Premium

Ambasador Izraela: Gdybym nie musiał, nie wyjeżdżałbym z Polski. Czułem się tu jak w domu

To miała być ostatnia - najważniejsza misja w jego karierze. Za trzy lata miał przejść na emeryturę i wrócić do Jerozolimy. Ambasador Izraela w Polsce Alexander Ben Zvi przenosi się jednak do Moskwy. Zostawia w Polsce niedokończone sprawy - kwestię mienia pożydowskiego, przeniesienie polskiej ambasady do Jerozolimy - przyjaciół i… zespół muzyczny, który założył razem z innymi dyplomatami. Mimo że koncentruje się na przyszłości, w wywiadzie dla tvn24.pl mówi także o przeszłości tu, w Polsce.

ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ JACKA TACIKA Z AMBASADOREM IZRAELA W POLSCE ALEXANDREM BEN ZVi >>>

Do Warszawy przyjechał w październiku 2019, gdy relacje polsko-izraelskie były na ostrzu noża. Rok wcześniej w styczniu rząd PiS znowelizował ustawę o IPN – wprowadzono do niej zapis, który pozwalał karać grzywną bądź pozbawieniem wolności do lat trzech tych, którzy pomawialiby Polaków o współudział w zbrodniach nazistowskich. Zapis ten został odczytany w Izraelu jako próba cenzurowania historii. Miesiąc później premier Mateusz Morawiecki na konferencji w Monachium mówił o żydowskich sprawcach, co doprowadziło do ostrej reakcji w Izraelu. Prezydent Reuwen Riwlin odpowiadał słowami o "nowym dnie", które osiągnęła Polska.

Konflikt dotyczący nowelizacji ustawy o IPN z 2018 roku udało się rozwiązać, ale pozostała nieufność, a w wielu przypadkach i niechęć. Wspólna deklaracja premierów Polski i Izraela, w której zapisano m.in., że obydwa kraje "są przyjaciółmi i partnerami, którzy blisko ze sobą współpracują na arenie międzynarodowej, ale także w odniesieniu do pamięci o Holokauście", miała być próbą łagodzenia nastrojów. W lutym 2019 r. Benjamin Netanjahu - tu w Warszawie, będąc na konferencji bliskowschodniej - na zamkniętej konferencji z izraelskimi dziennikarzami miał znów zaatakować Polskę, twierdząc - jak cytowały izraelskie media - że Polacy pomagali Niemcom zabijać Żydów w czasie Holokaustu. Ówczesna ambasador Izraela w Polsce Anna Azari dementowała te doniesienia.

Rok na placówce w Warszawie to mało, żeby osiągnąć coś spektakularnego. A bieżący rok był do tego szczególny, bo świat zmagał i zmaga się z pandemią COVID-19. Zmiana na stanowisku ambasadora to jednak czas podsumowań, tych zawodowych i prywatnych. Z Alexandrem Ben Zvim rozmawialiśmy zatem nie tylko o przyszłości, ale i przeszłości w Polsce.

Jacek Tacik: Panie ambasadorze, po trzynastu miesiącach od przyjazdu do Polski postanawia pan wyjechać.

Alexander Ben Zvi: To nie ja postanowiłem. Mamy nowy rząd. Nowy minister przyszedł i zdecydował, że do Moskwy pojedzie zawodowy dyplomata. Myślałem, że ktoś z polityków, ale zdecydowali, że wybiorą kogoś z ministerstwa spraw zagranicznych.

Alexander Ben Zvi: Moskwa to dla mnie awans
Alexander Ben Zvi: Moskwa to dla mnie awansTVN24

Wybrali pana.

Tak.

Mógł pan odmówić.

Kiedy minister do ciebie dzwoni i chce, żebyś pojechał do Moskwy, to nie jest tak łatwo odmówić.

Awans?

Moskwa jest jedną z największych naszych placówek na świecie - drugą największą po Waszyngtonie.

Jakie zadania staną przed panem?

Bliski Wschód. Rosja jest ważnym graczem w tym regionie. Ma wojska w Syrii, niedaleko naszej granicy. Mamy też sprawy związane z Iranem. Do tego nasze bilateralne stosunki: ekonomia, część kulturalna, turystyka.

Ta nominacja jest dowodem na to, że premier Izraela Benjamin Netanjahu darzy pana ogromnym zaufaniem.

Nie tylko premier. Nominację potwierdza u nas cały rząd. Wszyscy ministrowie głosują za nominacją poszczególnych ambasadorów. I wszyscy zagłosowali za tym, żebym pojechał do Moskwy.

Kiedy pan wyjeżdża?

W listopadzie. Jeszcze nie wiem dokładnie kiedy, ale gdzieś na początku miesiąca.

To będzie lot do Moskwy czy zatrzyma się pan w Izraelu?

Nie, to będzie lot bezpośredni. U nas - jak wiecie - z pandemią COVID-19 nie jest łatwo. Trafiłbym na dwa tygodnie na kwarantannę.

Przyjeżdżając do Polski, miał pan jasno postawione cele: patrzeć w przyszłość, a nie w przeszłość. Co się z tego udało zrealizować?

Zaczęliśmy patrzeć w przyszłość, a nie tylko w przeszłość. Skupiliśmy się na ekonomii, kulturze, turystyce. Przed pandemią mieliśmy tu 300 tysięcy izraelskich turystów rocznie. 180 tysięcy polskich turystów w Izraelu. Handel między Polską a Izraelem wynosi około miliarda dolarów. To jednak wciąż mało i nad tym pracujemy. Do tego innowacje.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam