Franciszek regularnie odnosi się do brutalności wojny. Nawołuje do wstrzymania bombardowania i pracy na rzecz pokoju. Jego ostatni wpis na ten temat - a właściwie jego ostatnie zdanie - wywołał kontrowersje. Papież napisał, że "wszyscy jesteśmy winni". - Nie ma wątpliwości, po której stronie bije jego serce. Niejednokrotnie mówił o cierpieniu narodu ukraińskiego - komentował ten wpis Tomasz Krzyżak z "Rzeczpospolitej". Publicysta Tomasz Terlikowski mówił, że "teologicznie do pewnego stopnia grzech każdego przyczynia się do wojny".
Choć Franciszek wielokrotnie apelował o pokój na Ukrainie, unika wskazywania, kto jest agresorem, za co bywa krytykowany. Jeszcze więcej kontrowersji wzbudził wpis opublikowany w niedzielę na redagowanym w dziewięciu językach papieskim profilu Pontifex. "Logika wojny znów się narzuca, ponieważ nie jesteśmy już przyzwyczajeni do myślenia w kategoriach pokoju. Jesteśmy uparci, jesteśmy zakochani w wojnach, w duchu Kaina" - czytamy najpierw. Kolejny wpis brzmi: "Trzeba płakać na grobach. Nie zależy nam już na młodych? Napawa mnie bólem, to co dziś się dzieje. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!". Oba wpisy opatrzono hasztagami "Pokój" i "Ukraina".
O ten ostatni wpis i postawę Franciszka wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę zapytaliśmy Tomasza Krzyżaka z "Rzeczpospolitej" i publicystę Tomasza Terlikowskiego.
Watykańska dyplomacja
- Ta logika jest bardzo mocno wpisana w całą dyplomację watykańską. Watykan, a razem z nim papież Franciszek, nie chce w ten sposób zamykać sobie drogi do ewentualnego stania się mediatorem w tym konflikcie - komentuje Krzyżak. Przypomina wcześniejsze konflikty, w tym wojnę na Bałkanach w latach 90. i reakcję Jana Pawła II na ten konflikt. - Tam też nie było czytelnego wskazania agresora. Nie było wymienianych państw czy ludzi, którzy za to odpowiadają. Zawsze w papieskich przesłaniach pojawiał się apel o pokój, o dialog, o pojednanie, o rozmowy pokojowe - wymienia. Wspominając poprzednie wypowiedzi papieża Franciszka, podkreśla: - Nie ma wątpliwości, po której stronie bije jego serce. - Niejednokrotnie mówił o cierpieniu narodu ukraińskiego - przypomina.
Istotne są tu też kontakty z Cerkwią. Te, jak ocenił Krzyżak, są dla papieża bardzo ważne. - Patriarcha Cyryl jednoznacznie opowiada się po jednej stronie. Mogłoby się tu zrodzić zadrażnienie konfliktu. Relacje z Cerkwią jakieś są, lepsze czy gorsze. A papież od początku pontyfikatu mówi o dialogu ekumenicznym - stwierdził.
Najnowszy wpis papieża może być według Krzyżaka odczytywany w dwóch kontekstach. - Wojna na Ukrainie jest nam bardzo bliska, jesteśmy z tym wszystkim bardzo emocjonalnie związani. Wpis będzie nas drażnił w sytuacji, gdy papież mówi, że wszyscy jesteśmy winni - przyznaje. Ale trzeba przy tym - jak mówi - czytać wpisy papieża jako zbiór, a nie pojedynczo. - W poprzednim wpisie papież napisał, że w jakiś sposób jesteśmy ogarnięci logiką wojny i że nie jesteśmy w stanie funkcjonować bez konfliktów. A więc to zdanie, że "wszyscy jesteśmy winni" jest zdaniem logicznym i prawdziwym - ocenia, przywołując gospodarcze połączenia, w tym zakupy ropy i gazu od Rosji.
- Jeżeli wczytamy się w to, co mówi i co pisze papież Franciszek i zostawimy na chwilę emocje, zrobimy głębszą refleksję, to powinno się okazać, że papież ma bardzo bardzo dużo racji w tym, co pisze - mówi.
Krzyżak wspomina też adhortację apostolską "Evangelii gaudium" z początku pontyfikatu Franciszka.
- Papież mówi tam o sposobach rozwiązywania konfliktu, że są trzy sposoby podejścia do niego. Jeden z nich mówi, że można udawać, że w ogóle konfliktu nie ma. Drugi mówi o wejściu w niego i zamienieniu się w jego zakładnika. Trzecia możliwość, zdaniem papieża najważniejsza, to wejść w konflikt, rozeznać go, spróbować z niego wyciągnąć wnioski i spróbować zrobić to, co jest możliwe, aby go zakończyć i uczynić konflikt zarzewiem nowego procesu - tłumaczy.
