List został podpisany przez 15 wykładowców, w tym Magdalenę Środę, Andrzeja Ledera czy Marcina Matczaka (pełna lista poniżej).
Naukowcy wymieniają nazwiska czterech studentów, którzy "brali czynny udział w neonazistowskim marszu, organizowanym między innymi przez grupę Szturmowcy" w dniu 1 maja. Wobec każdego wysuwają osobną listę zarzutów.Jeden z mężczyzn - według wykładowców - jeszcze przed marszem miał zaatakować uczestników manifestacji Piotra Ikonowicza, próbując wyrwać jeden z uczestniczek tęczową flagę. Drugi miał "skandować hasła promujące tzw. separatyzm rasowy oraz homogeniczną etnicznie Polskę". O trzecim studencie naukowcy piszą: "jest nie tylko skrajnym nacjonalistą, ale również publicystą magazynu 'Szturm', który odwołuje się do symboliki oraz retoryki narodowego socjalizmu zabarwienia brunatnego".
Natomiast wobec czwartego - ostatniego - studenta stawiają takie zarzuty jak: promowanie symboli nazistowskich, grożenie śmiercią kontrdemonstrantom, a także "animowanie neonazistowskiego pochodu". "Prowadził marsz, koordynował skandowanie haseł. Ciąży na nim zatem podwójna odpowiedzialność" - podkreślają wykładowcy.
Apelują o postępowanie dyscyplinarne
"Domagamy się wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec wyżej wymienionych, którzy swoją postawą godzą w dobre imię Uniwersytetu i całej społeczności akademickiej" - stwierdzają stanowczo sygnatariusze listu. Przekonują, że zachowania wskazanych studentów naruszają standardy nie tylko polskiego prawa, wrażliwości historycznej, ale także powszechnie przyjęte normy etyczne. "Misją Uniwersytetu jest stanie na straży tych wartości" - zaznaczają.
Przypominają władzom uczelni, że Uniwersytet Warszawski jest miejscem szczególnym, na którym organizacje narodowe odcisnęły w latach 30. wyjątkowo brutalne piętno. "Miejscem naznaczonym między innymi przez wprowadzenie getta ławkowego w 1937 roku przez rektora Włodzimierza Antoniewicza pod presją Młodzieży Wszechpolskiej" - przypominają. Dodają, że sympatykiem tej organizacji jest właśnie jeden ze wskazanych studentów.
"Wzywamy do przykładnego - włącznie z wykluczeniem ze społeczności akademickiej - ukarania studentów, którzy aktywnie uczestniczyli w pochodzie neonazistowskim" - podsumowują wykładowcy.
Co na to władze uczelni?
Zapytaliśmy biuro prasowe Uniwersytetu Warszawskiego, jakie jest stanowisko władz uczelni wobec listu i zarzutów, które w nim padają. Jak poinformowała nas Katarzyna Łukaszewska, 9 maja rektor uczelni zwrócił się o zajęcie stanowiska w tej sprawie komisji do spraw przeciwdziałania dyskryminacji, która działa na UW.
- Rektor przekazał komisji pismo, które dzień wcześniej wpłynęło do niego w imieniu Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego, sygnowane przez kilkunastu pracowników UW. W tej chwili oczekujemy na stanowisko komisji - dodała.
Wykładowcy podpisani pod listem to: Magdalena Środa, Andrzej Leder, Mikołaj Ratajczak, Ewa Majewska, Rafał Suszek, Magdalena Gawin, Michał Kozłowski, Michał Siermiński, Jakub Urbanik, Marcin Matczak, Halina Przychodzeń, Szymon Charzyński, Matylda Szewczyk, Jacek Kochanowski, Dominika Pyzowska.
Szturmowe Święto Pracy
Marsz, o którym piszą w liście wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego odbył się 1 maja pod hasłem "Szturmowe Święto Pracy 2018". Został zorganizowany przez cztery organizacje nacjonalistyczne: Szturmowcy, stowarzyszenie Niklot, Kongres Narodowo-Społeczny oraz Autonomiczni Nacjonaliści.
Trasa przemarszu miała wieść od placu Zamkowego, przez Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Świętokrzyską, plac Trzech Krzyży, Aleje Ujazdowskie. Koniec trasy zaplanowany był przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów.
Organizator rozwiązał przemarsz już przy skrzyżowaniu Nowego Światu i Świętokrzyskiej. Tam narodowców zablokowali antyfaszyści. Interweniowała policja.
- Zgromadzenie zostało zablokowane przez grupę kilkunastu osób, które usiadły na jezdni i nie chciały umożliwić przejścia uczestnikom tej manifestacji. Policjanci musieli tu podjąć działania, ponieważ chronimy wszystkie zgromadzenia odbywające się w Warszawie. Nasze działania zawsze są tożsame z takimi, jakie były wcześniej. Niezależnie od tego, jakiej grupy osób dotyczą - mówił Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.
Jak dodał, większość blokujących została wylegitymowana, a kilka osób doprowadzono do jednostki policji "w związku z naruszeniem nietykalności cielesnej funkcjonariuszy".
kw/b