Lech Wałęsa miał czas, by wyjaśnić sprawę "Bolka". Tłumaczenia, że przeglądał dokumenty SB, bo chciał dowiedzieć się, czy jest w nich coś na temat jego małżeńskich figli, są godne pożałowania - ocenił w TVN24 wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski.
Romaszewski zastrzegł, że nie czytał jeszcze książki historyków IPN na temat Lecha Wałęsy. – Kiedy to zrobię, to się wypowiem – powiedział. I dodał, że jego zdaniem najgorsze jest to, że książki nikt nie czytał, a wszyscy komentują. - W tym momencie nie mamy do czynienia z dyskusją, tylko nagonką – stwierdził Romaszewski.
Jego zdaniem, najważniejsze jest to, że dzięki książce historyków IPN, każdy będzie sobie mógł wyrobić zdanie. – Polacy mają do tego prawo – przekonywał Romaszewski. - Nie można się kierować moralnością pani Dulskiej, czyli nie mówić o czymś, skoro trzeba mówić – podkreślił.
Zdaniem Romaszewskiego, kolosalnym błędem było to, że 4 czerwca 1992 (obalenie rządu Jana Olszewskiego – red.), nie wyjaśniono sprawy „Bolka”.
– Gdyby to mnie dotknął ten zarzut (współpracy z SB –red.), wyjaśniłbym to. Szesnaście lat to dostateczny okres, żeby tę sprawę wyjaśnić do końca. Na wydziale w-4 w stoczni było stu robotników. Można było ustalić, kto był „Bolkiem”, który pracował na w-4 i donosił na kolegów. Sprawy jednak nie wyjaśniono, natomiast z akt („Bolka” –red.) zniknęły bardzo istotne materiały – powiedział Romaszewski.
Wicemarszałek Senatu skrytykował Wałęsę, za tłumaczenia, dlaczego zażądał materiałów SB na swój temat. Były prezydent powiedział m.in., że to dlatego, iż chciał się dowiedzieć, czy „SB ma zdjęcia z jego małżeńskiej alkowy, bo różne figle robi się z żoną”. - Miał prawo dążyć do wyjaśnienia sprawy, ale twierdzenia, że chodziło o figle małżeńskie, są godne pożałowania i żenujące – powiedział Romaszewski.
Odnosząc się do szumu wokół książki na temat Wałęsy, stwierdził: - Podnosi się lament, że to niszczy Polaków i "Solidarność". Ale "Solidarność" niszczy megalomania Wałęsy - stwierdził, podkreślając, że były prezydent swoją postawą przesłania bohaterstwo tysięcy ludzi. - Problem polega na tym, że nagle okazuje się, że aksamitną rewolucję zrobili Czesi, mur berliński obalili Berlińczycy, a w Polsce komunistów wypędził Wałęsa. I te 10 milionów ludzi, a przynajmniej te 300 tys. zaangażowanych do końca, własnym życiem w budowę "Solidarności", nagle zniknęło - dodał Romaszewski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24