"Adrian pokazywał nam nóż. Nie mówił, po co go nosi"

Doprowadzenie oskarżonego Adriana Cz.
Źródło: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
- Adrian podczas jednego ze spotkań towarzyskich pokazywał nam nóż, ale nigdy nie mówił, po co mu ten przedmiot - mówił przed sądem Michał M. W ławie oskarżonych siedzi jego kolega, który - według prokuratury - śmiertelnie ugodził nożem pracownika Tramwajów Warszawskich.

25-letni Adrian Cz. jest oskarżony o to, żew nocy z 9 na 10 lutego ubiegłego roku, na ulicy Trębackiej kilkukrotnie, nożem typu "motylek", ranił Pawła K., pracownika Tramwajów Warszawskich. Mężczyzna zmarł niespełna dwa tygodnie później w szpitalu. Osierocił troje małych dzieci.

Proces w jego sprawie rozpoczął się w poniedziałek. Wówczas sąd przesłuchał znajomych poszkodowanego oraz policjantów, którzy udzielali mu pierwszej pomocy. Podczas kolejnej rozprawy, w czwartek, zeznania składał między innymi kolega oskarżonego - 25-letni Michał M.

Świadek: też zostałem uderzony

Świadek pamiętał, że było późno, a on razem z pięcioma innymi kolegami szli z pubów na Starym Mieście w kierunku centrum. Wcześniej wypili po kilka piw. W rejonie skrzyżowania Krakowskiego Przedmieścia i Trębackiej spotkali pokrzywdzonego i jego znajomych, również pijanych. To tam doszło do awantury, podczas której Adrian Cz., według prokuratury, kilkakrotnie zadał ciosy nożem poszkodowanemu, dwa z nich w okolice klatki piersiowej.

Według świadka "Adrian z osobą z drugiej grupy mieli sobie coś do powiedzenia". Mężczyzna nie był sobie w stanie przypomnieć, kto zaczął. Nie pamiętał, czy się szarpali, czy popychali. Wiedział jedynie, że do ostrej wymiany zdań dołączyli koledzy z obu grup i doszło do bijatyki.

Rozdzieliła ich policja i przewiozła na komendę. - Tam kolega Aleks poinformował mnie, że zostałem uderzony w twarz, w okolice ust. Nic poważnego mi się nie stało, ale miałem krwawienie z wargi -precyzował przed sądem.

Nie pamiętał, kto go uderzył. Nie widział też ciosów nożem.

"Znęcali się grupowo nad Adrianem"

- W pewnym momencie znajomi pokrzywdzonego zaczęli grupowo znęcać się nad Adrianem. Wydaje mi się, że Adrian już leżał, a oni go kopali - powiedział później.

- Dlaczego pan o tym nie powiedział podczas zeznań [w śledztwie - red]? - pytał sędzia Piotr Gąciarek.

- Widziałem, w jakim stanie był Adrian, jak już była policja. I jak zabierali go do karetki - odpowiedział.

- Ale z którego momentu pan to pamięta? - dociekał sędzia.

Wówczas świadek zaczął wycofywać się ze swoich słów.

- Te słowa padły, sąd chce to wyjaśnić - upomniał go sędzia.

- Widziałem obrażenia twarzy oskarżonego, kiedy policja była już na miejscu. Liczne obrażenia twarzy. Miał siniaki, rozcięte usta, nie jestem w stanie powiedzieć reszty - stwierdził świadek.

Pokazywał nóż

- Czy pamięta pan, aby oskarżony kopnął w barierkę? - dopytywała z kolei adwokat Adriana Cz.

Od tego, jak pisaliśmy w poniedziałek, miała zacząć się szarpanina. Tak przynajmniej relacjonowali koledzy pokrzywdzonego. Oskarżony, według nich, kopnął w barierkę zabezpieczającą miesięcznicę smoleńską, a pokrzywdzony zwrócił mu uwagę.

Odpowiedź świadka była krótka: - Nie.

Michał W. odpowiedział jednak na pytanie prokuratora dotyczące noża.

- Adrian podczas jednego ze spotkań towarzyskich, kilka miesięcy przed zdarzeniem, pokazywał nam nóż. Nie jestem w stanie podać szczegółów. Nigdy nie mówił, po co miał nóż, ale to nie było chwalenie się - odpowiedział. - Nie wiedziałem, że w bijatyce Adrian użył noża. Dopiero na policji dowiedzieliśmy się, że poszkodowany walczy o życie w szpitalu - dodał.

Swoje zeznania skończył słowami: - Choć chciałbym pomóc, nie jestem w stanie podać żadnych szczegółów.

"Cios zadany był z większą siłą"

Podczas rozprawy przesłuchany został również biegły lekarz sądowy, który badał obrażenia zmarłego.

- Czy jest coś szczególnego w ranach, co mogłoby świadczyć o mechanizmie ich powstania? - pytał prokurator.

- Nie ma nic szczególnego poza charakterem tych ran. Rany są ranami kłutymi bądź, powstały pod działaniem narzędzia ostrego - opisywał biegły. - Doszło do rozległego zranienia prawej i lewej komory serca, ponadto [pokrzywdzony miał - red.] rany głowy, kciuka - mówił biegły.

Prokurator pytał też, z jaką siłą zostały zadane ciosy.

- Żeby przebić klatkę piersiową, jeżeli narzędzie jest ostrokończyste, wystarczy co najmniej średnia siła. Największy opór stawia skóra. Doszło również do uszkodzenia żebra, więc można przyjąć, że w przypadku tej rany drążącej serca, cios zadany był z większą siłą - mówił Sadowski.

"Życie jest największą wartością"

Podczas kolejnej rozprawy sąd planuje przesłuchać biegłego psychologa, który wydawał opinię na temat Adriana Cz.

Oskarżony podczas jednego z przesłuchań zapewniał, że nigdy nikogo nie zaczepił, nie jest zdolny do agresji, a "życie jest największą wartością, jaką otrzymujemy od Boga".

Klaudia Ziółkowska

Czytaj także: