Przywódczyni białoruskiej opozycji skazana na 15 lat więzienia

Źródło:
PAP, Radio Swoboda, tvn24.pl

Sąd w Mińsku skazał przywódczynię białoruskiej opozycji Swiatłanę Cichanouską na 15 lat więzienia - poinformowała białoruska sekcja Radia Swoboda i państwowa agencja BiełTA. Doniesienia te potwierdzili obrońcy praw człowieka z centrum Wiasna. Oponentka Alaksandra Łukaszenki oraz jej współpracownicy, którzy także otrzymali wyroki, byli sądzeni zaocznie pod zarzutem "zdrady stanu".

Białoruska sekcja Radia Swoboda podała, że wyrok zapadł w czasie, gdy Cichanouska przebywała z wizytą w Londynie.

Na 18 lat więzienia został skazany także inny znany opozycjonista, były dyplomata i minister kultury Paweł Łatuszka. Współpracownica Cichanouskiej Olha Kawalkowa została skazana na 12 lat więzienia.

Wyroki te zapadły na procesie przywódczyni opozycji i jej najbliższych współpracowników. Wszyscy oskarżeni są za granicą, a wyroki wydano zaocznie. Prokurator żądał kary 19 lat więzienia dla Cichanouskiej i Łatuszki.

Cichanouskiej władze w Mińsku zarzucają "zdradę stanu, organizowanie masowych zamieszek, utworzenie formacji ekstremistycznej, podżeganie do wrogości, a także nawoływanie do sankcji".

Swiatłana Cichanouska Shutterstock

Rywalka Łukaszenki

Cichanouska w 2020 roku brała udział w wyborach prezydenckich na Białorusi, stawiając w nich czoła rządzącemu od 1994 roku Alaksandrowi Łukaszence. Według oficjalnych wyników wyborów Łukaszenka miał otrzymać 80,1 procent głosów, Cichanouska - zaledwie 10,1 procent.

Opozycja uznała te wyniki za sfałszowane, a przez kraj przetoczyła się fala protestów z żądaniem przeprowadzenia ponownych uczciwych wyborów prezydenckich. Były to największe masowe demonstracje w historii Białorusi. Na wystąpienia społeczeństwa obywatelskiego władze odpowiedziały represjami na wielką skalę. Sama Cichanouska tuż po wyborach została zmuszona przez władze do wyjazdu z kraju.

Dzikawicki: machina represji na Białorusi się nie zatrzymuje

O wyrok wobec Swiatłany Cichanouskiej pytany był w TVN24 Aleksy Dzikawicki, zastępca dyrektora telewizji Biełsat. - Nazywać to, co się normalnie w krajach demokratycznych nazywa procesem sądowym, na Białorusi po prostu nie wypada. To są sądy kapturowe - ocenił.

- Przecież nie ma żadnego normalnego procesu z mowami adwokatów, których ktokolwiek słucha. To jest prawo telefoniczne, czyli tak zwany sędzia dostaje rozkaz, że trzeba taką lub inną osobę skazać na taki wyrok i to po prostu wykonuje - mówił.

W jego ocenie "machina represji na Białorusi się nie zatrzymuje”. - W tej chwili mamy oficjalnie około 1,5 tysiąca więźniów politycznych. Codziennie ta liczba się zwiększa. (…) Tak naprawdę ich jest kilkakrotnie więcej. Reżim po prostu nie potrafi się już zatrzymać. Machina represji jest rozkręcona, ona potrzebuje kolejnych ofiar, żeby usprawiedliwić swoje istnienie - powiedział.

- Chodzi o zemstę na narodzie, który odważył się w 2020 roku zbuntować po haniebnie przegranych przez Łukaszenkę wyborach, a po drugie trzeba zastraszać ludzi w obliczu ewentualnej agresji przeciwko Ukrainie ze strony Białorusi - zaznaczył. Wyjaśnił, że w przypadku rozkazu Kremla do ataku białoruskiej armii na Ukrainę i "masowych" ofiarach wśród białoruskich żołnierzy, społeczeństwo może zbuntować się przeciwko władzy w Mińsku.

Dzikawicki ocenił, że w przypadku Cichanouskiej wyrok "nic nie zmienia w jej sytuacji". - Ona znajduje się na terytorium Litwy i nie sądzę, żeby władze litewskie współpracowały w tej sprawie, żeby na przykład wydać Swiatłanę Cichanowską - wskazał.

Polskie MSZ potępia działania białoruskich sądów

- Potępiamy jak każdy niezgodny z międzynarodowymi zasadami wyrok białoruskich sądów - w ten sposób rzecznik MSZ Łukasz Jasina skomentował dla PAP poniedziałkowe wyroki sądu w Mińsku wobec Cichanouskiej i Łatuszki.

Autorka/Autor:tas, ft//prpb

Źródło: PAP, Radio Swoboda, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock