Rewolucja w strefach płatnego parkowania w dużych miastach właśnie wchodzi w decydującą fazę. Ustawa wprowadzająca zmiany jest już w Sejmie. Umożliwia samorządom nawet trzykrotne podniesienie cen. Co jeszcze się zmieni? O tym Łukasz Wieczorek z programu "Polska i Świat" w TVN24.
Droższe parkowanie coraz bliżej. Ustawa umożliwiająca podniesienie cen za godzinę parkowania z trzech złotych (jak obecnie) do dziewięciu złotych - jest już po pierwszym czytaniu. Oprócz tego rząd chce, aby miasta mogły brać pieniądze od kierowców również w soboty i niedziele. Możliwe są też wyższe kary za brak opłaty. Dziś to maksymalnie 50 złotych. Rząd proponuje 200 złotych.
Warszawa czeka na zmianę przepisów
Drogowcy z Warszawy nie mogą się doczekać, kiedy przepis wejdzie w życie. Przekonują, że dziś kara jest tak niska, że kierowcy często w ogóle rezygnują z opłat. - Te 50 złotych jest żadnym straszakiem w momencie, kiedy uczciwie parkując, płaci się trzydzieści kilka złotych za cały dzień parkowania - mówi Łukasz Puchalski, dyrektor warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich. Ustawa zakłada też, że 65 procent przychodów z wyższych opłat musi trafić na cele związane z rozwojem niskoemisyjnego transportu. - Zieleń, ścieżki rowerowe, chodniki, rzeczy związane z ekologią czy transport publiczny. Nie będzie możliwości przelewania tych pieniędzy na przykład na remont dróg, jak to było do tej pory - dodaje Puchalski.
Decyzja samorządowców
O tym, czy kierowcy zapłacą więcej za parkowanie (i o ile), mają decydować radni. Podwyższać kwoty będą mogły jedynie miasta liczące powyżej 100 tysięcy mieszkańców. Wyższe stawki za parkowanie mają zachęcić prywatne firmy do budowy podziemnych parkingów, a kierowców do przesiadki do autobusów. - W wielu przypadkach, zwłaszcza w dużych miastach, konieczność jest absolutna. Centra miast takich jak Kraków czy Warszawa są po prostu zastawione samochodami. Dlatego że jest bardzo silna relacja między wysokością opłaty za parkowanie a liczbą samochodów, które chcą wjechać do centrum - ocenia profesor Andrzej Szarata z Politechniki Krakowskiej. Eksperci z Politechniki Krakowskiej obliczyli, że gdyby cena za godzinę parkowania podskoczyła do pięciu złotych, to dziewięć procent kierowców przesiadłaby się na rower, 12 procent na autobus i tramwaj, a 38 procent parkowałaby poza strefą.
"Jeśli wszystkie miejsca są zajęte, to opłata jest za niska"
- Przyjmuje się około 10 procent wolnych miejsc parkingowych jako taki wyznacznik, że opłata za parkowanie jest na dobrym poziomie. Jeśli wszystkie miejsca są zajęte, to znaczy, że opłata jest za niska - stwierdza Szarata. Eksperci przewidują też, że na wprowadzenie maksymalnej stawki, czyli dziewięciu złotych za godzinę parkowania, żadne miasto się dziś nie zdecyduje. Około cztery-pięć złotych już tak, ale też w przypadku największych aglomeracji. - My nie mamy problemu z korkami, takich, jakie mają większe miasta w Polsce. Mieszkańców nie stać na większe opłaty i deklaruję, że ich nie podwyższymy - zapewnia radny Prawa i Sprawiedliwości z Białegostoku Marek Chojnowski. W Warszawie drogowcy czekają na zmianę przepisów. W tym czasie testują specjalne auta z kamerami sczytującymi tablice rejestracyjne. Mają one ułatwić walkę z kierowcami unikającymi opłat.
Łukasz Wieczorek, TVN24