Chazan - b. dyrektor stołecznego szpitala, który odmówił pacjentce legalnej aborcji - oskarżył lidera SLD o zniesławienie, bo poczuł się dotknięty jego słowami z radiowego wywiadu z 10 lipca 2014 r.
Miller, komentując głośną wtedy sprawę pacjentki prof. Chazana, nazwał go "religijnym psychopatą, który nie pozwala na badania prenatalne i każe kobietom rodzić chore dzieci". Jak dodał, tacy lekarze "stanowią zagrożenia dla życia kobiet, odmawiają wykonania obowiązków zawodowych".
Prywatny akt oskarżenia Millera, z art. 212 Kodeksu karnego (kara do roku więzienia, grzywny lub ograniczenia wolności dla tego, kto "pomawia inną osobę (...) o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności"), trafił do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów we wrześniu 2014 r.
Stracił immunitet
Jeszcze w 2014 sąd zawiesił postępowanie w tej sprawie z powodu immunitetu poselskiego Millera. Po wyborach, w których lewica nie dostała się do Sejmu, jego immunitet wygasł, ale mokotowski sąd wniósł do SA o przekazanie sprawy Sądowi Okręgowemu w Warszawie. Jak argumentowano, przemawia za tym waga i doniosłość sprawy wynikająca m.in. z funkcji państwowych Millera.
Na poniedziałkowym posiedzeniu SA przeciwko wnioskowi mokotowskiego sądu opowiedział się prok. Jerzy Mierzewski. - Ani oskarżyciel prywatny, ani oskarżony niczym się nie różnią od ogółu obywateli, więc nie ma powodów aby przenosić ten proces do sądu okręgowego - powiedział.Taką też decyzję podjął sąd apelacyjny, nie uwzględniając wniosku SR. Jak mówił uzasadniając postanowienie sędzia Jerzy Leder, funkcje Leszka Millera nie są wyznacznikiem zawiłości ani doniosłości tej sprawy. - Szczególna waga to sytuacja ponadprzeciętna, wyjątkowa, ale nie ze względu na pełnione funkcje uczestników postępowania. O szczególnej wadze nie może przesądzać szczególny charakter zarzutu, jakim jest kwestia prawa do aborcji, klauzula sumienia i reakcje medialne - uzasadniał.
Sędzia Leder wyraził też przekonanie, że sądom rejonowym nie brakuje doświadczenia, by zmierzyć się ze sprawą taką jak ta. - Najmłodsi sędziowie sądów rejonowych to dziś osoby ponad 30-letnie, gruntownie wykształcone, które ukończyły długotrwały cykl szkoleniowy przygotowujący do zawodu - przypomniał.Nie wiadomo, czy mokotowski sąd zdoła rozpoznać tę sprawę, bo ściganie przestępstwa zniesławienia przedawnia się po 2 latach od czynu.
Odmówił legalnej aborcji
Prof. Bogdan Chazan został w 2014 r. odwołany z funkcji dyrektora Szpitala św. Rodziny - w wyniku decyzji prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz - po głośnej sprawie pacjentki, której mimo przesłanek medycznych w postaci wad płodu, odmówił legalnej aborcji, powołując się na klauzulę sumienia. Nie wskazał też kobiecie, choć zobowiązywały go do tego przepisy, innego lekarza lub placówki, gdzie można zabieg wykonać.
Kobieta zgłosiła się w 22. tygodniu ciąży, kiedy aborcja była jeszcze zgodna z prawem. Wkrótce potem urodziła dziecko, które zmarło niedługo po porodzie. Sprawa wywołała duże poruszenie w opinii publicznej i przeciwstawne oceny - głównie w zależności od światopoglądu komentujących.
Śledztwo umorzone
W maju mokotowska prokuratura umorzyła śledztwo ws. "narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez lekarza szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie w związku z odmową przeprowadzenia zabiegu usunięcia ciąży" oraz "przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków" przez dyrektora tego szpitala. Decyzja jest już prawomocna
Z opinii biegłych złożonej do śledztwa wynikało, iż wady płodu stwierdzone około 21-22 tygodnia ciąży wskazywały na brak możliwości przeżycia dziecka po urodzeniu. Dziecko zmarło.
- Nie ulega również wątpliwości, iż prof. Chazan nie dopełnił ciążących na nim obowiązków związanych z powołaniem się na klauzulę sumienia. Na klauzulę sumienia powoływać się może wyłącznie lekarz mający wykonać świadczenie zdrowotne. Klauzula ta nie może być stosowana przez całą placówkę na zasadzie zbiorowego sumienia, narzucanego przez kierownictwo szpitala. Nawet przy uznaniu, iż Chazan powołał się na klauzulę jako lekarz konsultujący konkretny przypadek, to wówczas i tak nie dopełnił ciążących na nim obowiązków wynikających z ustawy o zawodzie lekarza, gdyż nie wskazał pacjentce realnej możliwości uzyskania należnego świadczenia zdrowotnego u innego lekarza lub w innym podmiocie leczniczym - mówił rzecznik prokuratury.
Jak dodał, dyrektor szpitala, a tym bardziej lekarz, nie jest jednak funkcjonariuszem publicznym, więc prokuratura uznała, że niedopełnienie przez Chazana ciążących na nim obowiązków nie wyczerpało znamion przestępstwa. Według prokuratury, zgromadzone dowody wykazały też, że w związku z odmową przerwania ciąży nie było bezpośredniego zagrożenia dla życia lub zdrowia matki, więc sprawę należało umorzyć także w tym zakresie.
Bez zarzutu o przewinienie zawodowe
W czerwcu Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej lekarzy uznał, że nie ma podstaw do postawienia zarzutu popełnienia przewinienia zawodowego lekarzom z całej sprawy.
Sam Chazan skierował sprawę zwolnienia z funkcji do sądu pracy. W pozwie żąda przywrócenia do pracy na stanowisko dyrektora. Proces ruszył w połowie marca. Sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami.
B. pacjentka szpitala domaga się zaś od tej placówki miliona zł zadośćuczynienia - pozew w tej sprawie jest już w warszawskim sądzie okręgowym.
ROZMOWA Z PROFESOREM BOGDANEM CHAZANEM:
Profesor Bogdan Chazan o decyzji rzecznika
PAP/ran/b
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24