, że mimo to "w swojej mądrości warszawiacy do niego przystąpią".
Mówi radny Marcin Rzońca, Ruch Palikota
PO: Decyzja jeszcze nie zapadła
Polityk mającej większość w Radzie Warszawy Platformy Obywatelskiej zaznacza, że decyzja o obsadzie stanowiska komisarza nie została jeszcze przesądzona. - Uważam, że sezon ogórkowy w Warszawie jeszcze się nie skończył, w związku z tym pojawiają się takie sensacyjne nagłówki. Według mojej najlepszej wiedzy, pani Hanna Gronkiewicz-Waltz ciągle jest prezydentem naszego miasta i premier nie może podjąć decyzji, kto będzie komisarzem. Hannę Gronkiewicz-Waltz wybrali warszawiacy i dopóki warszawiacy nie podejmą innej decyzji, ona jest prezydentem tego miasta – podkreśla Jarosław Szostakowski z PO. - Jeżeli trzeba będzie wybierać komisarza, wtedy się nad tym zastanawiać. Tam jest bardziej skomplikowana procedura. Najpierw rada będzie musiała rozstrzygnąć, czy mają być wybory, czy komisarz. Ta decyzja zapadnie dopiero po referendum, które ewentualnie skończy się odwołaniem prezydent Gronkiewicz-Waltz, co w moim przekonaniu nie nastąpi – dodaje.
Mówi radny Jarosław Szostakowski, PO
Referendum 13 października
Referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy brali udział w ostatnich wyborach na prezydenta stolicy. W 2010 r. zwyciężyła kandydatka PO, a głosowało wówczas 649 049 osób. Oznacza to, że referendum w sprawie jej odwołania będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 389 tys. 430 osób.
Jego koszty pokryje miasto.
Według wyliczeń ratusza koszt samego referendum to 3 mln złotych. Ewentualne przedterminowe wybory prezydenta Warszawy to wydatek kolejnych 4 mln złotych.
Zobacz też reakcje parlamentarzystów
Reakcje polityczne
bako/mz