USA podzieliły się z Chinami i Rosją danymi o Syrii. "Tam nie ma faktów"


Amerykanie podzielili się z Rosją i Chinami danymi na temat rzekomego ataku chemicznego w Syrii. Moskwa pozostaje nieprzekonana, Pekin jest poważnie zaniepokojony ewentualną jednostronną akcją USA.

Rzecznik chińskiego MSZ oznajmił, że Amerykanie przedstawili Pekinowi dowody na użycie broni chemicznej. Hong Lei dodał jednak, że Chińczycy że są zaniepokojeni ewentualną próbą jednostronnej interwencji w Syrii. Pekin uważa, że nie powinno się spieszyć z takim działaniem, zanim nie zakończy się śledztwo ONZ w tej sprawie.

Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) z siedzibą w Hadze poinformowała w sobotę, że próbki, które inspektorzy przywieźli z Syrii, zostaną przekazane do zbadania w różnych laboratoriach "zgodnie z ustalonymi i uznanymi procedurami i standardami" i że "te procedury mogą potrwać do trzech tygodni".

"Tam nie ma faktów"

Informacje Amerykanów nie przekonują też Rosjan. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oświadczył, że informacje na ten temat, przedstawione Federacji Rosyjskiej przez Stany Zjednoczone, nie zawierały niczego konkretnego. - Pokazano nam jakieś materiały, które nie zawierały niczego konkretnego: ani map geograficznych, ani nazw. Była w nich masa nieścisłości. Mamy bardzo dużo wątpliwości - oznajmił szef MSZ FR, występując na inauguracji roku akademickiego w elitarnym Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych (MGIMO).

- To, co nam pokazano, absolutnie nas nie przekonało. Tam nie ma faktów - dodał. Ławrow oznajmił, że jeśli Waszyngton "rzeczywiście jest w posiadaniu jakichś supertajnych danych, to powinien uchylić klauzulę tajności". - Chodzi o sprawy wojny i pokoju. Kontynuowanie gry w sekrety jest niestosowne - wskazał.

Kreml żąda dowodów

Sekretarz stanu USA John Kerry poinformował w niedzielę, że Waszyngton przedstawił Moskwie dowody na użycie przez syryjskie władze broni chemicznej przeciwko własnym obywatelom, jednak strona rosyjska nie uznała ich za wiarygodne i pozostała przy swoim zdaniu. Wcześniej prezydent Rosji Władimir Putin zażądał od Stanów Zjednoczonych dostarczenia dowodów, że to syryjski reżim użył broni chemicznej na przedmieściach Damaszku. Wersję taką określił jako "głupstwo nie z tej ziemi". Według danych USA w ataku z 21 sierpnia, przeprowadzonym przez siły reżimu syryjskiego, zginęło co najmniej 1429 osób. Rząd Syrii twierdzi, że broni chemicznej użyli rebelianci walczący o obalenie prezydenta Baszara el-Asada. Kerry przekazał, że USA mają dowody, iż w Syrii użyto sarinu. Dowodów tych dostarczyły próbki włosów i krwi przekazane Waszyngtonowi przez tych, którzy jako pierwsi pospieszyli z pomocą ofiarom ataku w Damaszku.

[object Object]
Wielu Syryjczyków wymaga pilnej pomocy humanitarnejReuters
wideo 2/22

Autor: mtom / Źródło: reuters, pap

Tagi:
Raporty: