Dzielnica mogła złamać prawo, niszcząc tor rowerowy na Kopcu

Ścieżka zaorana
Ścieżka zaorana
Źródło: Tomasz Zieliński / Tvnwarszawa.pl
- Tor jest usuwany, bo jest niezgodny z planem miejscowym - twierdzą urzędnicy z Mokotowa. Jeśli tak, to wykazali się niewiarygodną wręcz skutecznością lub... złamali prawo.

KOMENTARZ KAROLA KOBOSA, SZEFA TVNWARSZAWA.PL:Teren, na którym znajduje się Kopiec Powstania jest rzeczywiście objęty miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Sam kopiec jest w nim opisany jako strefa zieleni parkowej, a szczegółowy opis pozwala jedynie na utrzymanie założenia pomnikowego i istniejących schodów oraz budowę spiralnej drogi z tarasami widokowymi.Czy to wyklucza możliwość budowy toru rowerowego? Raczej tak, bo w szczegółowych zapisach nie ma o czymś takim mowy. Sama strefa zieleni parkowej nie wyklucza jednak umieszczenia obiektów rekreacyjnych, takich jak place zabaw czy siłownie plenerowe, więc sprawa nie jest tak jednoznaczna, jak interpretuje urząd dzielnicy.A nawet gdyby była absolutnie oczywista, nie oznacza to, że wolno im tak po prostu rozwalić tor rowerowy. Do stwierdzenia, że jest niezgodny z planem miejscowym nie wystarczy bowiem opinia urzędnika - niezbędne jest postępowanie administracyjne w powiatowym inspektoracie nadzoru budowlanego. Tylko tam może zapaść decyzja o rozbiórce.Dokładnie tym zasłania się stołeczny ratusz, gdy chodzi o nielegalne reklamy, takie jak choćby ta, z którą przez lata nieskutecznie walczył w parku Świętokrzyskim. Za każdym razem słyszeliśmy, że "nie da się" jej zlikwidować, bo zanim postępowanie w PINB się skończy, reklama znika na kilka dni, a potem powraca i procedurę trzeba zaczynać od nowa.Czy w sprawie toru postępowanie się odbyło? Nie wiemy; czekamy na odpowiedź władz Mokotowa. Pytaliśmy o to także powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, który stwierdził, że o sprawie toru na kopcu słyszy po raz pierwszy. Gdyby było, mielibyśmy do czynienia z absolutnym rekordem. Wystarczyło 12 dni od naszej publikacji, by przeprowadzić procedurę, która zwykle ciągnie się miesiącami! Trudno w to uwierzyć.Na tym nie koniec: jeśli ratusz uznał, że tor jest samowolą budowlaną, jej likwidację powinno poprzedzić dokładnie sprawdzenie, czy... da się ją zalegalizować! Czyli dokładnie to, o co apelowali sami rowerzyści, którzy w dodatku powinni wziąć udział w postępowaniu na prawach strony. Oni sami twierdzą, że o takim postępowaniu nie wiedzą.Wygląda więc na to, że miasto, dla którego przecież "najważniejsze są procedury" złamało prawo budowlane i / lub nie dopełniło obowiązków. Albo wykazało się efektywnością, jakiej brakuje mu na każdym innym polu.Nie da się usuwać samochodów parkujących na trawnikach i chodnikach.Nie da się usuwać reklam.Ale da się sprzedać kopa rowerzystom, choć ci przez kilkanaście lat robili na kopcu więcej dobrego, niż miasto, które nie było w stanie uporządkować ani jego samego, ani jego podłego otoczenia.Oczywiście można dyskutować, czy Kopiec Powstania Warszawskiego, zbudowany z gruzów Warszawy kurhan, w którym z pewnością są nie tylko szczątki miasta, ale i jego mieszkańców, jest odpowiednim miejscem do uprawiania ekstremalnych sportów. Ale tego argumentu miasto nie użyło.A gdyby nawet, to przeciwko rowerzystom nigdy nie protestowali sami Powstańcy. Ci pierwsi nigdy też nie zakłócali obchodów rocznicy, kiedy przez 63 dni na szczycie kopca pali się ogień. Zresztą skoro Powstanie można upamiętniać rowerową masą krytyczną, to czemu nie konkursem downhillu? Czemu rowerzyści w swoich "zbrojach" i kaskach nie mogliby pełnić warty honorowej koło pomnika na szczycie?Ot, dwa przykłady tego, że można było podejść do sprawy zupełnie inaczej: usiąść do rozmów, zaproponować inne miejsce, zaprosić do wspólnej pracy. O pomoc można było poprosić Muzeum Powstania Warszawskiego, które z pewnością znalazłoby kompromis, bo czuje miasto lepiej, niż ratusz. Najwyraźniej ktoś chciał się jednak wykazać zdecydowaniem i zrobił to w najmniej odpowiednim miejscu i czasie. Czy złamano prawo - okaże się niebawem (jestem pewien, że za kilka dni poznamy zupełnie inny, niż niezgodność z MPZP, powód zniszczenia toru). Na pewno złamano serca kilkudziesięciu warszawiaków, fanów ekstremalnej jazdy na rowerach. Ot, kolejni którym ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz pokazała środkowy palec.

TRASA NA KOPCU PRZED I PO:

Nagranie z majowego zjazdu

Tor na Kopcu zaorany

Karol Kobos

Czytaj także: