Deszcz pomógł ugasić ogień, ale przyniósł kolejne zagrożenie

Pożary Palisades i Eaton, które wybuchły 7 stycznia w Los Angeles, zniszczyły całe dzielnice, zamieniając je w gruz i popiół. Strażacy i funkcjonariusze przez większą część minionego tygodnia usuwali spaloną roślinność, wzmacniali skarpy i drogi na obszarach dotkniętych przez żywioł.

W nocy z soboty na niedzielę nad Kalifornię nadciągnęły upragnione opady deszczu. Z prognoz wynika, że w ciągu kilku dni ma spaść około 25 litrów na metr kwadratowy. Zgodnie z prognozami opady będą się nasilać przez weekend, a deszcz może trwać do wtorku. W niektórych regionach pojawiły się ostrzeżenia przed powodziami, a w górach możliwe są opady śniegu.

Według agencji prasowej AP, intensywne opady deszczu mogą przynieść kolejne niebezpieczeństwa - lawiny błotne wymieszane z popiołem po pożarach. Stanowi on toksyczną mieszankę spalonych pojazdów, elektroniki, materiałów budowlanych, farb i innych przedmiotów gospodarstwa domowego. Zawiera m.in. azbest, pestycydy, tworzywa sztuczne i ołów.

Władze hrabstwa Los Angeles zatwierdziły wniosek o instalację infrastruktury przeciwpowodziowej i przyspieszenie usuwania osadów w zniszczonych rejonach. Strażacy przygotowywali worki z piaskiem dla mieszkańców. Instalowano bariery i oczyszczano systemy odprowadzania wody. Mieszkańców wezwano do noszenia odzieży ochronnej przy sprzątaniu.

Obawy przed spływem gruzu po pożarach nie są bezzasadne. W 2018 roku miasto Montecito zostało zniszczone przez osuwiska po ulewach, które nawiedziły spalone zbocza górskie. W wyniku tragedii zginęły 23 osoby, a setki domów zostały uszkodzone.

Mimo ustania niebezpiecznych wiatrów i wzrostu wilgotności w południowej Kalifornii nadal szalały pożary Palisades i Eaton. Pochłonęły co najmniej 28 ofiar i zniszczyły ponad 14 tysięcy budynków. Pożar Palisades był w sobotę w 81 proc. opanowany, a Eaton w 95 proc. Wciąż nie udało się również powstrzymać pożaru Border 2, na obszarze dzikiej przyrody w górach Otay.