- To jest tak naprawdę demontaż systemu OFE. Ta propozycja - wybór przez trzy miesiące, a ten kto nie wybierze ląduje w ZUS-ie spowoduje, że większość Polaków raczej wyląduje w ZUS-ie - ocenił w "Faktach po Faktach" w TVN24 przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich Ryszard Petru. - Ja bym użył zamiast słowa demontaż, powolne wycofywanie się z OFE - ocenił były minister finansów i senator Marek Borowski.
Według Ryszarda Petru "w perspektywie kilkunastu lat system wygaśnie, bo nowe osoby nie będą do niego wchodzić". - Będą wypłaty emerytalne i ten system będzie znikał. Nie jest to dobre rozwiązanie. Jest to zaskoczenie, przynajmniej dla mnie - ocenił ekonomista.
Lepiej było naprawić
Petru podkreślił, że wolałby system, "w którym część emerytury oszczędza się w OFE, które mają niższą prowizję niż dotychczas, a drugą część wypłaci ZUS". - Nie chcę nikogo straszyć i uważam, że system oparty na ZUS też te emerytury wypłaci, ale ten dotychczasowy system był bezpieczniejszy. Po drugie, jeśli mielibyśmy przez najbliższe sto lat samych odpowiedzialnych polityków, to wierzę w system zusowski. Ale zawsze istnieje ryzyko, że przyjdzie ktoś, kto obieca nam dużo więcej w ZUS-ie niż możemy zapłacić. To tworzy ryzyko, że system może mieć problemy z realizacją zobowiązań. System OFE dawał nam realne stopy zwrotu, czyli realne zyski możliwe do uzyskania na rynku finansowym - podkreślił Petru.
Jego zdaniem "optymalnym rozwiązaniem byłoby zachowanie systemu i naprawienie go tam, gdzie był zły".
- Doświadczenia innych krajów pokazują, że jeżeli człowiek ma czas na decyzję, ale brak decyzji też oznacza pewną deyzję, to wiele osób nie podejmuje tej decyzji. Szczególnie jeśli ma trzy miesiące i to w tak trudnej kwestii. Myślę, że większość Polaków jest skonfundowana i nie wie o co chodzi. Obawiam się, że większość ludzi pozostanie w domach. Sądzę, że 15-20 proc. wybierze OFE - dodał.
Co dalej?
Marek Borowski zaznaczył, że zamiast słowa demontaż, propozycje rządu określiłby jako "powolne wycofywanie się z OFE". - Te fundusze miałyby jeszcze jakiś sens, gdyby składka miała wysokość co najmniej pierwotną - powyżej 7 proc. Ale takiej składki system finansowy nie był w stanie wytrzymać. Przez lata nie robiono reform, żeby system wytrzymał. Nie robiły tego kolejne rządy. Nagle uderzył w nas kryzys i w związku z tym tu nie ma wyjścia. Rząd musiał to zrobić, takiego obciążenia nasze finanse nie były w stanie znieść - ocenił Borowski.
- Obywatel powinien być poinformowany o co chodzi i na czym polega jego wybór. To, że tutaj jest taki chytry wybieg, że domyślny jest ZUS, a niedomyślny OFE, to intencja jest oczywista. Ale celem jest zmniejszenie składki. Nie robi się tego metodą gwałtowną, tylko taką, że to obywatel musi podjąć decyzję. Oczywiście ułatwia mu się tę decyzję - dodał Borowski.
Jego zdaniem "jeżeli w OFE zostanie 20 proc., to jakiś dopływ środków do funduszy będzie". - Ta dyskusja jest podniecająca dla każdego ekonomisty, ale zupełnie nie dyskutuje się o czymś innym - co zrobić, żeby emerytury za 20, 30, 40 lat były wyższe. Bo te, które się szykują w tej chwili, wszystko jedno czy z OFE, czy z ZUS, to jest dramat - stwierdził senator.
Z przedstawionych w środę przez premiera Donalda Tuska propozycji zmian w systemie emerytalnym wynika, że część obligacyjna zasobów OFE zostanie przeniesiona do ZUS, a przyszli emeryci będą mieć wybór, czy chcą oszczędzać w funduszach, czy nie. Zgodnie z propozycjami rządu obywatele będą mogli dokonywać wyboru, czy chcą, by ich składki emerytalne trafiały do ZUS, czy do OFE. Do OFE wpływałaby składka w wysokości 2,92 proc.
Autor: mn/tr / Źródło: tvn24.pl, TVN24