Wybory w "krainie cudów". "Na razie życie u nas jest ciężkie"

Źródło:
PAP
Mołdawia przed wyborami prezydenckimi i referendum w sprawie UE
Mołdawia przed wyborami prezydenckimi i referendum w sprawie UE Reuters
wideo 2/3
Mołdawia przed wyborami prezydenckimi i referendum w sprawie UE Reuters

W niedzielę w Mołdawii odbywają się wybory prezydenckie, w których Maia Sandu, opowiadająca się za eurointegracją kraju, będzie ubiegać się o reelekcję w rywalizacji z dziesięcioma innymi kandydatami. Równolegle z wyborami odbędzie się zainicjowane przez Sandu referendum, w którym Mołdawianie odpowiedzą na pytanie, czy eurointegracja powinna zostać wpisana do konstytucji jako cel strategiczny państwa.

Maia Sandu jest faworytką tych wyborów, choć zdaniem ekspertów może dojść do drugiej tury. Kolejni według poparcia kandydaci to popierany przez socjalistów były prokurator generalny Alexandr Stoianoglo oraz umiarkowanie prorosyjski Renato Usatii.

CZYTAJ TEŻ: "Pieniądze, jakich dotąd nikt nie używał" płyną do Mołdawii w jednym celu. Jutro historyczne wybory

Równolegle z wyborami odbędzie się zainicjowane przez Sandu referendum, w którym Mołdawianie odpowiedzą na pytanie, czy eurointegracja powinna zostać wpisana do konstytucji jako cel strategiczny państwa.

Rosyjskie działania hybrydowe

Według władz w Kiszyniowie przed wyborami jeszcze intensywniejsze niż dotychczas stały się rosyjskie działania hybrydowe, mające na celu torpedowanie polityki prozachodniego rządu oraz przedstawiające UE w negatywnym świetle. Wśród nich wymieniane są kampanie informacyjne oraz mające bezprecedensową skalę nielegalne przesyłanie do kraju pieniędzy dla prorosyjskich aktywistów, polityków oraz przeznaczane na kupowanie głosów wyborców.

Kiszyniów w przededniu wyborów prezydenckichPAP/EPA/DUMITRU DORU

"Kiedy zobaczymy tę Unię? Nie wiem"

- Podoba mi się prezydent Maia Sandu, ale nie podoba mi się rząd – mówi cytowana przez PAP kobieta w średnim wieku, która przyznaje, że jeszcze nie wie na kogo zagłosuje. Wejście do Unii Europejskiej popiera, ale nie wie, co będzie dalej z Mołdawią, bo - jak mówi - "to jest kraina cudów".

- Chciałabym, żeby Mołdawia weszła do Unii Europejskiej, ale na razie życie u nas jest ciężkie. Ceny wysokie, zarobki małe. Kiedy zobaczymy tę Unię? Nie wiem – dodaje. Jak mówi, obecna prezydent Maia Sandu podoba jej się. Jest jednak niezadowolona z rządów współpracującej z Sandu (założonej przez nią) Partii Działania i Solidarności (PAS). - Moim zdaniem robią za mało, żeby ludzie żyli lepiej – stwierdza,.

"My w Mołdawii mamy gorącą krew"

- Będę głosować na naszą prezydent – mówi z kolei emerytka Marina. W sobotę w parku Stefana Wielkiego i Świętego w centrum Kiszyniowa odbywała się tradycyjna potańcówka na świeżym powietrzu, organizowana przez urząd burmistrza. Tańczą głównie starsi, chociaż z ogromną werwą. Pani Marina nie tańczy, bo mówi, że "w sercu nie ma nastroju do tańca, do radości". Martwi ją sytuacja w kraju i obok niego, na Ukrainie. - Siostra mi mówi, że 'szkoda jej Putina', a ja załamuję ręce. Jaka szkoda, czy ty widzisz, co on zrobił na Ukrainie? Pomyśl, że przyjdzie do twojego domu i go zburzy. To Ukraińców powinnaś żałować – opowiada.

- Maia Sandu, jak każdy, ma wady i zalety. Ale jej największym plusem jest to, że wie, dokąd zmierza, i ja ją za to szanuję. A inni kandydaci? Oni całują Putina w jedno miejsce - podsumowuje. - Mam na imię Aureli, jak Marek Aureliusz, słyszała pani o takim? Głosować będę na Sandu albo na Iona Chicu. Oni są za Europą, ja też – mówi jeden z "tancerzy". Pomimo zimna jest w koszuli z krótkim rękawem. - My w Mołdawii mamy gorącą krew – zapewnia, podrygując w tańcu.

Niedziela to dzień wyborów prezydenckich w MołdawiiPAP/EPA/DUMITRU DORU

"Pisze pani o naszej demokracji? To pani w to wierzy?"

Pani Elena od 20 lat mieszka w Rumunii, ale w Mołdawii żyje jej córka oraz dwóch braci. Przyjechała do Kiszyniowa właśnie po to, żeby odwiedzić rodzinę. Nie chce powiedzieć, czy weźmie udział w wyborach. - Co, pisze pani o naszej demokracji? To pani w to wierzy? - pyta. Sama jest rumuńskojęzyczna, ale mówi także po rosyjsku, chociaż już wielu słów nie pamięta. Jej rodzinie - opowiada - nie podoba się, że władze zablokowały rosyjskojęzyczne stacje telewizyjne (z powodu transmitowania prorosyjskich treści). - Komu to przeszkadzało? Można było oglądać filmy i programy rozrywkowe – mówi.

Wobec władz w Kiszyniowie jest więc nastawiona raczej krytycznie. Nie chce rozmawiać o polityce, o Unii Europejskiej. Opowiada za to, że jej starszy brat, dzięki jej pomocy, przez kilka lat pracował w Rumunii, dzięki czemu ma tamtejszą emeryturę minimalną. Leczy się również w rumuńskim szpitalu, korzystając z tamtejszego, lepszego niż mołdawskie ubezpieczenia. Zapytana o to, czy nie uważa, że jednak w Unii Europejskiej sytuacja Mołdawian mogłaby ulec poprawie, marszczy czoło i rzuca: - To takie polityczne gadanie.

Autorka/Autor:mjz

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/DUMITRU DORU