- Nie przyjmuję zarzutów, że po 100 dniach wciąż nie ma irlandzkiego cudu. Sukces cywilizacyjny jest możliwy i pozostaje naszym celem, ale nie w tak krótkim czasie - mówi w rozmowie z "Faktem" premier Donald Tusk
W wywiadzie udzielonym "Faktowi" premier zapowiedział, że w niedzielę przedstawi strategiczny plan rządu. - Plan jest już gotowy, sięga do 2015 roku. Polska zasługuje wreszcie na perspektywę nieco dłuższą, niż wynikającą z bieżącej partyjnej szarpaniny - powiedział Donald Tusk. - To będzie uszczegółowienie tego, co Polacy usłyszeli w exposé. Kalendarz dochodzenia do polskiego cudu gospodarczego - dodał.
Wojna rządu ze związkami Szef rządu przypomniał, że na progu rządów jego partii nastąpiło bezprecedensowe skupienie żądań i protestów. Zaznaczył, że już raz coś takiego miało miejsce, kiedy premierem był Jan Krzysztof Bielecki.
- Oczekiwania społeczne są zrozumiałe. Ci, którzy są wynagradzani ze środków publicznych, widzieli, jak wzrastały zarobki w innych sektorach, a państwo o nich zapominało. Teraz, kiedy państwem kierują ludzie, których obdarzyli ogromnym zaufaniem, i których się nie boją, śmiało upominają się o nadrobienie zaległości. Doskonale to rozumiem. Ale możemy dać takie podwyżki, na jakie stać nas obecnie. Nie spełnimy wszystkich oczekiwań płacowych tylko dlatego, że ktoś głośniej krzyknie - mówił Tusk.
Zapowiedział, że nie chce wojny ze związkami. Zaznaczył jednak, że dzisiaj w jednym zakładzie pracy potrafi ich być kilkadziesiąt, a działacze związkowi potrafią namówić swoich kolegów do głodówki, samemu zarabiając po 10-12 tysięcy złotych. - To pokazuje sytuację w ruchu związkowym. Dlatego chciałbym trochę uporządkować prawa związkowe, ale we współpracy z najważniejszymi centralami - stwierdził Tusk.
Biały szczyt do przegadania Na pytanie, czy biały szczyt w sprawie służby zdrowia to nie jest próba zagadania problemu i przerzucenia przynajmniej części odpowiedzialności na innych, odpowiedział: - Mamy rozwiązanie, ale problem w jego akceptacji przez zainteresowane strony. Co to za sztuka, pokazać ustawę dziennikarzom, a potem przegrać ją w parlamencie? Żeby przeprowadzić w Sejmie jakikolwiek projekt, muszę mieć akceptację jednego z klubów opozycyjnych, żeby odrzucić prezydenckie weto, albo akceptację prezydenta, żeby weta nie było. A wiecie, jak trudno uzyskać akceptację jakiegokolwiek naszego pomysłu ze strony Lecha Kaczyńskiego - mówił. - I biały szczyt ma w tym pomóc - dodał.
Wybory prezydenckie razem z parlamentarnymi? Zapytany, czy wybory parlamentarne mogą zostać przesunięte w taki sposób, żeby połączyły się z prezydenckimi w 2010 roku, odpowiedział. - Nie wykluczam, że pojawią się kluczowe dla nas projekty ustaw: ochrona zdrowia, okręgi jednomandatowe, likwidacja finansowania partii politycznych z budżetu państwa, pakiet ustaw deregulacyjnych. W tych wszystkich sprawach można się niestety spodziewać prezydenckiego weta. Jeśli nie znajdziemy wsparcia opozycji na poziomie parlamentu - PiS-u lub LiD-u - to trzeba będzie sobie otwarcie powiedzieć: zrobimy teraz to, co da się zrobić bez ustaw, ale tę kropkę nad "i" postawimy dopiero wtedy, kiedy nastąpi zmiana w kolejnych wyborach prezydenckich - mówił Tusk.
Jednocześnie zaznaczył, że nie oznaczałoby to potrzeby przyspieszania wyborów parlamentarnych. - Jest jeden poważny argument, związany z naszą prezydencją w Unii Europejskiej, który mógłby na tym zaważyć, ale nie jestem przekonany, czy byłby rozstrzygający. Słowem - nie jest to wykluczone, ale też mało prawdopodobne - wyjaśnił.
Źródło: "Fakt"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24