Kradzież kolejnego laptopa z danymi w sprawie śmierci Krzysztofa Olewnika powinna być szybko wyjaśniona - podkreśla Leszek Aleksandrzak, członek komisji śledczej w tej sprawie. - Musi być jasne, czy to zwykła kradzież. Bo jeśli nie, za tą sprawą może stać ktoś ważny – mówił Aleksandrzak w TVN24.
- To dziwne wydarzenie. To kolejny „przypadek” w sprawie Olewnika – komentował w TVN24 Aleksandrzak. Skradziony laptop nie zawierał tajnych danych. – Były tam jednak informacje znaczące dla naszej pracy, na przykład nieścisłości, jakie znaleźliśmy w zeznaniach policjantów czy prokuratorów. Były też fragmenty z materiałów źródłowych, a nie każdy ma dostęp do nich – mówił poseł SLD.
"Powinna się tym zająć komenda główna"
Laptop skradziono w poniedziałek z mieszkania asystentki posła Aleksandrzaka. Oprócz komputera zginął tylko dyktafon, na którym nagrywano posiedzenia komisji śledczej. – Na miejsce przyjechali policjanci z komendy stołecznej. Nie ukrywam, że zwrócę się do komendanta głównego, żeby przeniósł tę sprawę do Komendy Głównej Policji. Powinna być ona wyjaśniona szybko. Trzeba wiedzieć, czy to zwykła kradzież, czy też związana z pracami komisji. – podkreślał poseł. – Jeśli jest to związane z komisją śledczą, wynikałoby że te śmierci i włamania nie są przypadkowe, a za tą sprawą może stać ktoś ważny – mówił.
W środę komisja zajmie się kolejnymi rutynowymi przesłuchaniami policjantów i prokuratorów, ale, jak zaznaczył Aleksandrzak, sprawa kradzieży też będzie poruszona.
Laptop i akta ze sprawy Olewnika skradziono też wcześniej, pod koniec lipca, z domu mecenas Jolanty Turczynowicz-Kieryłło - obrońcy policjantów zamieszanych w sprawę porwania Krzysztofa Olewnika. Z mieszkania zniknęły wtedy tylko trzy komputery, dwa aparaty i teczki z dokumentami. Złodzieje nie zabrali innych cennych rzeczy. Dom nie został także splądrowany,
Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24