Zdziczałe konie opanowały Andaluzję. To skutki kryzysu gospodarczego w Hiszpanii. Właścicieli nie stać dłużej na ich utrzymanie, dlatego puszczają je wolno albo oddają na rzeź.
Liczba ubitych lub porzuconych koni zastraszająco rośnie. W 2009 r. zarejestrowano 30 tys. sztuk oddanych na rzeź, w 2012 r. 60 tys., a w tym roku to już 80 tys., a mamy dopiero luty. Trudno natomiast oszacować, ile koni puszcza się wolno, bo żaden właściciel oficjalnie się do tego nie przyzna.
Powolna agonia
Jednak policja odnotowuje wiele wypadków z udziałem porzuconych koni, średnio 200 miesięcznie. Nierzadkim widokiem są też rozkładające się zwłoki na leśnych polanach w prowincji. Niektóre konie nie potrafią samodzielnie szukać pożywienia i zdychają. Do tej pory odnotowano przynajmniej 13 takich przypadków.
- Zdarza się też tak, że konie przywiązywane są do słupów. Nie potrafią się wyplątać i zdychają, albo próbując uciec, boleśnie się kaleczą - mówi Jesus Diaz García z andaluzyjskiej policji.
Tradycja bez miłości
Część zwierząt ma szczęście i trafia do prywatnych schronisk, takich jakie prowadzi m.in. Concordia Marquez. Udziela pomocy medycznej i psychologicznej porzuconym koniom. W miarę możliwosci szuka im nowego domu. Działalność schroniska opłacana jest z darowizn.
- W Hiszpanii, a zwłaszcza w Andaluzji, mamy bogatą tradycję związaną z hodowlą i opieką nad końmi. Nie mamy natomiast wpojonej miłości do tych zwierząt. Większość traktuje je jak przedmiot. Jeśli go nie potrzebujesz, to po prostu się go pozbywasz - mówi Marquez.
Autor: mm/mj / Źródło: ENEX