Jednym z Polaków, który przebywa obecnie w Wuhanie, jest fotograf Arek Rataj. Miasto zostało zamknięte z powodu rozprzestrzeniania się nowego koronawirusa 2019-nCoV. - Wyłączono komunikację publiczną, jeździ niewiele taksówek, a przy wejściu do supermarketów każdemu mierzy się temperaturę - relacjonuje.
Fotograf Arek Rataj jest wykładowcą komunikacji wizualnej na Uniwersytecie Jianghan w 11-milionowym mieście Wuhan.
Rataj na swoim profilu na Facebooku napisał o momencie, kiedy pierwszy raz usłyszał o koronawirusie. "Na początku roku Zhang, mój student, jako pierwszy powiedział mi o tajemniczej chorobie, która rozwija się w innym dystrykcie miasta. 'To daleko od nas, to nas nie dotyczy' - powiedział ze spokojem Zhang" - czytamy w jego wpisie. Później okazało się, że sytuacja jest poważniejsza, a całe miasto zostało objęte kwarantanną.
- Czytałem, że granice miasta są obstawione wojskiem i zasiekami. To też zrozumiałe, trwa epidemia, a Wuhan i jego mieszkańcy pozostają w strefie kwarantanny. Musimy uzbroić się w cierpliwość i wierzyć w lepsze jutro bez wirusa - mówi w rozmowie z PAP fotograf.
"Więzienie, w którym jest jeden winny"
Moment, w którym rząd zarządził zamknięcie komunikacji w mieście, określił jako "bolesne oświecenie".
"Zdaliśmy sobie sprawę, że nagle znaleźliśmy się w kilkumilionowym więzieniu, w którym jest tylko jeden winny, w dodatku seryjny i niewidzialny morderca - zabójczy wirus (...) Nazywam go tchórzem, który atakuje słabszych i starszych o nadwątlonym systemie immunologicznym. Dlatego wszyscy z całego serca kibicujemy lekarzom i naukowcom, żeby unicestwili tego tchórza" - opisuje sytuację w facebookowym wpisie.
Według wtorkowych oficjalnych danych koronawirus 2019-nCoV przyczynił się w Chinach do śmierci 106 osób, a u ponad 4,5 tysiąca potwierdzono zakażenie. Prawie tysiąc z nich określono jako przypadki ciężkie.
- Z powodu epidemii wyłączono komunikację publiczną, jeździ niewiele taksówek, a przy wejściu do supermarketów każdemu mierzona jest temperatura - opisuje Polak, który mieszka w uniwersyteckim akademiku. - Na ulicach Wuhanu nie ma zbyt wielu ludzi i czynne są tylko niektóre sklepy - dodaje, podkreślając, że pustki na ulicach mają też związek z przerwą z okazji Chińskiego Nowego Roku.
27 Polaków w epicentrum koronawirusa
Jak poinformowało we wtorek biuro rzecznika prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, powołując się na ambasadę RP w Chinach, w objętym kwarantanną mieście Wuhan i jego okolicach przebywa 27 polskich obywateli.
Biuro rzecznika przekazało, że w ramach unijnej współpracy konsularnej, zarówno na poziomie lokalnym, jak i między stolicami, koordynowane są działania dotyczące możliwego wyjazdu obywateli Unii Europejskiej z Wuhanu. MSZ poinformowało, że polska służba konsularna uczestniczy w rozmowach państw członkowskich UE w celu organizacji takiego wyjazdu wszystkich zainteresowanych polskich obywateli.
- Czekamy na ewakuację. Walizki w gotowości (…) Każdego dnia jestem w telefonicznym kontakcie z polskim konsulatem w Szanghaju i polską ambasadą w Pekinie - podkreśla Rataj. We wtorek otuchy mieszkańcom zamkniętego miasta dodała słoneczna pogoda. - Jest przepiękny dzień, widać nadzieję - relacjonuje.
- Chińczycy to twardy, zdyscyplinowany i waleczny naród. Solidaryzują się, wspólnymi siłami starając się o szybkie zażegnanie kryzysu, który przyszedł w najmniej oczekiwanym momencie Chińskiego Nowego Roku - ocenia.
- Był i jest strach, to zrozumiałe. Umierają przecież ludzie, setki pozostają w krytycznym stanie, trwa budowa dwóch prowizorycznych szpitali z tysiącami łóżek dla zarażonych. Stąd masowe wykupowanie towarów w marketach i świecące pustkami półki. Podkreślić jednak należy, że te półki szybko zapełniają się produktami, których chwilowo zabrakło - twierdzi polski fotograf.
Epicentrum koronawirusa znajduje się w chińskim mieście Wuhan:
Autor: //aw / Źródło: PAP