- Wyglądają marnie, a z donic niedawno wyciekała woda, więc myślę, że są zbyt często podlewane - twierdzi jedna ze spacerujących warszawianek. - Część drzew się po prostu nie przyjęła i poprosilibyśmy o nowe - apeluje inna.
Miała być zieleń, a są donice. "Korzenie drzew zagrażałyby metru"
Większość naszych rozmówców podważa pomysł sadzenia drzew w donicach.
- Suszu chować nie warto. Żadne konkretne drzewo z tego nie wyrośnie, bo potrzebuje miejsca na korzenie, a w takiej skrzynce go nie ma - zauważa jeden z przechodniów.
- Wyglądają jak uschnięte badyle. Ogromne donice i miniaturowe krzaczki – takie nie wiadomo co – dodaje inny.
"Drzewa na gwarancji"
Przedstawicielka odpowiedzialnego za zieleń przy Świętokrzyskiej Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych tłumaczy, że stan roślin jest na bieżąco monitorowany.
- Po ostatnim sprawdzeniu, pod koniec kwietnia, oceniliśmy, że te z drzew, które do tej pory się nie zazieleniły, nadal mogą to zrobić, bo jeszcze nie uschły - tłumaczy nam Agata Choińska ze ZMID i dodaje, że kolejna kontrola ma odbyć się na dniach. - Drzewa są na gwarancji. Jeśli ocenimy, że uschły, wykonawca będzie musiał wymienić je na nowe - zapewnia Choińska.
Roślinność donicowa
Drzewa w donicach przy wyremontowanej ulicy od początku nie przypadły do gustu mieszkańcom, którzy woleliby zieleń z prawdziwego zdarzenia, czyli zakorzenioną w ziemi. Taką właśnie zakładała koncepcja tego miejsca przedstawiona przez ratusz. Dlaczego urzędnicy zmienili zdanie? Hanna Gronkiewicz-Waltz tłumaczyła, że system korzeniowy drzew zagrażałby podziemnym instalacjom wodno-kanalizacyjnym i elektrycznym.
ep/b