W paszy dla koni w Janowie znajdowała się duża ilość szkodliwego antybiotyku - podała "Rzeczpospolita". Rzecznik Prokuratury Rejonowej w Lublinie potwierdził, że w granulacie paszy znaleziono podwyższone stężenie niedozwolonej substancji, ale podkreślił, że wykluczono, by była przyczyną śmierci koni.
"Rzeczpospolita" poinformowała we wtorek, że śledczy badający przyczyny śmierci koni w stadninie w Janowie ustalili, że w granulacie paszy co najmniej raz znalazł się antybiotyk o nazwie monenzyna, stosowany do zwalczania pasożytów na fermach z drobiem. Ilość, jaka miała znajdować się w paszy, jest śmiertelna dla koni.
Antybiotyk w boksie klaczy Watts
Antybiotyk miał znajdować się w granulacie pobranym do badań trzy dni po śmierci Amry. Granulat znajdował się w taczce z owsem w boksie, gdzie przebywały klacze należące do Shirley Watts po oźrebieniu.
Sprawa wyszła na jaw po wyizolowaniu granulatu z owsa, kiedy stwierdzono zbyt wysokie stężenie antybiotyku. Granulat został wycofany ze stadniny po pierwszych wynikach badań. Jak ustalono, antybiotyku nie przepisał koniom weterynarz.
Do tych informacji odniósł się rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Lublinie Waldemar Moncarzewski. Jak powiedział, prokuratura od momentu poinformowania o uzyskaniu wyników badań próbek pasz na obecność antybiotyków, nie zlecała dodatkowych badań. Dodał, że mamy do czynienia z bardziej szczegółową analizą już pobranych próbek.
Wyjaśnił, że próbkę paszy (składającej się w 77 proc. z owsa i 23 proc. granulatu), w której stężenie niedozwolonej substancji było najwyższe – 0,45 mg/kg - rozdzielono i poddano osobnej analizie. Jak mówił rzecznik, stwierdzono, że owies nie zawierał substancji niepożądanych, natomiast granulat paszowy zawierał w stężeniu 1,7 substancji antybiotyku. Przypomniał jednak, że od padłych klaczy – Prerii i Amry – pobrano materiał biologiczny i poddano go badaniom. W tkankach koni, które badali ci sami biegli, którzy analizowali próbki paszy, nie wykryto niebezpiecznych substancji. Podkreślił, że nie stwierdzono by pasza spowodowała skręt jelit u koni. Dodał, że na tym etapie materiał dowodowy zgromadzony przez prokuraturę nie daje tezy, że klacze były podtruwane.
Śledztwo prokuratury
Zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa ws. nieprawidłowości w stadninach koni arabskich w Janowie Podlaskim i Michałowie złożyła w marcu Agencja Nieruchomości Rolnych. Śledztwo dotyczące niegospodarności, jakiego miały się dopuścić odwołane w lutym władze stadnin, prowadzi Prokuratura Okręgowa w Lublinie.
Zamieszanie wokół stadnin rozpoczęło się od odwołania w lutym przez prezesa ANR prezesów stadnin koni arabskich: Marka Treli z Janowa Podlaskiego i Jerzego Białoboka z Michałowa oraz inspektor ds. hodowli koni Anny Stojanowskiej, co spotkało się z oburzeniem środowiska w kraju i za granicą. Wiele krytycznych głosów padło również ze strony polityków opozycji i mediów. W marcu w stadninie w Janowie padły dwie klacze – Preria i Amra – należące do stadniny koni Halsdon Arabians, której właścicielką jest Shirley Watts, stała bywalczyni dorocznej aukcji koni arabskich Pride of Poland. Oba konie zostały niegdyś kupione przez Watts właśnie na aukcjach w Janowie.
W październiku 2015 r. w podobnych okolicznościach, z powodu skrętu jelit, padła inna utytułowana klacz janowskiej stadniny - Pianissima - co było jednym z powodów odwołania ze stanowiska długoletniego szefa stadniny Marka Treli.
Autor: mart,js\mtom / Źródło: Rzeczposplita, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24