Widziana w największych miastach kraju, słyszana w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, pozostawiająca po sobie smugę na 10 minut. Czym było niecodzienne zjawisko na nowozelandzkim niebie?
Poniedziałkowy wieczór mieszkańcy Nowej Zelandii zapamiętają na długo. Nad ich głowami z zawrotną szybkością przelatywała świecąca kula, która wyglądała, jakby miała za chwilę eksplodować.
Na niebie pojawiła się około godziny 18:30. Widziano ją m.in. w największych miastach kraju: Wellington i Christchurch. Jej drogę śledziło mnóstwo internautów z centralnej części kraju.
"Nigdy nie widziałem czegoś takiego"
Tyle było opisów zjawiska, ilu użytkowników internetu. Mieszkaniec Nelson zarejestrował obiekt, jako "niewiarygodną, zieloną, pomarańczową i białą kulę, lecącą z super szybkością". Według niego pozostawiła po sobie ślad, utrzymujący się do 10 minut od chwili przelotu.
Z kolei mieszkaniec Hanmer Springs napisał, że usłyszał głośny odgłos dwie minuty po przelocie kuli.
Obserwujący niebo nad Wellington stwierdzili, że kula była jasna i ognista, a nawet fluorescencyjna.
- Była jak pochodnia wystrzelona z łuku. Wydawało się, że jest bardzo blisko nas. Czekaliśmy na jakiś wybuch, ale nic takiego się nie stało. Przeleciała z ogromną prędkością. Nigdy nie widziałem czegoś takiego - mówi członek rodziny z Kanabrii, która widziała obiekt z bliska, nisko nad horyzontem.
Co to było?
Eksperci szybko wyjaśnili spanikowanym mieszkańcom kraju, co właśnie się stało. Świecąca kula okazała się być meteorem.
Poniższy film przedstawia przelot meteoru nad miastem Nelson, leżącym na północy Wyspy Południowej.
Autor: mm/ŁUD / Źródło: TVN Meteo