Setki ludzi zjechało się, by oglądać niezwykłą rywalizację - Wyścig Maldon Mud. Prawie trzystu zawodników wystartowało w biegu przez śmierdzące błoto. A to wszystko, by pomóc potrzebującym i wesprzeć finansowo okoliczne organizacje charytatywne.
Co roku zawodnicy swój bieg rozpoczynają na początku błotnistego bajorka, nad rzeką Blackwater w miejscowości Essex. Choć zwykle pogoda jest chłodna, tego roku dopisała i zawodnicy cieszyli się pięknym słońcem w czasie rywalizacji.
Błotniste szaleństwo
Szalona rywalizacja, polegająca na przebiegnięciu czterystu metrów w błocie, ma swoją zabawną i przekorną historię.
- To sięga lat osiemdziesiątych. Przy mecie jest pub, 'Queens Head'. Dwóch mężczyzn się założyło - jeden oświadczył drugiemu, że postawi mu piwo jeśli przebiegnie w tę i z powrotem przez błoto. I on to zrobił - opowiadał Ray Clark, komentator wyścigu - Tak się narodził pomysł. Bo w sumie, hej, dlaczego nie pomagać innym w ten sposób? - pytał retorycznie. I dziś ludzie w garniturach, zabawnych przebraniach, biegną przez zimne i śmierdzące błoto, wiedząc że na mecie czeka ich tylko zimny prysznic. Najważniejsze, to upewnić się że buty są mocno zawiązane i nie spadną w czasie pokonywanie błota.
Brudna radość
W tym wyścigu nie ma przegranych. Cały dochód z wyścigu jest przekazywany organizacjom charytatywnym, by mogły pomóc jak największej liczbie osób. Na zwycięzców, którzy dotrą do mety - a zwyciężcą jest każdy, kto się do niej nawet doczołga - czeka jedynie zimny prysznic i koc termiczny.
Zawodnik Mark Hontingdon przyznał, że nie spodziewał się tak głębokiego błota w tym roku. -Sądziłem że pobiegnę całkiem łatwo, że grunt będzie twardszy. Byłem zupełnie zaskoczony - przyznał. Wyścig wygrał 39-letni John Edgington, pokonując lepkie błoto w rekordowym czasie 3 minut i 15 sekund. Następni zawodnicy na mecie byli dopiero ponad 20 minut później.
Autor: mb/jaś / Źródło: Reuters TV/Daily Mail