We wtorek rano rozpocznie się strajk w jednej z największych polskich zakładów KGHM Polska Miedź SA. Według zarządu spółki, strajk będzie nielegalny. - Jesteśmy gotowi na wszelkie konsekwencje - zapowiedział w programie "24 Godziny" szef miedziowej Solidarności Józef Czyczerski.
Pracownicy spółki nie podejmą pracy we wtorek od 6 do 8 rano w proteście przeciwko rządowym planom prywatyzacji. Szef zespołu doradców premiera Michał Boni powiedział w sobotę, że rząd zamierza utrzymać pakiet kontrolny w KGHM i sprzedać nie więcej niż 10 proc. akcji spółki.
Związkowcy z KGHM nie zgadzają się na jakąkolwiek sprzedaż. Według nich, sprzedaż takiego pakietu może być zagrożeniem dla polskiej miedzi.
Ponadto związki chcą wystosować do prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego apel "o podjęcie mediacji z rządem o zaprzestanie sprzedaży KGHM Polska Miedź SA". Według radia RMF FM, Lech Kaczyński nie będzie się angażował w spór między związkowcami z KGHM a rządem.
Zarząd: strajk nielegalny
Według zarządu KGHM wtorkowy strajk jest nielegalny, ponieważ naruszy Ustawę o Rozwiązywaniu Sporów Zbiorowych. Jak zaznaczyła rzeczniczka KGHM Monika Kowalska, wobec pracowników, którzy przystąpią do protestu, mogą zostać wyciągnięte konsekwencje prawne i finansowe. - Strajk to ogromne straty dla firmy i pracowników. Wiąże się z utratą zarobków za czas przestoju i obniżeniem nagrody z zysku - wynika z oświadczenia wystosowanego przez Kowalską.
- Jesteśmy gotowi na wszelkie konsekwencje - ocenił w programie "24 Godziny" Józef Czyczerski. Jak dodał, strajk jest zgodny z prawem, a w obliczu decyzji rządu dotyczącej prywatyzacji związkowcy "muszą reagować". - Od dłuższego czasu dopominamy się o rozmowy z rządem, bo mamy zastrzeżenia do prywatyzacji - stwierdził Czyczerski. Według niego, prywatyzacja wiąże się z groźbą utraty pracy przez setki osób i "wrogim przejęciem" przez prywatnych akcjonariuszy.
Przeciwnego zdania jest Sławomir Nitras z PO, również gość "24 Godzin". - Strajk to narażanie spółki na straty. Panowie mścicie się na spółce - powiedział zwracając się do Czyczerskiego. Dodał, że każda prywatyzacja KGHM odbywała się w atmosferze strajków. Zaznaczył, że decyzja o prywatyzacji jeszcze nie zapadła, a mimo to związkowcy zapowiadają protesty.
"Zbrodnia niebezpieczna dla państwa"
Poparcia dla strajku w KGHM udzieliła natomiast Komisja Krajowa Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80". "Niewątpliwą zbrodnią jest wyprzedaż państwowych udziałów w spółkach należących do strategicznych dla bezpieczeństwa państwa i jego obywateli sektorów, jak górnictwo, energetyka czy zbrojeniówka. Zbrodnia, jaką chce się dokonać na KGHM jest tym większa, że próbuje dokonać jej się po raz wtóry. Już raz, w 1992 r. udało się wybronić Polską Miedź przed sprzedażą. Sprzedażą, która gdyby doszła do skutku, byłaby gorzkim dowodem na niegospodarność i złodziejską formę procesu prywatyzacyjnego. Przed tym przestrzegamy i dziś. Wyzbycie się Skarbu Państwa choćby jednej akcji KGHM niesie za sobą ogromne zagrożenie dla miejsc pracy i przyszłości Zagłębia Miedziowego. Nie ma żadnych przesłanek wskazujących, iż własność prywatna jest lepsza od państwowej" - napisano w oświadczeniu WZZ.
Decyzja we wtorek
We wtorek kwestią prywatyzacji zająć ma się rząd, który w sprawie sprzedaży miedziowego giganta jest mocno podzielony. Za sprzedażą całego pakietu akcji KGHM jest szef resortu skarbu Aleksander Grad, przeciw prywatyzacji miedziowego giganta - wicepremier Grzegorz Schetyna.
KGHM to jedna ze spółek z udziałem skarbu państwa uważana za tzw. świętą krowę. Kolejne rządy zapewniają załogę i związkowców, że nie sprywatyzują zakładu. Podobnie od kilku lat deklarowała Platforma Obywatelska, chociaż raz na jakiś czas media donoszą, że politycy tej partii mają różne zdania w tej sprawie. Zwolennicy prywatyzacji przekonują, że tylko prywatny inwestor jest w stanie wprowadzić koncern na drogę długotrwałego rozwoju. To jednak nie podoba się załodze, która cieszy się szerokimi przywilejami.
KGHM zatrudnia ok. 17 tys. pracowników. Średnia pensja brutto wynosi 8 tys. zł. Skarb Państwa posiada w niej 41 proc. udziałów.
Źródło: TVN24, PAP