Wobec konfliktu niektórzy po prostu dostrzegają go i idą dalej, tak jakby się nic nie stało, umywają od tego ręce, by dalej prowadzić swoje życie. Inni wkraczają w konflikt w ten sposób, że stają się jego więźniami, tracą horyzont, przerzucają na instytucje własne zamieszanie i niezadowolenie, przez co jedność staje się niemożliwa. Istnieje jednak trzeci sposób zmierzenia się z konfliktem, bardziej skuteczny: polega on na przyjęciu konfliktu, rozwiązaniu go i przemienieniu w ogniwo łączące z nowym procesem. «Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój» (Mt 5, 9)
- Wejście w konflikt, rozeznanie się w nim i uczynienie z niego punktu wyjścia do czegoś nowego, to jest właśnie droga, którą papież idzie. Papież nie chce wejść w konflikt i stać się jego zakładnikiem - podsumowuje Krzyżak.
Nieszczęśliwy skrót
Publicysta Tomasz Terlikowski tłumaczy w rozmowie z nami, że poniedziałkowy wpis Ojca Świętego "to jest skrót, bardzo nieszczęśliwy komunikacyjnie, dłuższej wypowiedzi papieża z samolotu".
Mówił, że wypowiedź ta "nastąpiła po całej serii dziwnych, zaskakujących, symetrycznych wypowiedzi Stolicy Apostolskiej i samego Ojca Świętego" i w sytuacji, kiedy "papież tak naprawdę nigdy nie nazwał agresora". Niemniej - jego zdaniem - "jest do obrony".
Argumentuje, że "teologicznie do pewnego stopnia grzech każdego przyczynia się do wojny". Dlatego - wyjaśnia - na "najbardziej ogólnym poziomie" można byłoby mówić o odpowiedzialności każdego człowieka. - Natomiast niestety ten wpis jest kulminacją innych wypowiedzi papieskich, bardzo wielu i bardzo licznych - dodaje.
Odnosząc się do poniedziałkowego wpisu, Terlikowski mówi, że "jeśli weźmiemy pod uwagę całość wypowiedzi, której on jest skrótem, to widzimy po raz kolejny papieski symetryzm". Wskazuje, że Franciszek mówił w samolocie dziennikarzom o współczuciu dla pokrzywdzonych, ale nie nazwał agresora.
Papież wrócił w niedzielę wieczorem do Rzymu z Malty. W samolocie odniósł się między innymi do swojej ewentualnej podróży na Ukrainę. - Gotowość zawsze jest. Nie ma odmowy. Jestem gotów - powiedział.
Przekazał też, że od dłuższego czasu planowane jest jego spotkanie z patriarchą Moskwy i Wszechrusi Cyrylem. Dodał, że "myśli się o Bliskim Wschodzie" jako miejscu rozmów.
"Cierpi z Ukraińcami, ale nie chce potępiać Rosji"
O postawie Franciszka wobec wojny pisał też Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny kwartalnika "Więź".
"Papież stanowczo potępia przemoc i agresję, mówi o okrucieństwie wojny (choć początkowo nie używał określenia 'wojna'), wzywa do modlitwy i postu w intencji pokoju w Ukrainie, wspiera słowami cierpiących Ukraińców, mówi o bezsensownej masakrze i okrutnej rzezi, wysłał swoich przedstawicieli do Ukrainy, dwukrotnie telefonicznie rozmawiał z prezydentem Wołodomyrem Zełenskim, odwiedził ukraińskie dzieci-ofiary wojny, które trafiły do watykańskiego szpitala, powiedział o tym, że agresja na Ukrainę jest nieludzka, barbarzyńska i świętokradcza, itd. itp" - zauważył.
Zwrócił przy tym uwagę, że papież nie wskazuje wprost na Rosję, jako tego, kto dopuścił się zbrojnej agresji na Ukrainę.
"Świadomie – wyraźnie celowo – Franciszek nie używa ani nazwy Rosja, ani nazwiska Putina. Nie nazywa agresora agresorem, ani sprawcy sprawcą. Ba, wspomina nawet o cierpiących rosyjskich żołnierzach (niekiedy pomijając cierpiących żołnierzy ukraińskich)" - napisał.
Według niego ze słów papieża wynika, że "doskonale rozumie on, kto odpowiada za wojnę". "Papież potępia wojnę i jej konsekwencje, ale z jakichś powodów unika wskazania agresora. Cierpi z Ukraińcami, ale nie chce potępiać Rosji. Apeluje o powstrzymanie masakry, ale nie mówi, do kogo kieruje ten apel" - napisał Nosowski.
"Nie ma według mnie wątpliwości, że zaatakowana Ukraina może liczyć na papieską solidarność i życzliwość, a Franciszek żadną miarą nie popiera putinowskiej inwazji - ale z jego ust tego nie usłyszeliśmy i zapewne nie usłyszymy" - ocenił. Podkreślił przy tym, że wobec rzezi niewinnych nie da się "stać w rozkroku".
Źródło: tvn24.pl, "Więź"