Paralizator używany co 40 godzin. Policja miasta, w którym zginął 50-latek, ma złą sławę


Zanim film pokazujący policjanta strzelającego osiem razy do bezbronnego, czarnoskórego mieszkańca North Charleston w Południowej Karolinie obiegł świat, miasto było już kiedyś temat tekstów w amerykańskiej prasie. Policjanci nad wyraz chętnie używają tam paralizatorów i wiele wskazuje na to, że bez uzasadnienia. Raz postępowanie dyscyplinarne w tej sprawie wytoczono policjantowi, który w ubiegłym tygodniu zabił 50-letniego Waltera Scotta.

Miejscowy dziennik "Charleston Post & Courier" przyjrzał się sprawie dziewięć lat temu. Wtedy policjanci doprowadzili do śmierci chorego psychicznie mężczyzny, którego razili prądem aż 15 razy. Ze statystyk policyjnych wyszło, że to ulubiony rodzaj broni używany przez miejscowych policjantów.

Okazuje się, że w ciągu sześciu miesięcy 2006 r. policjanci aż 201 razy użyli w trakcie zatrzymań paralizatorów. Średnio raz na 40 godzin i w zdecydowanej większości przeciwko czarnoskórym obywatelom.

Taser Town

North Charleston zostało jednak przemianowane na "Taser Town" (ang. taser - paralizator) dopiero w 2008 roku.

Wtedy jeden z oficerów drogówki zatrzymał samochód kierowany przez sierżanta amerykańskiej armii będącego akurat w domu w przerwie między wyjazdami na zagraniczne misje. Oficer Christopher Terry zatrzymał go za bliżej nieokreślone wykroczenie drogowe. Gdy sprawdzał jego dokumenty, przy drodze stanął inny samochód. Z niego wysiadła mama zatrzymanego i jego brat.

Gdy zaczęli się zbliżać do policjanta z pytaniem, co się stało, ten poraził paralizatorem sierżanta. Wojskowy upadł na ziemię. Leżąc na niej zachował spokój i poprosił mamę, by się cofnęła. Po tych słowach oficer znów użył paralizatora. Gdy matka sierżanta zemdlała i upadając uderzyła się w głowę, sierżant poprosił policjanta, by ten jej pomógł. Wtedy został porażony po raz trzeci.

W sprawie już siedem lat toczy się postępowanie. Sąd nie znalazł jeszcze dowodów na to, by policjant był winny.

Zabójca 50-latka lubił paralizatory

Najistotniejsze z punktu widzenia zabójstwa 50-letniego, bezbronnego mieszkańca North Charleston jest jednak zdarzenie z 2013 roku. Wtedy ten sam oficer, który zabił w sobotę mężczyznę, wyprowadzał z domu w bieliźnie mieszkającego tam mężczyznę. Świadkowie opowiadali, że oficer Michael Slager w pewnej chwili włączył paralizator i raził prądem zatrzymanego, który w ogóle nie stawiał oporu.

Przeciwko Slagerowi zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne, ale nie znaleziono jego winy i nie spotkały go za to żadne konsekwencje.

Zabójstwo i podłożenie dowodów?

W sobotę Slager zeznał, że zatrzymany przez niego do kontroli drogowej Walter Scott zabrał mu w szarpaninie paralizator i funkcjonariusz "bał się", że ten użyje go przeciwko niemu. Nagranie wideo przypadkowego przychodnia sugeruje zupełnie co innego.

Na nagraniu widać Slagera, który strzela z odległości ok. 15 metrów w plecy próbującemu nieporadnie uciekać 50-latkowi. Gdy ten pada na ziemię (zmarł po kilku chwilach, jak przekazały w środę amerykańskie media), policjant do niego podchodzi i skuwa go jeszcze kajdankami. Potem wraca w miejsce, w którym stał wcześniej, unosi z ziemi przedmiot przypominający paralizator i przenosi go w miejsce, w którym leżą zwłoki Scotta. Umieszcza paralizator tuż obok ciała.

Portal The Daily Beast sugeruje, że Slager znów chciał użyć paralizatora, ale ten nie zadziałał. Dlatego najwyraźniej postanowił strzelić do 50-latka osiem razy. Portal pisze o zeznaniach świadka zdarzenia, który przebywał w okolicy. Ten widział całe zdarzenie i to on jest autorem nagrania wideo.

Feiden Santana twierdzi, że policjant zaczął gonić Scotta tuż po jego wyjściu z samochodu, powalił go na ziemię i użył paralizatora. Ten nie zadziałał, a 50-latek uwolnił się i znów zaczął uciekać. To wtedy padły strzały.

The Daily Beast pisze też, że oficer, który zabił mieszkańca North Charleston, był "świetnie przeszkolony w niesieniu pomocy medycznej" i miał obowiązek ratować postrzeloneo. Tego jednak nie zrobił.

Michaelowi Slagerowi postawiono we wtorek zarzut morderstwa. Szef miejscowej policji powiedział wtedy, że "to tragiczny dzień dla North Charleston".

The Daily Beast go poprawił: "To błąd. Tragicznym dniem była sobota, gdy zginął Walter Scott. Został postrzelony po tym, gdy w Taser City użyto wobec niego paralizatora".

Michael Slager - policjant oskarzony o zabójstwo Waltera Scotta w North Charleston w Południowej KarolinieEPA

Autor: adso\mtom / Źródło: The Daily Beast